Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kiedy odwrócił się, zobaczył w dole szeroką, futrzastą buzię. Jej właściciel zrobił krok w tył, potknął się i zderzył ze swoim bratem. Obydwaj wywrócili się na pokład. Pełne czci spojrzenia przenosiły się z Ethana na Septembra i z powrotem. Kocię wypuściło z pyszczka z osobliwym sapnięciem mały obłoczek zimnego powietrza, jak widoczny wykrzyknik. Ethan wiedział, że jest to trański odpowiednik okrzyku „o rany”. – Patrz – sapnęło kocię – to wielcy lordowie z nieba! – Żadni wielcy lordowie – poprawił go Ethan. Para malców pozbierała się na nogi. – Tak nas uczono. Jesteś, panie, równie skromny, jak wielki. Wchodzą w wiek dojrzewania, zdecydował Ethan, przyglądając im się bacznie. Trudno byłoby znaleźć bardziej rozkoszne dzieciaki. Kiedy patrzył na nich, obydwaj zgięli się w pół i oparli łapy na pokładzie. – Jesteśmy zaszczyceni – powiedzieli unisono. – Uroczy smarkacze – zauważył September. Zerknął na Ta-hodinga. – Kapitanie, jesteś pewien, że będą przeszkadzali? Zacny kapitan miał niewyraźną minę, ale upierał się przy swoim. – Gdybyś to ty był pilotem czy jechał na patrol, Sir Skuo, wiedziałbyś, jak nie na miejscu są kocięta na okręcie wojennym. – Okręt wojenny? – Seesfar bezzwłocznie podchwyciła to stwierdzenie. – Nie widzę żadnych przygotowań do wojny. Tylko do podróży i do badań. – Nie jedziemy walczyć, ale musimy być na to przygotowani. W przeszłości zdarzało się, że musieliśmy to robić. – Mówisz, że moje potomstwo będzie wam wchodziło w drogę. A jak nazwiesz tych niemądrych ludzi, którzy ciągle pędzą to tu, to tam i wpadają na siebie zupełnie jak moje dzieci? – To są uczeni. A uczeni często są roztargnieni, ponieważ nieustannie rozmyślają o uczonych sprawach. Akurat jeśli chodzi o to, wśród podniebnych ludzi jest tak samo, jak wśród nas. – Czyż potrafiłbyś więc znaleźć jakieś lepsze miejsce dla pary kociąt niż wśród tłumu uczonych? Pomyśl, ile mogliby się nauczyć. Ta-hoding błysnął danami w jej stronę. – Nie wyprowadzę statku z portu z tymi niemowlętami na pokładzie! Zwarli się oczami. Żeglarze udawali, że nie przestają robić tego, co do nich należy. Kiedy przyszedł koniec, wszyscy poczuli się zaskoczeni. Seesfar skinęła głową, jeden jedyny raz. – To jest twój statek. Dopóki na nim przebywam, dostosuję się do twoich decyzji. Ta-hoding niepewnie się odprężył. – No cóż, ja... masz rację. Wielką rację. A więc postanowione. – Tak. Postanowione. – Objęła opiekuńczo danami obydwa kocięta. – Chodźcie, synowie Seesfar. Moje ciało odjedzie, ale serce zostanie na tym lodzie. – Wszyscy gapili się, jak sprowadza kocięta w dół rampy i ze statku. – Widzisz, jaka jest posłuszna? – zapytał Ethan zadowolony. September odprowadzał wzrokiem oddalającą się przewodniczkę. – Albo jaka przebiegła. – Nie rozumiem, co masz na myśli. – Każdy tran, który kiedykolwiek żeglował na jakimkolwiek statku wie, że obecność kociąt na pokładzie jest niepożądana. – Pokazał głową na dok. – Ona zdawała sobie z tego sprawę, kiedy je wprowadzała na pokład. Była również świadoma, że mamy co do niej wątpliwości. A jeżeli przyprowadziła je tylko po to, byśmy mogli się przekonać, jaka potrafi być uległa, kiedy zostanie przyparta do muru? A jeżeli całe to starcie było pozorne, wyreżyserowane, żeby miała okazję zademonstrować nam, jaka potrafi być „chętna” do współpracy? Żeby przytłumić drzemiący w nas jeszcze niepokój? – Nie pomyślałem o tym. Zbyt wiele upłynęło czasu, odkąd przestałem zajmować się handlem. – Ethan zastanowił się i w końcu powiedział: – Może powinniśmy trzymać się od niej z daleka, nawet za cenę urażenia T’hosa? September potrząsnął głową. – Na to już jest za późno. Poza tym ktoś tak sprytny... jeżeli rzeczywiście jest taka sprytna, a ja nie przypisuję jej działaniom motywów, których tam nie ma... zdecydowanie może okazać się cennym nabytkiem w czasie takiej podróży. Nie mogę opędzić się od myśli, że uśmiechała się w środku przez cały ten czas, kiedy się kłóciła z Ta-hodingiem. – Skuo, zdecydujże się! Czy chcesz, żeby ona była na statku, czy nie? – Ethan nie krył lekkiej irytacji. – Uczciwie ci mówię, nie wiem, mój chłopcze, i to jest prawda. Wystarczająco trudno jest rozszyfrować zagadkowy charakter w przypadku człowieka, a tu... Ethan odszedł, potrząsając głową, a September ciągle jeszcze wpatrywał się w tłum. Nagle zrozumiał, co go tak niepokoi. Chociaż Grurwelk Seesfar przypominała kocico-niedźwiedzicę, Skua z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że charakterem jest bardzo podobna do niego. * * * Kiedy Slanderscree opuściła Poyolavomaar i skręciła w kierunku równika, Ethan rzadko widywał Grurwelk Seesfar. Jeżeli akurat nie udzielała Ta-hodingowi rad w sprawach stanu lodu i pogody, pozostawała pod pokładem w swoim hamaku, cicha i nie naprzykrzająca się nikomu. Łatwo byłoby zapomnieć, dumał, że jest na pokładzie, tak rzadko pokazywała się na górze. I może właśnie o to jej chodziło. Wielka tafla lodowa przesuwała się pod płozami Slanderscree. Niezamieszkane wysepki wytykały swoje łebki poprzez białą posadzkę po prawej stronie, a wielkie pola pika-pedanu, olbrzymiego krewniaka pika-piny, dominowały na zachodnim horyzoncie. Chociaż opowieści o tym, jak to statki grzęzły na takich polach, były chlebem powszednim w tradycji żeglarskiej, w rzeczywistości podobne tragedie rzadko się zdarzały. Nie przeszkadzało to Ta-hodingowi objeżdżać gdzie tylko się dało, szerokim łukiem tego lasu górujących nad nimi sukulentów. Czworonożne krunility pomykały w dół i do góry po roślinach, pogryzając ich miękkie boki, a para oro’ów z obficie nadmuchanymi pęcherzami na grzbietach unosiła się od jednej korony do drugiej. Oglądanie fauny pika-pedanu było pouczające – na odległość. Ethan nie zapomniał i był pewien, że nigdy nie zapomni tego dnia, kiedy podczas podróży do dalekiego Moulokinu niewiele brakowało, a zostałby wciągnięty pod lód i pożarty przez kossiefa. Tafla lodu była domem nie tylko dla rozległego układu korzeniowego pika-piny i pika-pedanu, ale także dla różnego rodzaju stworzeń. Co wieczór Ta-hoding parkował kliper lodowy z rufą wystawioną w kierunku zachodniego wiatru, zarzucano kotwice lodowe i wszyscy poza nocną wartą układali się do głębokiego, niezmąconego snu