Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Walczyłem dla Królestwa, ale nie wymorduję całej rasy tylko dlatego, że coś cię ugryzło... - Ugryzło! - Tego już Patrick nie mógł przełknąć. - Jak śmiesz mówić do mnie w ten sposób! Pug wstał i spojrzał na Aruthę. - Wyjaśnij chłopakowi, jak stoją sprawy, albo udam się prosto do Rillanonu i pogadam z Królem. A jak skończę, Borric zechce pewnie wszystko ponownie przemyśleć i wyznaczy innego władcę połowy Królestwa. Patrick wytrzeszczył oczy. - Nie pozwoliłem ci odejść! - zagrzmiał, gdy Pug odwrócił się do wyjścia. Arcymag zignorował go i wyszedł. - Lepiej pójdę za nim - stwierdził Nakor, zwracając się do Aruthy. - A ty tak nie krzycz i uważnie wysłuchaj Aruthy. Pug jest dostatecznie potężny, by stać się twoim największym sojusznikiem. .. ale strzeż się, by nie został najgorszym z twoich wrogów. Usłyszawszy tę niesłychaną uwagę, Patrick aż otworzył usta ze zdumienia. Spojrzał na Aruthę, ten jednak tylko potrząsnął głową. - Wasza Wysokość... dwór czeka - przypomniał Księciu. Dash i Jimmy spojrzeli na siebie, ale powstrzymali się od komentarza. Książę milczał przez chwilę, ale w końcu wziął się w garść. - Masz rację, mości Diuku. Nie możemy dopuścić do opóźnienia audiencji. - Skoro ośmielił się tak zirytować Księcia, widać, że Pug pokłada ogromną ufność w swoich wpływach na Króla - stwierdził Jimmy, gdy obaj wyszli bocznymi drzwiami. - Z tego co wiem - odpowiedział Dash, gdy obaj szli przez dziedziniec - ta ufność... nie jest pozbawiona mocnych podstaw. - Rozejrzał się dookoła. - Obaj wiemy, że Patrick łatwo unosi się gniewem. Przypomnij sobie, jak często musieliśmy się z nim bić, kiedy byliśmy dziećmi. I wiemy, że Król przez ponad rok nie chciał mu oddać Krondoru, bo uważał, że syn nie jest do tego dostatecznie dobrze przygotowany. - No, bo nie był... - Jimmy zniżył głos. - I to się nie zmieniło - stwierdził Dash. Jimmy spojrzał uważnie na brata. - Przygotowany czy nie, jest Księciem Krondoru - rzekł z naciskiem w głosie. - A my jesteśmy na służbie Korony. Nie mamy wyboru. - Lepiej byłoby, gdyby ojciec go utemperował - odpowiedział Dash - bo inaczej wielu z nas zginie, dlatego że nie mamy wyboru. - W jego głosie pojawiły się nutki gniewu. - Posłuchaj, to nie jest dziecinna sprzeczka na dziedzińcu do zabaw o to, kto pierwszy ma dosiąść kucyka, albo kto będzie wybierał do gry w piłkę. To wojna... gdzie podstęp i brutalność odnoszą górę nad zapalczywością. Zza rogu wyłonił się Nakor. - A, tuście mi. Szukałem was. - Tuśmy ci - roześmiał się Jimmy. - Dlaczego nasz szukałeś? - Potrzebuję pewnej informacji. Trzeba nam będzie odbić Opactwo Sarth. Na ostatnie słowa przechery obaj bracia wytrzeszczyli oczy. - Odbić opactwo? - spytał Dash. - Czy pamiętacie historię, jaką wasz dziadek opowiedział mi kiedyś o tym, jak to musiał zakraść się do Opactwa Sarth za czasów powstania tego renegata, wodza moredhelów? - Pamiętasz coś takiego? - Jimmy spojrzał na Dasha z pytaniem w oczach. - Nie. A myślałem, że znam wszystkie jego wyczyny. - Nie, nie znasz - rozległ się z tyłu znajomy głos. Wszyscy się obejrzeli, by spojrzeć na stojącego w odległości kilku kroków Aruthę. - Ale mnie ją opowiedział... i dobrze ją zapamiętałem. Nakor uśmiechnął się szeroko. - Subai zna górską ścieżkę, wiodącą przez grzbiet na drugą stronę, do małej doliny u podnóża góry, na której wzniesiono stare Opactwo Ishap. Arutha świsnął przez zęby. - Aha. My będziemy zajmować się przywracaniem funkcjonowania dworu w Krondorze, wysyłać wojska tam i siam, wszystkiemu temu będą się pilnie przyglądać agenci Fadawaha, a ty chcesz tymczasem przekraść się przez góry, znaleźć sekretne wejście do lochów Opactwa, zająć i utrzymać je do czasu, aż do miasta wtargnie Greylock z oddziałami i zabezpieczy całą okolicę. - Mniej więcej, choć nie zamierzam kierować tym osobiście. Tą awanturą powinien zająć się ktoś młodszy. - Nakor spojrzał koso na braci, oni zaś spojrzeli jeden na drugiego. - Nie! - żachnęli się jednocześnie. - To robota dla Orłów albo Tropicieli! - dodał Dash. - Jeszcze o tym pogadamy - stwierdził Arutha. - Ale Nakor ma rację. Gdybym zdołał sobie przypomnieć to, co ojciec mi mówił o tym wejściu, i pod warunkiem, że ono wciąż jeszcze istnieje i można je wykorzystać... moglibyśmy skrócić wojnę o rok. I Diuk ruszył ku sali audiencyjnej. Jimmy popatrzył w ślad za ojcem, a potem zwrócić się do Nakora: - Z Pugiem wszystko w porządku? - Owszem, jest tylko poirytowany - stwierdził mały Isalańczyk. - Patrick potrzebuje szybkich rozwiązań i widowiskowych sukcesów. Pug też wolałby działać szybko, przeżył jednak tyle, by wiedzieć, że za najszybsze rozwiązania los często każe nam płacić najwyższą cenę. - Położywszy dłonie na ramionach braci, ruszył korytarzem w tym samym kierunku co oni. - Musi po prostu wszystko przemyśleć i podjąć decyzję, komu lub czemu winien jest najwyższą wierność. - Jak to? - żachnął się Jimmy. - Jest szlachcicem królewskiego dworu i został przyjęty przez adopcję do rodziny królewskiej. - Jego odpowiedzialność dotyczy nie tylko tego - stwierdził Nakor. - Pamiętajcie, że ocalił nie tylko Królestwo