Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. Oczywiście, że nie wiem... Uspokój się... Zaczekaj chwilę. Odwrócił się do Gandolfa i powiedział: — Jakieś piętnaście minut temu przed moim domem wybuchła bomba. — Boże! Czy ktoś jest ranny? — Nie. W domu była tylko Carla. Uszkodzone są frontowe drzwi i okno. Carla pobiegła zaraz do naszego syna, który mieszka w sąsiedztwie. Jest tam teraz z jego żoną i dziećmi. Paolo zawiadomił oczywiście policję. Generał przejął inicjatywę. Wziął do ręki telefon i polecił Carli, by Paolo zadzwonił do niego, gdy tylko wróci. Potem skontaktował się z żandarmerią i wydał kilka rozkazów. Ująwszy Bareste pod ramię poprowadził go do stołu i powiedział: — Oczywiście, musimy wracać, ale najpierw coś zjedz. Przydzieliłem do tej sprawy najlepszych ludzi. Dowodzi nimi pułkownik, który jest szefem brygady antyterrorystycznej. Zadzwoni do nas, gdy tylko dotrze na miejsce. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Bareste usiadł przy stole. Gandolfo nałożył na talerze makaron i nalał do kieliszków wina. — Podejrzewasz, kto to mógł zrobić? — zapytał. Bareste pokręcił głową. — Tacy ludzie jak my zawsze mają wrogów. To nieuniknione. — Ktokolwiek za tym stoi, będzie gorzko żałował — stwierdził stanowczo Gandolfo. — Najwyraźniej nie wiedział, że się przyjaźnimy. Drogo za to zapłaci. Obaj mężczyźni jedli w milczeniu. Po chwili znów odebrali telefon. Dzwonił syn Bareste. Powiedział ojcu, że przed domem wybuchła niewielka bomba albo granat, nie wyrządzając większych szkód. Wspomniał, że w mieszkaniu roi się od policji i żandarmerii, a obok niego stoi pułkownik, który chce rozmawiać z generałem Gandolfo. Bareste przekazał mu aparat i wrócił do stołu. Generał najpierw wysłuchał pułkownika, a potem zadał mu kilka pytań i polecił, co ma robić. Bareste zrobiło się żal tego człowieka. Chodziło w końcu tylko o drobny incydent w kraju, gdzie zamachy bombowe i strzelaniny na ulicach były na porządku dziennym. Powiedział to synowi, gdy znów wziął do ręki telefon. Obiecał, że wróci do Rzymu w ciągu trzech godzin. — Oczywiście, zajmiemy się tą sprawą w specjalny sposób — oświadczył Gandolfo, machając trzymanym w dłoni widelcem. — W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Za pół godziny ruszamy w drogę — dodał, spojrzawszy na zegarek. — Może lepiej pojadę sam — zaproponował Bareste. — Nie powinieneś marnować urlopu... Masz tak mało wolnego czasu! To błaha sprawa, i tak już dużo mi pomogłeś. Carla byłaby wściekła, gdybym nie przyjechał teraz do domu, ale 253 za dzień lub dwa postaram się wrócić... — Wskazał na telefon komórkowy. — Zostawię ci go, żebyśmy mogli być w kontakcie. Nie psuj sobie wakacji. Gandolfo udawał jeszcze przez chwilę, że się waha, ale jego przyjaciel był nieustępliwy. — Tak czy inaczej, Carla planowała odwiedzić pojutrze we Florencji swoją siostrę — oznajmił. — Będę więc z powrotem najpóźniej w środę... Zostaw mi coś do upolowania. Umowa została zawarta. Po upływie trzydziestu minut pożegnali się przy samochodzie i Bareste odjechał. Była już ciemna noc. Gandolfo wrócił do kuchni. Umywszy naczynia i garnki poukładał je starannie. Potem postanowił napić się koniaku przy kominku, ale po paru łykach zaczął ziewać. Fizyczny wysiłek i górskie powietrze dały mu się we znaki. Wziął z kominka przenośny telefon, położył go na nocnej szafce, przebrał się w jedwabną piżamę i trzy minuty później chrapał już w najlepsze. 81 Michael zadzwonił tuż po dziesiątej. W „Pensione Splendide" zjedzono właśnie kolację i wszyscy siedzieli przy barze, pijąc kawę expresso i koniak. Juliet poszła już spać. Creasy podniósł słuchawkę i odebrał krótką wiadomość. Czarna msza miała odbyć się w niedzielę wieczorem w miejscu odległym o godzinę jazdy od Rzymu. Michael wiedział tylko tyle. Giną obiecała po niego przyjechać. Miał być sam. Powiedziała mu, że zostanie zrewidowany. Nie może mieć broni ani nadajnika. Zgodził się dać jej połowę sumy, której zażądała. Resztę miała dostać następnego dnia. Creasy powiedział mu, że opracowali alternatywne plany operacji, ale czekają nadal, co Satta wyciągnie z Gandolfa w ciągu najbliższych paru godzin. Zamierzał zadzwonić jeszcze do Michaela rano. Odłożywszy słuchawkę stwierdził: — Trzeba koniecznie ustalić, gdzie ma się odbyć ta msza. Inaczej będziemy musieli pojechać za Michaelem i tą kobietą. Niełatwo będzie ich śledzić. Jens był obok Creasy'ego. Sowa siedział przy stole ze słuchawkami na uszach. Nie interesowała go ich rozmowa. Guido stał za barem, czyszcząc szkło. — Nie chciałbym znaleźć się w takim położeniu jak Michael, nie mając broni ani obstawy — stwierdził. Creasy wzruszył ramionami, mówiąc: — Ale poradziłbyś sobie... Byłem już świadkiem różnych twoich wyczynów. Guido uśmiechnął się, mrugnął do Jensa i powiedział: — Pewnie, powinniśmy obaj trafić do domu wariatów... — Ty już trafiłeś — stwierdził poważnie Duńczyk. — Nazywa się: „Pensione Splendide". Martwi mnie tylko, że jestem tu razem z tobą... — Uśmiechnął się i zamówił następnego drinka. Pół godziny później otrzymali kolejną wiadomość. Dzwonił Satta. Wiedząc, że przez telefon komórkowy nie powinien zbyt dużo mówić, powiedział jedynie: — Na razie wszystko w porządku. Jego przyjaciel wyjechał. W domu zgasły światła. Chłopcy wejdą zaraz do środka. Zadzwonię, kiedy będzie już po wszystkim. — Najważniejsze jest miejsce — powiedział Creasy. — Musimy wiedzieć chociaż w przybliżeniu, gdzie to ma się odbyć... Chodzi o niedzielny wieczór. 255 — Zrozumiałem — potwierdził Satta. Połączenie zostało przerwane. Creasy odłożył słuchawkę, wypił jeszcze łyk koniaku i spojrzawszy na zegarek, oznajmił: — Teraz wchodzą do akcji Maxie i Frank. Bareste wrócił do domu zgodnie z planem. Satta zadzwoni, kiedy się czegoś dowie. Potrwa to pewnie z godzinę. Guido sięgnął pojedna ze stojących za nim butelek. 82 Generał miał lekki sen, ale niczego nie usłyszał. Gdy otworzył oczy, oślepiło go ostre światło. Odwrócił głowę, nie mogąc zebrać myśli. Jeszcze do końca się nie obudził i nie bardzo wiedział, gdzie jest. Promień światła przesuwał się po drewnianych ścianach. Ktoś oświetlał pokój latarką. Generał uświadomił sobie wreszcie, gdzie się znajduje. Był w myśliwskim domku w górach