They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Nie wątpiłam nigdy o zacnych chęciach pana Brisville względem zakładu, który zasługuje na poparcie wszystkich pobożnych ludzi - odpowiedziała skromnie przełożona - ale nie spodziewałam się napotkać tylu przeszkód ze strony panny. - Jak to? - Ta dziewczyna, o której dotąd sądziłam, że jest uosobieniem uległości i bezwolności, że jest głupkowatą gąską... Zamiast, jak się spodziewałam, ucieszyć się z zaproponowanego jej małżeństwa... Żąda, aby zostawić jej czas do namysłu. - Litować się trzeba! - Nie sprzeciwia się jawnie, ale też nie zgadza się, daremnie mówię jej, że nie mając ani rodziców, ani przyjaciół, oddana zupełnie pod moją opiekę, powinna widzieć moimi oczyma, słyszeć moimi uszami i że kiedy jej mówię, iż to małżeństwo jest ze wszech miar odpowiednie dla niej, powinna zgodzić się na nie, bez najmniejszego namysłu. - Bez wątpienia... - Ona na to, że chciałaby najpierw widzieć pana Brisville i poznać jego charakter. - To niepotrzebne... Skoro ręczysz za jego moralność i uważasz to małżeństwo za stosowne. - Zresztą dziś rano uświadomiłam pannie Baudricourt, że dotąd używałam wobec niej łagodnych perswazji i starałam się przekonać ją, że gdyby się opierała, byłabym zmuszona dla jej własnego dobra... Użyć surowszych środków dla przełamania jej oporu, odłączyć ją od towarzyszek, zamknąć w celi, trzymać w ukryciu... Aby wreszcie namyśliła się być szczęśliwą... Zaślubić zacnego mężczyznę. - I co? Te groźby podziałały na nią? - Spodziewam się, że odniosą skutek... Na prowincji utrzymywała listowny związek z dawną przyjaciółką z pensji... Przerwałam tę korespondencję, teraz jest więc wyłącznie pod moim wpływem... - Pewna też jestem, że pan de Brisville nie poprzestanie na pierwszym przyrzeczeniu i ręczę, że jeżeli zaślubi pannę Baudricourt... - Wiesz, córko - przerwała przełożona - że gdyby tak na mnie trafiło, odmówiłabym, lecz ofiara dla naszego zakładu jest czynem miłym Bogu, nie mogę więc przeszkadzać panu de Brisville powiększać liczby jego dobrych uczynków, a poza tym bardzo by się to przydało. - O cóż idzie, matko? - Inne zgromadzenie konkuruje z nami w nabyciu pewnej nieruchomości, która dla nas byłaby wielce przydatna... Są wprawdzie ludzie nienasyceni, a wreszcie otwarcie powiedziałam o tym przełożonej. - Istotnie, mówiła mi o tym, lecz zwaliła winę na ekonoma - odpowiedziała księżna. - Acha!... Widziałaś się z nią, moja córko? - spytała przełożona z pewnym zdziwieniem. - Spotkałam się z nią u Jego Przewielebności - odpowiedziała księżna z pewnym wahaniem, czego matka Agrypina zdawała się nie dostrzegać. - Naprawdę nie wiem - rzekła - dlaczego nasz zakład wzbudza tyle zazdrości u tamtych sióstr, rozsiewają o nas tyle niedorzecznych bredni, widać boli je nasze powodzenie. - Nie to, matko - uspokajała księżna - spodziewać się można, że zapis pana de Brisville pozwoli wam uprzedzić tamten klasztor w kupieniu nieruchomości, małżeństwo to więc byłoby podwójnie korzystne, gdyż oddałoby wielki majątek w ręce przychylnego nam człowieka, który użyłby go należycie... Suma około stu tysięcy franków rocznego dochodu, w trójnasób polepszyłaby położenie naszego obrońcy. Będziemy wreszcie mieli organ naszej sprawy i nie będziemy już zmuszeni powierzać naszej obrony takim ludziom jak ten Dumoulin. - Niemniej w jego pismach jest wiele zapału i nauki. Widać, że to człowiek cnotliwy, którego oburza bezbożność naszych czasów. - Niestety! Moja matko, gdybyś wiedziała, jaki to jest człowiek... Ale nie chcę obrażać twych uszu..