They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Jakaś odległa iskierka woli nadała sztywność jego nogom. Stał, ignorując ból, zamykając oczy, aby nie patrzeć na to, co działo się z najwspanialszą armią w historii zachodu. Z daleka, z bardzo daleka dobiegał go szczęk mieczy, gdy żołnierze wschodu dotarli do pierścienia otaczających go ludzi. Stracił przytomność. Jakiś żołnierz pociągał barona Hardle’a za wolną rękę, starając się zwrócić jego uwagę. – Panie. Panie! Hardle obrócił się na pięcie, tnąc ostrzem. Żołnierz zrobił unik, przewidziawszy cios. Hardle rozpoznał go. – Przepraszam, żołnierzu. O co chodzi? – Jesteś potrzebny na górze. Król jest nieprzytomny. Gjerdrum nie żyje. Hardle odstąpił od walki, spojrzał na szczyt wzgórza. Straż królewska stała w szyku do boju na śmierć i życie. Ujrzał króla uwieszonego u ramion swoich ludzi. – Bardzo z nim źle? – Mocno poturbowany, ale rany nie zagrażają życiu. Zemdlał. Ma połamane żebra. Hardle skierował się w górę zbocza. – Wyprostuj ten sztandar, żołnierzu! – zagrzmiał. – Trochę godności. Dotarł na wierzchołek wzgórza, rozeznał się w sytuacji. Nie wyglądała dobrze. Ci, którym udało się wyrwać, nadal uciekali, nie zawracając, żeby pomóc swoim towarzyszom. – Bądźcie wszyscy przeklęci! – zaryczał Hardle. – Oby wasze tchórzostwo zostało zapamiętane na zawsze. Oby napisano pełne pogardy pieśni, w których wymienione zostaną wasze zhańbione nazwiska. Niech wasze dzieci plują na wasze groby. – Gdy już się tak rozkręcił, rzucanie przekleństw niemal go bawiło. – Szkoda, że nie ma tutaj Prataxisa, żeby to opisać – mruknął. – Wspaniałe ostatnie słowa łajdaka Nordmena. Talison! Ty odziany na żółto bydlaku, zabieraj się ze swoimi ludźmi na dół i sformuj linię obrony. – Łagodniejszym tonem dodał: – Musimy jakoś przerwać tę bijatykę. Ty, ty i ty. Idźcie tam i wystraszcie resztę koni. Pognajcie je w dół wzgórza. – Panie, jeśli je pogonimy, jak my... – Nie kłopocz swojej ślicznej główki tym, jak się stąd wydostaniesz, kochany. Nie wydostaniesz się. Chyba że przetrzepiemy skórę tym bydlakom. Jeśli czegoś spróbujesz, osobiście skrócę cię o głowę. Czy wyrażam się jasno? Ktoś jeszcze czegoś nie rozumie? Po piętnastu minutach wydawania rozkazów niemal odzyskał panowanie nad sytuacją. Niemal. Nieobecność żołnierzy, którym udało się uciec, przeważyła szalę. Gdy już był pewny, że nic nie można zrobić, popatrzył w dół na kwaterę główną wroga i wymamrotał: – Wy, tervola, nie wiecie, co dzisiaj zabijacie. Kavelinie, opłakujemy cię, zanim obróciłeś się w proch. – Szturchnął stojących obok żołnierzy, starając się zwrócić ich uwagę. – Ty, ty i wy wszyscy. Zacznijcie skandować: Baxendala, Palmisano. Żeby nigdy tego nie zapomnieli. Koniec zbliżał się powoli, ale nieubłaganie. Szaleństwo dowódców przywiodło wielu żołnierzy wschodu do niepotrzebnej zguby. Ci wielcy głupcy bowiem chcieli dużo więcej niż tylko zwycięstwa. Nic nie było w stanie ich zadowolić. Jeden po drugim padali najlepsi ludzie Kavelinu. Hardle był jednym z ostatnich. Zginął z przekleństwem na ustach, przeznaczonym nie dla wrogów, lecz dla swoich towarzyszy, dla tych z jego warstwy społecznej, którzy teraz mogli zrobić z królestwem, co chcieli. 