Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
I wiesz co? Wróciła do Vernona po sześciu tygodniach. - Dal! Powiedz mi tylko, co właściwie ma brak panowania nad sobą Althei Landis do tego, że moja córka Lula została porwana przez potwornego szalonego faceta? - Marietto! Sailor Ripley nie jest wcale ani mniej, ani bardziej szalony od któregokolwiek z naszych znajomych. - Och, Dal, to zwyczajny męt. Tego właśnie unikałyśmy przez całe życie, a teraz moje dziecko znalazło się na jego łasce. - Zawsze miałaś skłonności do wpadania w panikę, Marietto. Kiedy w pięćdziesiątym dziewiątym Enos Dodge nie zaprosił cię od razu na bal kotylionowy wydany przez Beau Regard Country Club, wpadłaś w panikę. Groziłaś, że się zabijesz albo przyjmiesz zaproszenie od Biffa Bethune'a. I co się 74 stało? Okazało się, że Enos Dodge pojechał z ojcem do Fayetteville i zaprosił cię dwa dni później. To nie jest dobra chwila na panikowanie, kochanie. Powinnaś się opanować i robić co należy. - Zawsze mnie wspierasz, Dal. - Daję ci właśnie to, czego ci brakuje. Opieprz. - Brakuje mi teraz Luli, bezpiecznej i w domu. - Bezpiecznej? Bezpiecznej? Cóż to za pomysł! Czy ktoś gdzieś był kiedyś bezpieczny choćby przez sekundę? Dalceda dopiła ostatnią kroplę wermutu. - Masz jeszcze w domu trochę tego czerwonego octu? - zapytała. Marietta podniosła się, weszła do spiżarni i wróciła z nową butelką. Odkręciła ją i nalała Dalcedzie, a potem dolała sobie i wreszcie usiadła. - A co z tobą? - spytała Dalceda. - Co ze mną? - Kiedy po raz ostatni byłaś z facetem? A przynajmniej po-szłaś z kimś do łóżka? , Marietta cmoknęła dwa razy, zanim odpowiedziała. - Najwyraźniej nie jestem zainteresowana - stwierdziła i pociągnęła długi łyk ze swojej szklaneczki. Dalceda wybuchnęła śmiechem. - A pamiętasz, jak opowiadałaś mi, co się działo, kiedy kochałaś się z Clyde'em? O jego stękaniu, które dobiegało gdzieś z dołu i brzmiało tak dziwacznie? Stare hałasy, sama tak to nazywałaś. Opowiadałaś, że czułaś się tak, jak gdyby pożerała cię jakaś nieokiełznana bestia, i że była to najwspanialsza rzecz, jaka ci się kiedykolwiek przydarzyła. - Dal, przysięgam, nienawidzę z tobą rozmawiać. Stanowczo za dużo pamiętasz. - Nie lubisz, kiedy mówię ci prawdę, to wszystko. Jesteś po prostu śmiertelnie przerażona, że Lula może czuć do Sailora to samo, co ty czułaś do Clyde'a. - Och, Dal, jak by mogła? To znaczy, myślisz, że to możliwe? Sailor to zupełne nic w porównaniu z Clyde'em. - A skąd niby to wiesz, Marietto? Mierzyłaś mu kiedyś? Dalceda wybuchnęła śmiechem. Marietta napiła się wermutu. 75 - A pan Smutas Farragut ciągle tu zagląda i węszy - odezwała się Dalceda. - Mogłabyś coś z nim zacząć. Albo z tym starym gangsterem Dzikookim Marcellem Santosem, przecież próbował cię podrywać, kiedy wyszłaś za Clyde'a? - Przestał, kiedy Clyde zmarł - prychnęła Marietta. - Pewnie zniechęciło go to, że teraz miałby szansę na powodzenie. - Najprawdopodobniej to samo przydarzyło się Louisowi Delahoussaye'owi Trzeciemu - powiedziała Dalceda. - Nie wydaje mi się, by prosił więcej niż dwa razy w ciągu ostatniego pół roku o imponującą liczbę nie tak znowu imponujących ośmiu i pół minut. - Dal? Myślisz, że powinnam nadal farbować włosy, czy raczej zostawić siwe? - Marietto, myślę, że obu nam przyda się po jeszcze jednej szklaneczce. NOCNE ŻYCIE - CHCIAŁABYM POSMAKOWAĆ ODROBINĘ NOCNEGO ŻYCIA - powiedziała Lula. - A ty? Sailor jechał wolno bonneville'em Napoleon Avenue, rozglądając się po okolicy. Była dziewiąta wieczór, znaleźli się w mieście Nunez w Luizjanie, tuż przy granicy z Teksasem. - Trudno powiedzieć, co się tutaj szykuje, kochanie - powiedział. - W takim miejscu lepiej nie pukać do niewłaściwych drzwi. - Może moglibyśmy gdzieś posłuchać muzyki. Mam ochotę na tańce. Moglibyśmy gdzieś zapytać - zaproponowała Lula. Sailor skręcił w lewo w Lafitte Road i zauważył stację benzynową Red Devil, gdzie jeszcze paliły się światła. - Ktoś tam może coś wiedzieć - powiedział i zatrzymał samochód. Podszedł do nich chudy osiemnastolatek z trądzikiem na twarzy, w brudnym żółtym kombinezonie i pogniecionej czarnej czapeczce bejsbolowej z czerwoną wyhaftowaną literą N. - Benzyny? - Jeszcze nam wystarczy, dzięki - odparł Sailor. - Szukamy jakiegoś miejsca, gdzie można by posłuchać muzyki i dałoby się też coś zjeść. Macie tu coś takiego? - Cornbread's - powiedział chłopak. - Tam grają country. Ale nie dają nic do jedzenia, tylko przekąski. Lula przesunęła się na fotelu i pochyliła w stronę Sailora. - A rock and roll? - spytała. - Mamy tu knajpkę, gdzie grają boogie-woogie, mniej więcej milę prosto Lafitte. Ale tam chodzą przeważnie czarni. - Jak się nazywa? - spytał Sailor. - Ciub Zanzibar. - Mówiłeś prosto i milę stąd? 77 -Mniej więcej. Koło skrzyżowania Lafitte z Galvez High-way. Droga stanowa 86. - Dzięki - powiedział Sailor. Okazało się, że Ciub Zanzibar mieści się w białym drewnianym budynku stojącym po lewej stronie drogi. Na fasadzie wisiał sznur kolorowych lampek. Sailor zaparkował bonne-ville'a po drugiej stronie ulicy i zgasił silnik. - Naprawdę masz na to ochotę? - spytał. - Zaraz się przekonamy - odparła Lula. Kiedy weszli do środka, grupa grała właśnie wolnego bluesa, a trzy czy cztery pary kołysały się na parkiecie. W sali stało około tuzina stolików i długi bar. Osiem stolików było zajętych, a przy barze stało lub siedziało sześciu czy siedmiu mężczyzn. Wszyscy byli czarni z wyjątkiem kobiety, która siedziała przy stoliku, paląc papierosa i popijając peari prosto z butelki. - Chodź - powiedziała Lula, biorąc Sailora za rękę i prowadząc go na parkiet. Grali Sugar Mama Johna Lee Hookera. Lula wtuliła się w Sailora i tak już została. Później muzycy przyspieszyli