They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Zacisnął wargi w bolesny grymas. Ari, Ari kochana, naprawdę kochana z tą swoją długą, szczupłą figurką, z chudą buzią, opromienioną uśmiechami. Tych uśmiechów było tyle. Każdy inny, każdy nowy. Przypomniał sobie i liczył w pamięci, i nie przypuszczał nawet, że nie on jeden będzie tak liczył i wyczarowywał w marzeniach uśmiechy Adrianki. Czy ją kiedy zobaczy? A gdy nawet zobaczy, to co z tego? Skończyło się wszystko. Jest teraz Żenia. - Ha, trudno, klamka zapadła - westchnął i położył się spać. Leżąc pomyślał, jak też zachowa się Imogenka przy śniadaniu po tych dzisiejszych łzach. Jest taka młoda, młodziutka i naiwna. To pierwsze przeżycie może być dla niej bardzo ciężkie. Była taka strasznie zawstydzona, płakało biedactwo. Spotkało go jednak rozczarowanie. Imogenka zjawiła się wystrojona, pachnąca, zalotna jak zwykle, a to trochę niemile uderzyło Karbowskiego. Wytłumaczył to sobie jednak, że Ineczka jest tylko bardzo zakochana i stara się swoje szczęście i miłość okazać. ** ** ** W pierwszych dniach sierpnia Żeniusia została panią inżynierową. Zamieszkali tuż przy fabryce, w ładnie umeblowanych trzech pokojach. Pani Klaudius była w siódmym niebie i jedynie myśl o starszej córce nie przestawała jej dręczyć. Co ona robi, gdzie się podziewa, czy Boże broń, nie weszła na złą drogę? Profesor napisał do Ari krótko i węzłowato o doniosłym fakcie w rodzinie i Adrianka wraz z Jackiem śmiała się serdecznie z Wiktora, że tak szybko się pocieszył. Nastała pora żniw. Ari ze zdumieniem ujrzała, że w polu nie pracują mężczyźni, tylko wyłącznie kobiety i w pocie czoła żną zboże sierpami. Pomagała więc Jaśmieniowej i myślała, że to istotnie jest barbarzyński kraj. Zauważyła też dziwne (według jej opinii) zjawisko w stosunku do niej samej. Oto wszyscy ci prości ludzie, którzy dziewczynę otaczali, zwykle surowi i spracowani, prześcigali się nawzajem, by jej usłużyć, okazać serce i tkliwość. Sama Jaśmieniowa, zapracowana jak wół w jarzmie, znalazła zawsze chwilkę czasu, by wyręczyć Adriankę w pracy domowej, której mała gosposia miała i tak niewiele. Leśniczy, surowy i despotyczny nawet dla własnej żony, wpadał co wieczór do gajówki, by przynieść "dziecku" jarzyn z dworskiego ogrodu lub pierwszych borowików, które znalazł w swej włóczędze po lesie, lub pokazać ubitego jastrzębia. Czasem zabierał Adriankę konno na objazd lasów i z zapałem odpowiadał na setne pytania dziewczyny. Leniwa Franusia starała się, by jej pani miała jak najwięcej wolnego czasu, a gajowi, którzy często zbierali się u Jacka, przynosili "panience" jabłka, orzechy, miód. Ari, będąc w rodzicielskim domu na ostatnim miejscu, doszła do przekonania, że tu, w tym zapadłym kącie, jest pierwszą osobą i ze śmiechem kazała się Jackowi nazywać "księżniczką". Przyczyna tej ogólnej sympatii była przecież zupełnie prosta. Ludzie zmęczeni ciężkimi warunkami życia i z natury nieprawdopodobnie leniwi, lubili patrzeć na rozpromienioną twarz Ari, na jej zapał, z jakim brała się do każdej roboty, na jej ustawiczną radość. Często mówili do Jacka: - A to udała się panu siostra, co to będzie za żona... za gospodyni! Ten mąż będzie miał raj w domu... W gajówce aże pachnie, tak czysto i miło. Dziewczyna, która przy pracy śpiewa, to skarb. Jacek więc rósł w dumę i szczęście, że ten skarb dla niego jest przeznaczony. Ari jednak dzień w dzień przyglądała mu się baczniej i więcej rzeczy niemiłych w chłopcu dostrzegała, ale wiedziała też, iż nie znaczyło to, by Jacek się zmienił, nie! On był zawsze taki sam jak dawniej, ale kiedy tam, w małym pokoiku widziała go tylko jednostronnie, teraz miała sposobność patrzeć drobiazgowo i dokładnie. - Jacuś, znów jesteś nie ogolony, cóż ty myślisz, że jestem garnek nie umyty, żebyś mnie wiechciem szorował? - Nie chce mi się, Ari, przecież i tak jestem ładny i podobam ci się. - No tak, ale wolę cię ogolonego. Wyciągała go na spacer. - Chodź, chłopcze, pokażę ci, gdzie położyłam mrówkom zdechłą myszkę. - Nie chce mi się, maleńka, co to ciekawego? - Ale przecież nic nie robisz? - Jak to nie robię, leżę i patrzę na ciebie. Stanowczo sfery zainteresowań mieli różne. Jacek do niczego się nie zapalał, niczym się nie entuzjazmował, Ari przeciwnie: ją zajmowało wszystko i na każdy objaw życia natury patrzyła miłośnie. Czasem przez myśl jej przebiegło: "Gdyby tak był ktoś, kto by mnie rozumiał, ktoś kochany"