Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jeśli w tym samym piśmie wspomnimy o przydziałach ziemi, niewolnictwie czy taryfach celnych, Jamaillczycy pomyślą, że chcemy stawiać jakieś warunki. - A dlaczego nie mogą sobie tak pomyśleć? - spytała Kupcowa Lorek. Była wysoka i tęga. Walnęła pięścią w stół. - Odpowiedzcie mi najpierw na kilka pytań. Po co trzymamy zepsutego młodzika w pięknej komnacie, z której ten wstrętny dzieciuch robi chlew? Dlaczego karmimy go naszym najlepszym jadłem i poimy doskonałymi winami, skoro on uważa nas za odrażających i pozbawionych honoru? Sprowadźmy go tutaj i każmy na nas popatrzeć. Wykąpmy go raz czy dwa w Rzece Deszczowej, potem niech miesiąc ciężko popracuje. Wtedy zacznie nas szanować. A wówczas przehandlujemy jego życie za wszystko, czego pragniemy. Po tym wybuchu zapadło milczenie. Wreszcie Kupiec Kewin - jak gdyby nigdy nic - odpowiedział na uwagę Keffrii, która już jakiś czas temu zauważyła, że członkowie rady wyraźnie ignorują krótkie napady złości Kupcowej Lorek. - Do kogo wyślemy taką informację? Towarzyszka Serilla podejrzewała, że w spisku bierze udział sporo jamaillskiej szlachty. Niektórzy możni prawdopodobnie gniewają się, że zachowaliśmy władcę przy życiu. Zanim się pochwalimy, że pokrzyżowaliśmy im plany, może powinniśmy się dowiedzieć, kto stoi po naszej stronie. Kupiec Polsk odchylił się na krześle. - Pozwólcie, że stary głupiec coś wam zaproponuje. Pozbądźmy się Cosga. Wsadźmy dzieciaka na statek i odstawmy tam, skąd przybył. Niech inni sobie z nim radzą. Mogą go zabić, jeśli mają na to ochotę. Jego los zupełnie mnie nie obchodzi. Przy wiążmy mu kartkę do szyi, że skończyliśmy wszelkie układy zarówno z nim, jak i ze stolicą. Napiszmy, że od tej pory zamierzamy żyć po swojemu. Potem wyrzućmy Chalcedczyków z naszych zatok, rzek i mórz. Pozbądźmy się ich na dobre. Wielu Kupców pokiwało głowami, tylko Jani Khuprus westchnęła. - Kupcze Polsku, postępujesz nieuczciwie, wygłaszając takie sądy. Wiesz, że wielu z nas chętnie ci przytaknie, tyle że sprawa nie jest taka prosta. Nie możemy ryzykować równoczesnej wojny z Chalced i Jamaillią. Trzeba zjednać sobie jedno z miast. Niech będzie nim stolica. Kupiec Kewin gwałtownie potrząsnął głową. - Sprzymierzmy się z Jamaillią, a potem dowiedzmy, kto kogo wspiera. Prawie nic nie wiemy na temat stolicy. Boję się, że musimy przez ten czas gościć u siebie satrapę. Ma się u nas czuć jak najlepiej. Zatrzymamy go jeszcze przynajmniej przez kilka tygodni, w trakcie których wyślemy do Jamaillii statek pod białą banderą... z delegatami. Niech się rozeznają w tamtejszej sytuacji. - Czy jamaillczycy uszanują białą flagę? - spytał ktoś. - A piraci? - wtrącił inny kupiec. - A chalcedzcy najemnicy? Mamy przepłynąć obok nich tam i z powrotem? Wiesz, jak długo może potrwać taka podróż? Wiesz, co pozostanie do tej pory z Miasta Wolnego Handlu? Może pod wpływem wzmianki o domu... tak czy owak, nagle wszystkie szczegóły stały się dla Kefirii absolutnie jasne. Wiedziała już doskonale, co wnosiła do tego zebrania. Dokładnie to samo, co przywieźli jej antenaci, przybywając na Przeklęte Brzegi - na wrogie sobie terytorium, na którym postanowili zamieszkać. Odwagę i rozum. Keffria była nieodrodną córą swych przodków. - Nie musimy płynąć do Jamaillii, by się rozeznać w sytuacji politycznej - zauważyła cicho. W jednej chwili wszystkie zawoalowane twarze przy stole odwróciły się do niej. - Odpowiedzi, których szukamy, znajdują się w Mieście Wolnego Handlu. Tam przebywają zdrajcy, którzy życzą młodemu władcy śmierci i pragną rozdzielić między siebie nasze ziemie albo popisać się przed Chalced. Kupcy i Kupcowe, jeśli chcemy rozpoznać naszych przyjaciół, nie musimy wcale płynąć do Jamaillii. Wystarczy dotrzeć do mojej rodzinnej osady. Tam dowiemy się, kim są nasi wrogowie, zarówno w Mieście Wolnego Handlu, jak i w Jamaillii. Kupcowa Lorek ponownie walnęła pięścią w stół. - Jak się mamy tego dowiedzieć, Kupcowo Vestrit? Zapytać ich uprzejmie? A może sugerujesz, żebyśmy wzięli jeńców i wycisnęli z nich informacje? - Ani jedno, ani drugie - odparła Keffria. Rozejrzała się po zawoalowanych twarzach. Sądząc po nagłym milczeniu, wszyscy z uwagą jej słuchali. - Mogłabym uciec do nich i spróbować zyskać współczucie. Pomyślcie sami. Piraci porwali mojego męża Chalcedczyka, a ja musiałam opuścić dom. Powiem, że córka i syn zginęli podczas porwania satrapy. Uwierzą, że sympatyzuję z nimi. Później wypytam ich o ważne sprawy, wrócę tutaj i przekażę wam zdobyte nowiny. - To zbyt ryzykowne - odezwał się Kupiec Polsk. - Nie masz im wiele do zaoferowania - zauważyła Kupcowa Freye