They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Ktoś szedł tędy i je porozrywał. Pająki nie miały czasu ich naprawić. — Czy jeszcze ktoś mieszka na krańcu szlaku? — Nie, nikt. To mógł być po prostu jakiś wędrowiec. Lecz ten trakt nie jest zbyt często używany. Kahlan ze zdumieniem zmarszczyła brwi. — Kiedy szłam przodem, było tu mnóstwo pajęczyn. Wciąż je musiałam zdejmować z twarzy i z rąk. — Właśnie o tym mówię — szepnął Richard. — Tamtą ścieżką nikt dzisiaj nie szedł. Za to tutaj nie ma żadnych pajęczyn. — Jak to możliwe? — Nie wiem. — Potrząsnął głową. — Albo ktoś nadszedł z lasów za ta skalną płaszczyzną i poszedł w górę szlaku; to trudna wędrówka — spojrzał dziewczynie w oczy — albo spadli tu z nieba. Mój dom jest za wzgórzem. Bądźmy ostrożni. Poszli w górę zbocza, uważnie obserwując las. Richard chciałby pobiec w odwrotnym kierunku, uciec stąd, lecz nie mógł. Nie ucieknie bez zęba, który dostał od ojca, bez dowodu, że jest strażnikiem, nie złodziejem. 36 Dotarli na wierzchołek wzgórza i przycupnęli przy wielkiej sośnie. Popatrzyli na dom. Okna były wybite, zawsze zamknięte drzwi stały otworem. Wokół walały się rzeczy Richarda. Chłopak wstał. — Został splądrowany, jak dom mojego ojca. Kahlan złapała chłopaka za koszulę i pociągnęła w dół. — Richardzie! — szepnęła gniewnie. — Twój ojciec też mógł wrócić do domu i ujrzeć to samo co ty teraz. Może pobiegł, tak jak ty chciałeś to uczynić. A oni tam na niego czekali. Oczywiście miała rację. Richard przeczesał palcami włosy, zamyślił się. Znów spojrzał na dom. Tylna ściana była zwrócona ku lasom, frontowa — ku polanie. To jedyne drzwi. Każdy by się spodziewał, że wbiegnie właśnie tędy. Tu czekaliby, gdyby byli w środku. — Tam, w domu, jest coś, co muszę mieć — szepnął. — Bez tego nie odejdę. Zakradniemy się od tyłu, wezmę to i odejdziemy stąd. Wolałby, żeby Kahlan z nim nie szła, ale nie chciał jej zostawić samej na ścieżce. Weszli w las, z daleka omijając dom, przedarli się przez splątane zarośla. W końcu dotarli do miejsca, skąd Richard mógł dotrzeć na tyły domostwa. Dał dziewczynie znak, żeby zaczekała. Bardzo jej się to nie podobało, lecz nie ustąpił. Jeśli ktoś jest wewnątrz, to przynajmniej jej nie dostanie. Kahlan została pod świerkiem. Chłopak ostrożnie ruszył w stronę domu, starał się stąpać wyłącznie po igliwiu, omijając zeschłe liście. Wreszcie zobaczył okno sypialni i zamarł, nasłuchując. Wokół panowała cisza. Podchodził wolniutko, serce mu waliło. Coś się poruszyło na ziemi. Obok stopy chłopaka pełzł wąż. Zatrzymał się i poczekał, aż gad zniknie. Dotarł do wysmaganej deszczem tylnej ściany domu, oparł dłoń na drewnianej ramie okna i ostrożnie zajrzał do środka. Prawie cała szyba została wybita, w sypialni panował straszliwy bałagan. Poszarpano pościel. Podarto cenne księgi, a ich karty walały się po podłodze. Drzwi do frontowego pokoju były uchylone, lecz Richard nie mógł dostrzec, co się za nimi kryje. Same się zawsze uchylały akurat tyle, chyba że podłożył klin. Chłopak wsunął głowę przez okno i spojrzał na łóżko. Tuż pod oknem stał stelaż, na nim, tak jak je zostawił, leżał plecak i rzemyk z zębem. Sięgnął po nie ostrożnie. Coś zaskrzypiało we frontowym pokoju, znajomy dźwięk. Richard zdrętwiał ze strachu. Tak skrzypiał jego fotel. Nigdy nie mógł się zdobyć na naprawę, wydawało mu się bowiem, że to część osobowości mebla. Cofnął się bezszelestnie. Nie ma wątpliwości — ktoś jest we frontowym pokoju, siedzi w fotelu i czeka na Richarda. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch i spojrzał w prawo. Na próchniejącym pniaku, przyglądając mu się, siedziała wiewiórka. Tylko nie zacznij mnie przepędzać ze 37 swego terytorium, błagał ją w myślach. Zwierzątko spoglądało na niego długą chwilę, potem przeskoczyło na drzewo i znikneło. Richard odetchnął i znów zajrzał przez okno. Drzwi były tak samo uchylone. Sięgnął pospiesznie po plecak i rzemyk z zębem, z obawą nasłuchując szmerów z tamtego pokoju. Nóż leżał na małym stoliku przy łóżku. Nie dosięgnie go, trudno. Ostrożnie wyciągnął plecak, uważając, by nim nie uderzyć w resztki szyby. Dzierżąc zdobycz, wracał szybko i bezszelestnie tą samą trasą, którą tu przyszedł, z trudem się powstrzymując, by nie biec. Często się oglądał za siebie, sprawdzając, czy nikt za nim nie idzie. Zawiesił rzemyk na szyi, ząb wsunął pod koszulę. Zawsze dbał o to, żeby nikt go nie widział; mógł nań patrzeć tylko opiekun sekretnej księgi