Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Warto przedstawić niektóre uwagi reprezentantów władz. Jerzy Janitz - doradca szefa Urzędu do Spraw Wyznań - stwierdził, że w interesie Kościoła leży, aby kryzys trwał jak najdłużej, a władza miała charakter represyjny. Uznał, że Kościół na polu działalności społecznej szuka rekompensaty za swe niepowodzenia w krzewieniu wiary. Określił "klerykalizm po polsku" jako eksponowanie przedmiotów kultu i ustanawianie środowiskowych duszpasterstw. Jerzy Urban - - rzecznik prasowy rządu - - ocenił stosunek Kościoła wobec zbojkotowanych przez opozycję wyborów parlamentarnych w dniu 13 X 1985 r. Uznał on, że zdystansowanie się Kościoła wobec tych wyborów było silniejsze niż przy wyborach do rad narodowych. Episkopat zajął postawę "nieżyczliwej neutralności". Głosowało tylko 4 biskupów: płocki i 3 sufraganów łódzkich, prawdopodobnie delegowanych przez Prymasa. Przed wyborami odnotowano 120 agresywnych politycznie kazań. Rzecznik rządu poirytowany oświadczył, iż: Kościół usłyszy od władzy, że socjalizmu nie da się przeczekać". Jan Bisztyga -- zastępca kierownika Wydziału Informacji KC PZPR - uznał, że w walce z Kościołem nie ma szybkich sukcesów. Stwierdził, że to bzdura, iż Kościół jest siłą duchową i moralną, jest przede wszystkim siłą polityczną. Poinformował, że według władz jest 162 księży ekstremistów, których działalność należy ograniczać i wprowadzić "mechanizmy przesuwania "środka kleru" na naszą stronę". Doc. dr Janusz Kolczyński - dyrektor Centrum Studiów Polityki Propagandy Akademii Nauk Społecznych KC PZPR - przedstawił ocenę siły i działalności podziemia. Według niego podziemie liczyło około 400 zorganizowanych grup, z czego więcej niż połowa działała w 5 ośrodkach w kolejności według siły: Warszawa, Gdańsk, Kraków, Wrocław i Łódź. 1 Edward Wende: Mordercy na rozkaz. Przemówienie oskarżyciela posiłkowego wygłoszone 6.06.1994 r. na procesie generałów SB Ciastonia i Płatka. Gazeta Polska 16.VI.1994. 235 W ośrodkach tych działało 1600-1800 opłacanych "zawodowców". Mieli oni do współpracy około 40 tysięcy doraźnych współpracowników korzystających z niezbyt regularnego wsparcia finansowego. Istniało około 400 wydawnictw, aparat konspiracyjny zaś był według niego mało wydajny. Jednak wykazywał duże zdolności do odnawiania się, co świadczyło, że nie zostały wyczerpane rezerwy kadrowe. Część aktywu korzystała z opieki Kościoła. Zdaniem partyjnego analityka Wałęsa już tylko firmował działa -nią, taktyka zaś "długiego marszu" nie przyniosła efektu. Poniósł fiasko również plan zabudowania niezależnego społeczeństwa, który według partyjnego analityka "przechwycił Kościół"1 17 VI 1986 r. Sejm uchwalił ustawę, "o szczególnym postępowaniu wobec sprawców niektórych przestępstw", która przyniosła zapowiedź częściowej amnestii dla więźniów politycznych. W tym czasie niepowodzeniem zakończyły się podejmowane przez Kościół nieśmiałe próby uzyskania autonomii przedsięwzięć gospodarczych. Wobec całkowitego impasu w rozmowach z rządem Prymas na początku września 1986 r. zdecydował się zakończyć działalność Komitetu Organizacyjnego Fundacji Rolniczej, z którą łączono nadzieje na otwarcie pola dla niezależnej aktywności ekonomicznej2. 11 IX 1986 r. szef MSW gen. Kiszczak oznajmił, iż amnestia obejmie wszystkich więźniów "niekryminalnych". Jednak i tym razem ks. Zych miał pozostać w więzieniu. Decyzja ta nie była początkiem nowej linii politycznej PZPR, lecz stanowiła zamknięcie etapu ostrej, toczonej "bez pardonu" walki z opozycją, nie oznaczała jednak wcale podjęcia polityki kompromisu. Nie słabła w prasie podziemnej dyskusja nad stanowiskiem Kościoła wobec bieżących wydarzeń. Zabrał w niej głos szef paryskiej Kultury Jerzy Giedroyć, który już wcześniej krytykował Kościół. Na pytanie: "Z czego wynika obecnie bardzo krytyczne stanowisko "Kultury" wobec Kościoła i prymasa Glempa? redaktor naczelny "Kultury" odpowiedział: "To dotyczy także przeszłości: nie podzielam entuzjazmu dla kardynała Wyszyńskiego, w zbyt wielu sytuacjach ulegał naciskom i pomagał rządowi. Nawet w chwili swojego uwolnienia wystąpił z apelem o głosowanie bez skreśleń, nic w zamian nie uzyskując. Zadowolił się paroma mandatami do Sejmu i to jest właściwie wszystko. Nie załatwił ani sprawy "Caritasu", ani statusu prawnego Kościoła. Potem w sierpniu 1980 roku odegrał rolę straży ogniowej - poparł rząd. Bał się wojny czy interwencji sowieckiej. To samo Glemp, jest ciągle straszony i z dużym powodzeniem. A jeśli chodzi o niezależną działalność kulturalną, to niestety Kościół 1 Notatki z narady redaktorów naczelnych prasy partyjnej w KC PZPR 16 X 1985 r. Kos, nr 85, 8 XII 1985. 2 Jan Skórzyński: Ostatnia amnestia. Rzeczpospolita 13-14 II 1994. 236 - który jest dzisiaj ostatnią taką oazą --do tej roli nie dorósł. Winie o to głównie kardynała Glempa