Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Tuz obok, przy ul. św. Tomasza 22, znajduje się "Cafe Larousse", maleńka kawiarenka ze ścianami wy tapetowanymi stronami ze starych wydań francuskiej encyklopedii ROZDZIAŁ 11 W którym mówimy o tym, co lubimy najbardziej - o barach i życiu nocnym. Wspomnienie o doktorze Marcinkowskim. Dlaczego iv Krakowie pija się chętnie poza domem? W pogoni za jarzębiakiem na winiaku i orzechówką. Noce nie tylko iv piwnicach. Krakowie zawsze piło sit; dużo i chętnie, bardzo często poza domem. Tradycje młodopolskiego ochlaju a la Przybyszewski ciągle są żywe, a godnie podtrzymuje je spirytualna legenda "Piwnicy pod Baranami". Na właściwie retoryczne pytanie - wypowiadane przez malar/a, jednego z bohaterów siedmiogodzinnego spektaklu Zbiegiem lat, zbiegiem dni, będącego kompilacją różnych młodopolskich dramatów, pytanie brzmiące: Jezu, dlaczego ja tak piję?! - nikt dotąd nie znalazł, ale chyba i nie próbował znaleźć, zadowalającej odpowiedzi. Takie praktyki zawsze budziły sprzeciw miejscowych stowarzyszeń i jednostek widzących zbawienie w trzeźwości, choć nikt nigdy nie dowiódł, że w Krakowie więcej było alkoholików niż w innych częściach kraju. O trzeźwość w początkach XX wieku walczyło krakowskie stowarzyszenie "Eleusis", którego działalność wyśmiewano chętnie w "Zielonym Baloniku" Z Krakowa wywód/11 się słynny w czasach PRL działacz antyalkoholowy dr Marcinkowski. Jakież jednak uczucia, jakie reakcje, jeśli nie chichot, mogła budzić pło- / ^/^ mienna działalność doktora, gdy jedna / jego broszur zaczynała się od stwierdzenia' "Wino już od wieków jest przekleństwem Francji". I dziś czołowy polski działacz antyalkoholowy wywodzi się z Krakowa Jest nim dr Jerzy Mellibruda. Tak więc nikt w Krakowie nie próbował odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego pije, nie licząc oczywiście ludzi chorych i uczestniczących w specjalnych terapiach A odpowiedź zdaje się prosta. Chodzi o to szczególne widzenie Bramy Floriańskiej, przedstawione na jednym z zielono-balonikowych obrazów, o poranki na ławce pod pomnikiem Grażyny, o spacer wśród delirycznych oparów nad Rudawą czy Wisłą, o zapach butwiejących liści na Plantach, o kieliszeczek wypity nie-d/ielnym świtem z przekupniami ustawiającymi kramy na placu Nowym, o jazdę riks/ą na kiełbaski. Chodzi po prostu o metafizykę, która przenika to miasto. By opisać wszystkie krakowskie miejsca z wyszynkiem lub tylko większość, konieczne byłoby dzieło zbliżone rozmiarami do Encyclopaedia Britannica. Próbowaliśmy raz z zawodowej ciekawości poznać wszystkie lokale usytuowane przy Drodze Królewskiej, zakładając, że w każdym wypijemy po 25 gramów czystej wódki. Ta w dwójnasób czysto reporterska wędrówka zakończyła się u wylotu ulicy Grodzkiej do Rynku Głównego, gdyż - jak się okazało - do sumiennego przejścia całego dystansu trzeba by sił nadludzkich. Skupimy się zatem na generaliach i wymienimy jedynie najbardziej znane przybytki. Specyfiką miasta jest niezliczona ilość lochów, piwnic i kazamatów, które masowo zamienia się w nocne lokale i bary (niektórzy zwą je też pubami). Nocą życie przenosi się pod powierzchnię, lecz krakowski podziemny świat HENRYK i JÓZEF WlENIAWSCY - skrzypek i pianista, bracia G dy przyjechali 13 kwietnia 1853, wmieście zapanował entuzjazm Grali trzy razy w sali