Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ten ostatni tom przynosi zresztą zmianę w poetyce Żytomirskiego, po prostu odciska się tu wpływ Różewicza. Ale i ten tom, składający się z poetyckich relacji z podróży, nie wnosi niczego olśniewającego. W istocie pewien skok jakościowy zaznaczy się dopiero na emigracji. Żytomirski wydał tutaj tomy Odebrano mi Polskę (1969), Tryptyk miłosny (1970) i Sonety (1970). Tu dochodzi do głosu swoisty konceptualizm: Ty jesteś miejscem jesteś również oddaleniem Dali nie sposób skrócić miejsce pozostanie miejscem i wtedy nawet kiedy będzie dla mnie nie miejscem z krwi i ciała ale miejsca cieniem Miejsce to ty więc trwasz więc trwasz w nim nieskończenie Lecz ty i dal i dal więc znikasz nieustannie Miejsce to wierzba róże dom na tylnym planie miejsce to dom i ty i nic prócz tego nie wiem Nie jedno wiem że jeśli nigdy już na taras nie wyjdziesz witać dzień swój nowy dzień goryczy jeśli myśl nie wystarczy by się znaleźć zaraz gdzie dom gdzie ty gdzie rozpacz gdzie nasz pies skowyczy nie będzie tego miejsca tylko plama szara Wśród innych domów Pustka Rzecz która jest niczym ( Sonety, V) Poza wszystkim ten sonet może stanowić niezły pochop do rozważań na temat roli i form klasycznych, i interpunkcji w poezji. Jak wieść niesie, we Francji z interpunkcji zrezygnował Apollinaire, w Polsce – Czechowicz. Żytomirski – już po lekcji Różewicza – wrócił do sonetu, utrzymał duże litery na początku zdań i – równocześnie stworzył tekst dwuznaczny i tak pozornie powikłany jak Pieśń Piąta Szarzyńskiego. Żytomirski, co jest rzadkością, debiutował jednak nie wierszami, a podobnie jak Ozga- Michalski – prozą. Po czym przyszedł dramat. I tych dramatów też było niemało. Po wojnie 100 znaczny rozgłos zyskał utwór Dzień w Pompei (1961), a idzie oczywiście o dzień ostatni. Dramaty Żytomirskiego bywały zresztą od poezji nie bardzo odległe, co najlepiej widać na przykładzie Dwojga ludzi (1970), gdzie Aktor i Aktorka zakładając coraz to nowe maski przeżywają całe swoje dalsze życie. Jest w tym jakieś podobieństwo do Biografii Frischa, nie na korzyść Żytomirskiego, niestety. Ale popatrzmy: AKTORKA (nie patrząc na partnera) Jałowa jest moja starość krąży nade mną ptak czarny AKTOR Skrzydłami w pustkę bije skrzydła ma z mej samotności zrodził się z pustki w pustkę podąża AKTOR Pustka jest życiem AKTORKA Pustka jest śmiercią AKTOR Ptak jest pustką AKTORKA Ptak jest śmiercią RAZEM Krąży nad nami ptak czarny AKTOR Samotność jest we mnie AKTORKA Śmierć jest we mnie AKTOR (zwraca się do partnerki) Czy trzeba było się nam rozstawać (AKTORKA milczy) RAZEM Samotność jest pustką śmierć jest pustką życie jest pustką Stanisław Wygodzki Stanisław Wygodzki (1907-1992) jest uważany za prozaika do tego stopnia, że nikt prawie nie pamięta, że to raczej poeta... Przynajmniej wedle liczby wydanych książek, ale chyba nie tylko. Po prostu Wygodzki pisał o polityce, a o tym łatwiej pisać prozą. Co prawda Wygodzki, Polak przecież, debiutował w Moskwie w 1933 tomem Alarm. Przedtem jednak pisał w „Wiadomościach Literackich”, a i potem wydał w Polsce parę książek. Ciekawe, że jedna z nich wyszła w ostrzeszowskiej bibliotece „Okolicy Poetów” ( Żywioł liścia – 1936). To była w ogóle ciekawa kombinacja futuryzmu z „drugą awangardą”. Oczywiście opisowość musiała autentystom jakoś tam odpowiadać. Ale nie to jest w tym wypadku najważniejsze. Wygodzki był związany z lewicą. Pisał dytyramby i na cześć Dzierżyńskiego, i na cześć Stalina. W poetyce znowu nieco skamandryckiej, nieco broniewskiej, nieco futurystycznej, nieco „drugiej awangardy”. Ważne w tym wypadku, co, a nie jak. Ale... Po wyjeździe Wygodzkiego w 1967 do Izraela, żegnano go wonnymi, jak zwykle w takim przypadku, artykułami, Czytamy komentarz Putramenta w VII tomie P ół wieku: Miał w swoim życiorysie kartę tak potworną, jak chyba nikt z ludzi w jego sytuacji okupacyjnej. Aresztowano go razem z żoną i córką i wieziono do Oświęcimia. Nie miał złudzeń co do losu, który ich tam czeka. Miał przy sobie proszek cyjankali. W przeddzień wyjazdu do Oświęcimia podzielił proszek na trzy części. Wszyscy troje potknęli swoje części. On wyżył. Wygodzki wydał w Polsce po wojnie kilka tomów poetyckich. Z nich najbardziej osobisty i uwagi godny jest Pamiętnik miłości (1948). Ale te same motywy, tragicznie pomnożone, powracają i później. Tak to wygląda w londyńskim tomie Drzewo ciemności (1970): 101 Budzę się, zrywam, słucham, słucham– nie ma nikogo, martwo, spokój, pusto w mieszkaniu, cisza głucha, późnego lata noc głęboka, pies przed domem na łańcuchu milknie i krwawo łypie wokół nieprzyjaźnie, uparcie, skrycie; a ja milczę, milczę, milczę w pieskim, ludzkim, wilczym skowycie. ( 8) Można by to komentować. Wolę jednak zamiast rozważań, jak rozpacz może służyć poetom, zacytować jeszcze jeden wiersz izraelski, o pięć lat późniejszy, z tomu Podróż zimowa (1975), co przecież nie może się całkiem nie kojarzyć z Baśnią zimową pozbawionego ojczyzny Heinego: 26 października, wieczorem przyszły pierwsze deszcze, nie widać kropel, słychać każdą, jak stawia na liściu mokrą stopę, a on się ugina, prostuje i znowu – Tej nocy w Givataim krzewy pachniały jak w Polsce – trawa wilgotna, kładka nad rowem. Przychodźcie, deszcze, przychodźcie, przychodźcie jeszcze i jeszcze. ( 2) Tak, rozpacz też może być „sposobem na życie”. Na jakie życie? Można by przy okazji podumać nad zwodniczością tematu politycznego, bo przecież poezja Wygodzkiego była w swej pierwszej połowie niemal bez wyjątku polityczna. Wystarczyła zmiana punktu widzenia, by wszystko to zawisło dosłownie w próżni