Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Oświadcza się, że jego rodzic(e) prawny(i) opiekun(owie) niechętnie sprawują tę opiekę, są niekompetentni lub niezdolni do jej sprawowania. Prosimy Sąd, by wydał orzeczenie o doprowadzenie dziecka i by nakazał stawienie się rzeczonych rodziców, by ustalić przed Sądem przyczyny, dla których rzeczone dziecko nie powinno pozostawać w ośrodku opiekuńczym pod nadzorem Wydziału Opieki Społecznej wymie- /40 nionego Urzędu, bądź orzec, czy powinny zostać przedsięwzięte inne kroki w celu zapewnienia opieki i ochrony nad wymienionym dzieckiem, jakie Sąd uzna za właściwe... Następnie doszedłem do opisu warunków, w jakich zostaliśmy umieszczeni w państwowym ośrodku opiekuńczym. „Podczas pierwszego spotkania w dniu 22 sierpnia... Wayne, jak i każde z jego rodzeństwa, był chudy, ubrany skąpo, w brudne łachmany skołtuniony, oblepiony brudem i wystraszony...". Raport MSPCC zawiera opis „niemowlęcia" - to mowa o moim braciszku Christophe-rze. Podaje, iż dziecko pokryte było.....ropiejącymi plamami z tyłu głowy i na piętach, najwyraźniej powstałymi jako otarcia przy leżeniu bez opieki. Stwierdzono również pręgi i strupy na głowie - niewiadomego pochodzenia - oraz wysypkę w okolicach genitaliów". Christopher nie miał wtedy jeszcze trzech miesięcy. Jak można było zostawić dziecko samo w takim stanie? W raporcie była jeszcze wzmianka na mój temat. Zaobserwowano, że Wayne jest niemal całkowicie niezdolny do nawiązywania kontaktów z kimkolwiek, miewa liczne lęki - w tym lęk przed utratą matki, a także przed skaleczeniem podczas strzyżenia przez ojca. Ma skłonność do dokuczania innym dzieciom i do niszczenia zabawek. Zarówno Wayne, jak i niemowlę mają w okolicach genitaliów groźne oparzenia od moczenia się. Wydaje się, że Wayne cierpi na liczne zaburzenia trawienia, przejawiające się bardzo częstym niekontrolowanym oddawaniem kału. 141 Z raportu wynikało, że umieszczono nas w szpitalu w Tewkesbury, gdy miałem trzy lata. Zanim to nastąpiło, wraz ze starszymi braćmi i siostrą Susan zostałem porzucony na pastwę losu w domu pełnym szczurów, śmieci, moczu i gnijących odchodów. 'Zacząłem się przekonywać, że jeśli nawet człowiek nie uświadamia sobie czegoś, co wyparł z pamięci, to i tak wspomnienia wpływają na jego życie. Tak było z Brianem, tak też było ze mną. Te stłumione wspomnienia zatruwają nas wbrew naszej woli. Człowiek przestaje wiedzieć, czemu jest taki skołowany - ma zablokowany umysł. To tak, jakby wgrano mu jakiś wielce skomplikowany program komputerowy, wymyślony po to, by go chronić. Lecz żadne oprogramowanie nie jest doskonałe. Komputer zaś niekiedy się zawiesza - niekiedy całkiem przestaje działać. I to właśnie mi się przytrafiło. Nigdy nie skończyłem ósmej klasy. I nie w tym rzecz, że za mało pracowałem i starałem się o dobre stopnie. Otóż z punktu widzenia ojca dorosłem już na tyle, żeby zacząć pracować i przynosić dodatkowe pieniądze do domu - czyli jemu. Ze zdobyciem pracy nie było żadnych problemów. Wyglądałem na starszego, niż byłem. Wybrałem się więc do McDonald'sa, powiedziałem szefowi, że mam szesnaście czy siedemnaście lat i że szukam roboty. Chciałem się tam zatrudnić przede wszystkim dlatego, że miałbym stosunkowo blisko do pracy. Bar mieścił się przy Pleasant Valley, niedaleko szkoły podstawowej, do której chodziłem. Na początek zostałem portierem. Praca ta od razu wniosła w moje życie szereg miłych zmian. Po pierwsze, byłem teraz lepiej - i czyściej - ubrany, ponieważ musiałem nosić uniform. Pozwalano mi nawet prać go codziennie w wannie. Nie musiałem też dzielić się nim z braćmi. Gdy tam pracowałem, nikomu nie wolno było pomylić mojego ubioru z innymi. Zasadę tę wprowadził ojciec. Praca dawała mi jeszcze jedną korzyść - zacząłem lepiej się odżywiać. Nie tylko jadałem kiełbaski - był to po prostu mój przydział - lecz także dostawałem każdego dnia porcję bułek i frytek. Nie traktowałem tego jak dar- /43 mowy przywilej - w końcu ciężko harowałem i starałem się, jak mogłem, żeby nie stracić posady. Działał też dodatkowy bodziec - obawa przed biciem w przypadku, gdyby z jakichś powodów mnie wylano. Nie miałem więc większych powodów do zmartwień. Nie trwało to długo, gdy z portiera awansowano mnie na porządkowego. Musiałem przychodzić do pracy o wpół do szóstej?by wszystko przygotować. Byłem „ustawiaczem". Oznaczało to umycie podłóg, przygotowanie kuchni oraz oczyszczenie grilli do bułek i smażarek do frytek. Szef zauważył, że jestem pojętnym pracownikiem. Stwierdził też, że jestem bystry - a mnie cieszyło uznanie, jakie mi okazywał. Po raz pierwszy w życiu doceniano mnie za to, że robiłem coś* dobrze, a fakt ten motywował do jeszcze lepszej pracy. Byłem o całe niebo sprawniejszym pracownikiem niż inni. Mój tydzień roboczy wynosił czterdzieści pięć godzin, a tygodniowy zarobek dochodził zwykle do dziewięćdziesięciu dolarów; całkiem nieźle jak na czternastolatka. Gdybym zdecydował się tam zostać, zapewne doszedłbym do stanowiska szefa. W pewnym momencie do sprawy wtrącili się rodzice. Ojciec nie lubił mojej pracy w McDonakTsie z dwóch powodów