Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Teraz pójdę i zaśpiewam to Prosiaczkowi. * * * SZUKAM NOWEGO DOMU DLA SOWY I TY TEŻ KRÓLIK - Co to znaczy? - spytał Kłapouchy. Królik wyjaśnił, o co chodzi. - A co się stało z jej starym domem? Królik również wyjaśnił. - Nikt mi o niczym nie mówił - rzekł Kłapouchy. - Nikt mnie nigdy o niczym nie zawiadamia. Będzie już siedemnaście dni w przyszły piątek, odkąd nie zamieniłem z nikim ani słowa. - Na pewno nie siedemnaście... - W przyszły piątek - wyjaśnił Kłapouchy. - A dziś jest sobota - rzekł Królik - więc to by było jedenaście dni, a ja sam byłem tutaj tydzień temu. - Ale nie dla przyjacielskiej pogawędki - rzekł Kłapouchy. - Powiedziałeś tylko "Jak się masz!" i znikłeś w okamgnieniu. Widziałem twój ogon o sto kroków na wzgórzu, gdy rozważałem, co ci odpowiedzieć. Myślałem o powiedzeniu: "Co?", ale było już, oczywiście, za późno. - Ach, byłem wtedy okropnie zajęty! - Żadnej z nikim Styczności - ciągnął ponuro Kłapouchy - żadnej Wymiany Myśli, tylko "Jak się masz"... Myślę, że taka rozmowa do niczego nie prowadzi, zwłaszcza jeśli w drugiej części rozmowy ukazuje się ogon tej osoby. - To twoja wina, Kłapouchy. To tyś nigdy nie odwiedził nikogo z nas. Sterczysz ciągle tutaj w tym odludnym kącie Lasu i czekasz, żeby kto przyszedł do ciebie. Czemu ty nie odwiedzisz kogoś z nas czasami? Kłapouchy milczał przez chwilę, rozmyślając. - Może jest w tym trochę racji, Króliku - rzekł wreszcie. - Zaniedbywałem was. Muszę się więcej ruszać, więcej bywać. - Słusznie, Kłapouszku, wpadnij do kogokolwiek z nas kiedyś, gdy będzie ci smutno. - Dziękuję ci, Króliku. I jeśli ktokolwiek powie od progu: "Do licha, to Kłapouchy!" - mogę zawsze wypaść z powrotem. Królik bardzo się niecierpliwił. - No - powiedział wreszcie - muszę już iść. Jestem bardzo zajęty. - Do widzenia! - rzekł Kłapouchy. - Co? A, do widzenia, do widzenia! A jeśli zobaczysz gdzieś przypadkiem odpowiednie mieszkanie dla Sowy, daj mi znać. - Nie omieszkam - rzekł Kłapouchy. I Królik poszedł. * * * Puchatek spotkał Prosiaczka i obydwaj poszli spacerkiem do Stumilowego Lasu. - Prosiaczku - zaczął Puchatek trochę nieśmiało, gdy przez pewien czas szli obok siebie w milczeniu. - Co, Puchatku? - Czy przypominasz sobie, jak mówiłem, że mogłaby zostać napisana Pochwalna Pieśń Puchatka o tym, Co Już Wiesz? - Tak mówiłeś, Puchatku? - spytał Prosiaczek, którego nosek stawał się powoli purpurowy. - Ach, tak, zdaje się, że coś takiego mówiłeś. - Otóż została ona napisana, Prosiaczku. Purpura z Prosiaczkowego nosa przeszła powoli na jego uszka i tam została. - Czyż tak, Puchatku? - zapytał zdławionym głosem. - O tym jak... Czy naprawdę o tym jest napisane, Puchatku? - Tak, Prosiaczku. Koniuszki uszu Prosiaczka zapłonęły nagle i Prosiaczek spróbował coś powiedzieć. Ale mimo że raz czy dwa razy przełknął ślinę, nic z tego nie wyszło. Więc Puchatek ciągnął dalej: - Jest siedem zwrotek. - Siedem? - zapytał Prosiaczek siląc się na obojętność. - Nieczęsto bywa siedem zwrotek w mruczance, prawda, Puchatku? - Nigdy - rzekł Puchatek - i nie przypuszczam, żeby kiedykolwiek coś takiego było. - Czy Wszyscy wiedzą już o tym? - spytał Prosiaczek zatrzymując się na chwilę, by podnieść z ziemi patyczek i natychmiast go odrzucić od siebie. - Nie - odparł Puchatek - bo nie wiedziałem, jakbyś wolał, żebym ją najpierw zaśpiewał tobie, czy poczekał trochę i zaśpiewał ją Wszystkim. Prosiaczek zamyślił się na chwilę. - Wolałbym, Puchatku, żebyś mi ją zaśpiewał teraz, a potem nam Wszystkim, bo wtedy Wszyscy usłyszą, a ja będę mógł powiedzieć: "Ach tak, Puchatek już mi ją śpiewał" - i udawać, że wcale nie słucham. I Puchatek zaśpiewał mu wszystkie siedem zwrotek, a Prosiaczek nic nie mówił, tylko stał i płonął. Bo jeszcze nigdy nikt dotąd nie śpiewał pieśni pochwalnej na cześć Prosiaczka (PROSIACZKA). Gdy Puchatek skończył, Prosiaczek miał ochotę poprosić go o powtórzenie jednej ze zwrotek, ale było mu jakoś niezręcznie. Była to zwrotka zaczynająca się od słów: "O, dzielny!", i miał wrażenie, że był to bardzo niezwykły sposób rozpoczynania strofy. - Czy ja rzeczywiście wszystko to zrobiłem? - zapytał w końcu. - Widzisz - rzekł Puchatek - w poezji - w utworze poetyckim... oczywiście, że to zrobiłeś, Prosiaczku, bo w wierszu jest o tym powiedziane. I właśnie w ten sposób Wszyscy się o tym dowiadują. - Aha - rzekł Prosiaczek. - Dlatego że zdawało mi się, że jednak troszkę zbladłem, tylko na początku, a w wierszu jest powiedziane: "Byłaż taka chwila, byś zadrżał, zatrząsł się lub zbladł? O, nie!" - Więc dlatego... - Tyś troszkę zbladł, ale tylko w sobie, w środku - powiedział Puchatek - i to jest najwięcej, co może zrobić Bardzo Małe Zwierzątko, żeby nie zblednąć naprawdę. Prosiaczek westchnął i zaczął rozmyślać o sobie. Więc był DZIELNY... Gdy przyszli do starego mieszkania Sowy, zastali tam wszystkich z wyjątkiem Kłapouchego. Krzyś wydawał każdemu rozporządzenia, a Królik powtarzał to jeszcze raz na wypadek, gdyby kto nie usłyszał. A potem każdy robił to, co miał do robienia. Za pomocą sznura wyciągano ze starego mieszkania Sowy krzesła, obrazy i rozmaite rzeczy, tak żeby wszystko było gotowe do ustawienia w nowym