They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Żebrak wyczuł jego obecność. - Jest tam kto? - zawołał - człowiek...? Nie, zwierzę... Czworonożne. Pies... Duży pies... Chodź tutaj, dostaniesz kiełbasy. Dobrzy ludzie dali mi ją... a ja nie jadam takich wulgarnych wędlin. Holding, choć w zasadzie roślinożerny, spożył ofiarowane pęto, ale pogłaskać się nie dał. To znaczy uskoczył, i Sam go zaledwie musnął kostropatą dłonią... - Dalmatyńczyk albo bokser z ciebie, piesku... No, daj głos! Poznam rasę po głosie. Chyba żeś kundel. Oczywiście świnka nie mogła zaszczekać, nawet gdyby chciała. - No, nie bądź taki dziki... Też pewnie jesteś sierotą... Gdybyś zechciał, połączylibyśmy siły. Ale do tego musiałbyś umieć nosić kapelusz... Mojego poprzedniego kumpla. Astora, diabli wzięli... No cóż, nazwałbym cię Astorem II. Zgadzasz się? Holding nie odpowiedział, ale jego milczenie zostało potraktowane jako znak zgody. Następny dzień był dla obu początkiem prosperity. Żebrak nie mógł nadziwić się ludzkiej hojności, gdy przeliczał zawartość kapelusza... - I tyle papierowych... Dwójka... Piątka... Cholera, dwie dziesiątki. Przynosisz mi szczęście, Astorku. Banknoty były jednakowego formatu. W jaki sposób niewidomy 55 rozróżniał ich nominały, pozostało dla Williama tajemnicą. Przez pewien czas obawiał się, że ktoś może skojarzyć go ze wściekłą maciorą, ale nic takiego nie zaszło. A ludzie od dawna przestali dziwić się czemukolwiek. Zresztą w innej części kraju grasował żebrak, który potrafił nawet żółwia przyuczyć do zbierania jałmużny, a jak wiadomo żółwie charakteryzują się niewielką siłą przebicia. Sam również nie zorientował się, kto mu towarzyszy, co najwyżej dziwiły go stałe śmiechy przechodniów. - Musimy wyglądać jak dwie niezłe pokraki, piesku, skoro tak się z nas śmieją... A może ty jesteś krzyżówką ratlera z bernardem, co?... Ale niech się śmieją, byleby płacili. Po paru dniach Holding urozmaicił swój repertuar, odstawił kapelusz i w takt gitarowej muzyki wycinał hołubce i stepował kopytkami. Ludzie śmiali się do łez... Holding zaczął również sterować trasą podróży. Samowi było to, zdaje się, obojętne. Jak większość spraw doczesnych. - Nawiasem mówiąc, drogi przyjacielu, żebrakiem zostałem z wyboru i ekstrawagancji. Nigdy nie bawiło mnie życie z odziedziczonych kapitałów czy innych zasiłków. Zobaczysz, i ty polubisz to życie włóczęgi. Gdybyś ty był jeszcze papugą, stary... Porozmawialibyśmy sobie. Choć i bez tego masz łeb do interesów... Wieczorami Sam, po podliczeniu kasy, przebierał się w przyzwoitsze szaty i niósł utarg do banku, powracał zazwyczaj z jakąś butelczyną, z której część odlewał na miskę dla wspólnika. Pił niestety marne trunki i nic nie wskazywało, że pewnego dnia przerzuci się na ulubiony przez Willa gin z tonikiem. Przed snem ślepiec lubił filozofować na tematy oderwane, a im bardziej alkohol mącił mu umysł, tym mocniejsze stawały się jego wypowiedzi. Któregoś dnia rzekł: - Najbardziej nie lubię słuchać, co mówi tłum, a mam świetny słuch, myślisz, że nie orientuję się, że nami gardzą, dają grosze, ale gardzą... A ostatnio tyle razy słyszałem to obelżywe słowo: świnia... Bez krzty taktu... Jak mogą tak o mnie mówić? Jakim prawem? Burżuje! Holding nie mógł niestety sprostować, że ten epitet nie odnosił się bynajmniej do żebraka, który walczył akurat z atakiem czkawki. - E tam, sentymenty, wszyscy jesteśmy świnie! Człowiek jest świnią, pies jest świnią. Wszyscy! W zależności od sytuacji. Sytuacja czyni nas takimi, jakimi się stajemy. Nie wierz, piesku, w ukształtowane osobowości. Nie ma egoizmu, nie ma altruizmu. Istnieje tylko głupota bądź mądrość i wynikający z propocji między nimi współczynnik wyrachowa nia. Pół roku wcześniej docent wyśmiałby podobne teorie. Obecnie całkiem serio zastanawiał się, czy niewidomy nie ma racji. Wędrówka u boku żebraka pozwoliła mu wrócić do równowagi, skończyły się przerażające majaki senne, z żalem zauważył, że coraz rzadziej śni mu się Lucy. A i do nowej powłoki jakby przywykł. I tak szli. Do celu pozostało około stu kilometrów; żebrak głośno przechwalał się, ile zamierza uzyskać od hojnych mieszkańców Holliday Spring. Tego wieczoru koczowali nad zbiornikiem wodnym. Stan wody był niski, toteż w wielu miejscach potworzyły się wysepki i zatoczki. Świnka postanowiła skorzystać z okazji i pobiegła się wykąpać. W zamiłowaniu do higieny przewyższała wielokrotnie Bezokiego Sama. I wtedy nieoczekiwanie na betonowym obramowaniu pojawił się Burt Jones - domokrążca