Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. po prostu tego nie lubi - wyjaśniła Shemaine i pochyliła głowę z zaciekawieniem. - Czy pan Thornton zdradził wam, dlaczego nie lubi, gdy ludzie zwracają się do niego po nazwisku? - Mówił, że kiedy budował statki dla swego ojca, pracował równie ciężko jak inni, a tymczasem jego ojciec żądał, by wszyscy zwracali się do syna „panie Thornton” jako do syna właściciela. No, a kapitan nienawidził tego, to jasne. Shemaine wskazała przykryty kociołek z gulaszem i garnek z kartoflami. - Zanieśmy to na statek, nim wystygnie, bo inaczej pan Thornton nas znienawidzi! - Oj, tak. Dobrałby się nam do skóry - zgodził się Gillian, chichocząc. - Potrafi dać się we znaki, kiedy się rozzłości. - Nie jest chyba niemiły? - spytała z obawą. - Nie, nie jest niemiły, ale jest bardzo wymagający, jeżeli idzie o pracę. Oczekuje, że damy z siebie wszystko. Lepiej dla panienki, żeby panienka robiła tak samo. - Będę się starała - westchnęła Shemaine. Powiesiła owinięty w kawałek płótna chleb na ramieniu Andrew, wzięła go za rękę, ujmując w drugą dłoń koszyk. Gillian, objuczywszy się kociołkiem, garnkiem z kartoflami i dzbankiem, ruszył przodem. Shemaine szła trochę wolniej, prowadząc malca. Kiedy zbliżyli się do statku, z pochylni zszedł Gage, wziął na ręce dziecko, zabrał koszyk i poprowadził Shemaine na nie wykończony jeszcze pokład. Czekało tam czterech stolarzy i stary cieśla okrętowy, wszyscy gotowi powitać Shemaine. Nie obyło się wcześniej bez licznych docinków, że już najwyższy czas, by pan Thornton przestał się zamartwiać tym, iż któryś z nich może mu ją odbić. Koniecznie chcieli ją wreszcie poznać. Gillian wziął Andrew od ojca, zaczął się z nim mocować i przewracać po całym pokładzie, a chłopiec piszczał z uciechy. Gage tymczasem dokonał niezbędnych formalności. Shemaine poznała Ramseya Tate'a, który pomagał w warsztacie meblarskim nazajutrz po jej przybyciu. Sly Tucker, rosły, otyły mężczyzna z rudoblond włosami i krzaczastą brodą, był drugim doświadczonym stolarzem. Czeladnicy mieli około dwudziestu dwóch lat. Niemiec nazwiskiem Erich Wehrner odznaczał się regularnymi rysami, ciemnymi włosami i oczami; Tom Whittaker był przystojny, o ciemnoblond włosach i szarych oczach. Siwy Flannery Morgan miał tyle zmarszczek na twarzy, ile niebo gwiazd w pogodną noc. Znano go z ciętego dowcipu; jego powiedzonka co chwilę wywoływały gromkie wybuchy wesołości. Wszyscy okazywali Shemaine respekt należny damie, co bez wahania przypisała szacunkowi, jaki żywili dla swego chlebodawcy. Pomogli przygotować wszystko do posiłku. Zrobili zaimprowizowany stół, opierając deski na stołach ciesielskich. Shemaine wyjęła obrus, a kiedy został rozpostarty na stole, pomogli porozstawiać talerze i kubki. Ponieważ Sly Tucker był również wędrownym kaznodzieją, to on zmówił krótką modlitwę przed jedzeniem. Gdy tylko cieśle ochoczo wzięli się do gulaszu z ziemniakami, rozległy się pochwały i okrzyki zachwytu, powtórzone, gdy spróbowali chleba. Dzbanek zimnego jabłecznika kilkakrotnie okrążył stół. Napój znakomicie zaspokajał pragnienie po ciężkiej pracy. Nim podano ciasto korzenne, niektórzy z biesiadników zaczęli jęczeć z udawanego przejedzenia. Po raz pierwszy od zejścia z „London Pride” Shemaine udało się zjeść całą porcję, którą nałożyła sobie na talerz, nadal jednak po jedzeniu dawał się jej we znaki ciężar w żołądku. Czuła się trochę niepewnie i marzyła o tym, by wrócić z chłopcem do domu i położyć go spać, jak zwykle po południu. Tymczasem ze względu na obecność Gilliana mały wcale nie palił się do powrotu. Gage wybrał sobie miejsce na beczułce przy końcu stołu i kiedy skończył jeść, oparł się wygodnie plecami o nie wykończoną poręcz. Stąd mógł obserwować wszystko i widział, jak wielką radość sprawił ludziom posiłek. Gdyby Shemaine była brzydka jak noc, i tak byliby nią zachwyceni, tak bardzo smakowało im jedzenie, które przyrządziła. Gage pozwolił na krótki wypoczynek przed powrotem do pracy, gdyż widać było od razu, że wszyscy tego potrzebują po obfitym posiłku. Młodzi dostali zadanie sprzątnięcia brudnych naczyń i garnków oraz resztek jedzenia, które odnieśli do domu, podczas gdy Shemaine została na pokładzie. Spacerowała z chłopcem, podziwiając starannie wykonane elementy i słuchając dyskusji o problemach ze źle przygotowanymi belkami, które Gillian przyniósł ze składziku