They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Wieczorem również bawiono się u księcia. De Giac był bohaterem wieczoru, tak jak był bohaterem dnia. Każdy pytał go o piękną i młodą, niedawno poślubioną małżonkę, z domu pannę de Thian, która pozostawiła wspomnienie niezatarte jeszcze w wielu młodzieńczych sercach. De Giac, chcąc uniknąć komplementów i niezbyt smacznych żartów oraz odpocząć nieco i ochłonąć, przechadzał się z przyjacielem swoim, panem de Graville, po jednej z komnat, których cały szereg stanowił apartament księcia. W zgiełku i rozruchu jaki w całym pałacu panował, na pokoje książęce zdołał, niepostrzeżony i nie wprowadzony przez nikogo, wejść wieśniak jakiś, który zwróciwszy się do pana de Giac, zapytał w jaki sposób mógłby doręczyć do własnych rąk księcia Burgundii list jakiś. - Od kogo? - zapytał de Giac. Wieśniaka zaambarasowało to pytanie, powtórzył więc tylko, że chce widzieć księcia osobiście. - Jak tedy zrobić, jasny panie? - pytał zakłopotany. - Dać mi list i czekać tu na odpowiedź. I zanim włościanin ów namyślić się zdołał, już de Giac, uchwyciwszy w dwa palce liścik, wyjął go z rąk nieokrzesanego posłańca i, wsparłszy się na ramieniu de Graville'a, postąpił ku sali gry. - Do pioruna! - rzekł de Graville. - Sądząc ze sposobu złożenia tego bileciku, z delikatności i zapachu papieru, można by przypuszczać, że to być może bilecik miłosny. De Giac uśmiechnął się, machinalnie rzucił okiem na list i w jednej chwili stanął jak wryty. W pieczątce, która list zamykała, poznał odcisk pierścionka, który żona jego nosiła jeszcze za panieńskich czasów i o którego znaczenie często bezskutecznie pytał. Na kamieniu wyryta była gwiazda pośród zachmurzonego horyzontu z dewizą: "Taż sama!" - Co tobie jest? - zapytał de Graville, widząc bladość jego twarzy. - Nic, nic - odparł de Giac, uspakajając się natychmiast i ocierając czoło, z którego spływały krople zimnego potu. - Nic, to tylko tak... Jakieś osłabienie, znużony jestem... Chodźmy oddać ten list księciu. I pociągnął de Graville'a za sobą tak raptownie i szybko, że w umyśle jego powstały obawy o zdrowe zmysły de Giaca. Książę znajdował się w swoich apartamentach. Siedział na pięknym i bogatym fotelu, odwrócony plecami do kominka, na którym palił się ogień. De Giac podał mu list, mówiąc, że przywiózł go człowiek, który czeka na odpowiedź. Książę odpieczętował list. Pewne zdziwienie przemknęło po jego twarzy, gdy czytać począł, ale siłą woli natychmiast powstrzymać je zdołał. De Giac stał nie spuszczając oka z twarzy księcia, na której nic już dojrzeć nie było można, krom zupełnej obojętności. Gdy książę skończył czytać, zwinął niby bezwiednie papier w palcach i rzucił go poza siebie, w ogień. De Giac byłby chętnie gołymi rękoma wydobył pismo to z gorejącego ogniska, ale powstrzymać się musiał. - A odpowiedź? - zapytał głosem, w którym mimo usiłowań przebijał się niepokój, jaki go ogarnął. Spojrzenie szybkie i badawcze wybiegło z oczu księcia Jana i spoczęło na twarzy de Giaca, jakby zwierciadlane odbicie jego własnego spojrzenia. - Odpowiedź? - powtórzył spokojnie. - Graville, idź no, powiedz temu człowiekowi, że odpowiedź zawiozę sam. Mówiąc te słowa, wziął pod ramię de Giaca, aby go przy sobie zatrzymać i wprowadzić na salę, gośćmi przepełnioną