teatru, "Czas" napisał: "wszystkie pochwały dzienników francuskich ł niemieckich wydały się zimne i nieudolne do oddania tych wrażeń, jakie grą swoją wzbudzić umieli Wieniawscy". Wydawało się, ze płomień miłości do wielkich polskich muzyków w Krakowie płonąć będzie wiecznie Niestety, gdy przybyli tu po raz drugi w maju 1857, do teatru przyszło kilkanaście osób. Powód? Bawiła w tym czasie w mieście "Trupa Sztucznych Jeźdźców -Kun&treiter" ściągająca nieprzebrane tłumy. Co ta d/iwna na^wa i rozrywka miała oznaczać? Nie wiemy. Nieoceniony "Czas" skomentował to jednym zdaniem: "Jakiż wirtuoz, jakiż artysta wytrzymać zdoła w Krakowie współ-ubłeganie się z hecą?". 123 jest dużo przyjemniejszy niż ten paryski, opisany w Nędznikach. Godziny pracy barów są zmienne, zalezą od formy obsługi, stanu i liczby gości oraz czynników pozaziemskich. Ale sporo miejsc zamykanych jest prawie o świcie. Adres-instytuqa to "FREE PUB" przy ul Slawkowskiej 4 Głębokie piwnice mieszczą dwie sale, dość nonszalancko i raczej spartańsko umeblowane, toaleta też nie należy do najwykwintniejszych. A jednak "Free" ma niezaprzeczalny urok i gromadzi (zwłaszc/a nad ranem) liczną klientelę Miły jest również fakt, że oprócz modnych wytworów światowych destylarni mają tam również rodzimy jarzębiak na winia-ku czy orzechówkę. Podobne grono bywa w "BLACK GALLERY" przy ul. Mikołajskiej 24. Do głębokich podziemi prowadzą metalowe postindustrialne schody, a w położonej na parterze męskie] toalecie umieszczono chyba jedyny w mieście automat sprzedający prezerwatywy "Black Gallery" prowadzi też latem przyjemny i bardzo popularny nocny ogródek w oficynie. Zarówno w piwnicy, jak i na zewnątrz podają lany do kieliszków koktajl o nazwie kamikadze. To mieszanina wódki, soku z cytryny i blue curacao, chętnie zamawiana, choć niektórzy twierdzą, że zarówno kolorem, jak i smakiem przypomina popularny płyn do mycia naczyń "Ludwik". Prawie naprzeciwko "Black Gallery" mieści się naziemny bar "PA-PARAZZI", do złudzenia przypominający podobne przedsięwzięcia w krajach anglosaskich. Barmani potrafią zrobić wiele, bez zbędnych pytań przygotowują na przykład koktajl gimlet, ulubiony napój alkoholowy Phihpa Marlowe'a, detektywa z powieści Chandlera To bardzo smaczne połączenie ginu lub wódki z syropem z limet. Można tam również coś przekąsić, choćby chili con carne. Tuz obok, lecz na piętrze, jest bardzo modny lokal o nazwie "DRUKARNIA", oddającej jego poprzednie przeznaczenie Ogromna hala, świetna muzyka (puszczają tam np. Grechutę) i bardzo późne godziny zamknięcia to jego główne atuty. Na przygotowywanie wykwintnych kompozycji koktajlowych raczej nie traci czasu obsługa "KLUBU KULTURALNEGO" z ulicy Szewskiej 25, zresztą nikt tego od niej nie wymaga. W tych masywnych, głębokich, obszernych i stale pełnych piwnicach największą ekstrawagancją jest wódka z sokiem. Fragment posadzki to ślad kamiennej mozaiki, co nad ranem daje przyjemne poczucie, że jest się w Rawennie. Podobna atmosfera panuje w równie podziemnym lokalu "ROENTGEN" przy placu Szczepańskim 3. Dodatkową atrakcją jest fotel dentystyczny, w którym można zasiąść i pić. Chcący skupić się na konsumpcji płodów światowych winnic mają do dyspozycji "DOM WlNA" przy ul. Pi jarskie j 11, jedyną winiarnię w mieście Miejsca tam jednak niewiele i często czekać trzeba na stolik