24 Rok 1016 OUI Niski, krępy tervola w masce niedźwiedzia obchodził wolno wierzchołek wzgórza, przestępując nad okaleczonymi ciałami i zmiażdżonymi kończynami. Zachodzące słońce rzucało długie cienie na pole bitwy. Wrony podrywały się stadami, gdy przechodził. Brzęczały muchy, unosząc się i opadając całymi chmarami. Roiły się w oczodołach poległych, składając w nich jaja. – Skąd one się biorą? – mruknął tervola. – Dlaczego wiatr ich nie przegna? – Słucham, lordzie Ssuma? – Nic, lordzie Lunyu. Powiedz mi, czy doniesiesz o tym jako o wielkim dniu w historii imperialnych sił zbrojnych? – Wyglądasz na niezadowolonego, lordzie Ssuma. Rzeczywiście, lord Ssuma był niezadowolony. – To nie powinno się zdarzyć. Było to karygodne marnotrawstwo życia ludzkiego. – Ale widzieliśmy koniec Ragnarsona. – Lord Lunyu powiedział to tak, jakby to właśnie było kluczowym wydarzeniem współczesnej historii. – Na pewno? Całkiem sporo ich uciekło. – Nie on. Stał tutaj na szczycie wzgórza do końca. Poszukajmy ciała. Zaprezentujemy je przed zgromadzeniem tervola. – Nie zaprezentujemy. – Lordzie? – Są pewne granice, lordzie Lunyu. Chociaż nie podzielam twoich uczuć do Ragnarsona, rozumiem je. Ale nie pozwolę zrobić z jego zwłok eksponatu. Był godnym przeciwnikiem. Zasługuje na honorowe potraktowanie. Co więcej, jestem jego dłużnikiem. Ocalił mi życie w dniu, w którym wykończyliśmy Wybawiciela. Dobrze o tym wiesz. Przyglądałeś się temu z murów Lioantungu. Lord Lunyu zmarszczył brwi pod maską, ale nie protestował. Lord Ssuma cieszył się wielką popularnością. – Żałuję jego królestwa razem z nim – ciągnął Shihka’i. – Wracaj do księżniczki. Skończyliśmy tutaj. Donieś jej o wielkim zwycięstwie, jeśli odważysz się kłamać. Powiedz jej, że poślę na front matayangański tylu ludzi, ilu będę mógł. – Lordzie... – Idź, proszę, lordzie Lunyu. Jak zauważyłeś, nie jestem zadowolony. Chcę zostać sam. – Jak sobie życzysz, lordzie. – Lunyu odszedł. Shihka’i powoli zbliżał się do wierzchołka, omijając ciała. Gdzieniegdzie polegli żołnierze jeszcze oddychali urywanie, cicho pojękiwali, krzyczeli. Błagali o wodę w różnych językach. Poniżej jego ludzie zaczęli uprzątać pole bitwy. Dobijali rannych żołnierzy zachodu. Swoich zanosili do kwatery głównej. Obecni tam tervola zadecydują, których da się uratować. Większość tych, którzy przetrwali do tej pory, przeżyje. Tervola mieli Moc, która pomagała im w leczeniu. Shihka’i spojrzał ku północy, ku domowi czarodzieja Varthlokkura. Potrząsnął głową. Nie rozumiał tego. Człowiek nie powinien opuszczać swoich przyjaciół. Dotarł do miejsca, gdzie straż królewska stoczyła ostatni bój. Armia Kavelinu biła się dzielnie. Na tym wzgórzu wyrwano serce i flaki dwóm legionom Shinsanu. Shihka’i pomyślał, że trudno tu odróżnić prawdziwych zwycięzców i pokonanych. Jakie szaleństwo pchnęło Ragnarsona do przejścia przełęczy? Wszedł w pułapkę całkowicie świadomie... Nie. Nie świadomie. Był przekonany, że wojskami Shinsanu dowodzi lord Hsung. Nie przyszedłby, gdyby wiedział, że jest inaczej. A gdyby lord Hsung ciągle tutaj był, to szalenie ryzykowne przedsięwzięcie opłaciłoby się. Armia Zachodnia zostałaby starta z powierzchni ziemi