They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

WypiBam szybko, kilkoma Bykami, kawa zd|yBa wystygn. - Czy musisz? - zapytaBa Maria przyklejajc si jeszcze mocniej do Piotra. - Musz. ObiecaBem dzi[ uzgodni termin spotkania autorskiego w Domu Kultury. A Justyna chce wysBa telegram do Ronalda. - A co si staBo? - zapytaBa Maria patrzc na mnie ze zdumieniem. 20 - Nic si nie staBo. Musz si do niego odezwa w koDcu. - Nie zrobiBa[ tego do tej pory? - Wyobraz stobie, |e nie. - Czas najwy|szy. ZeszBa z kolan Piotra i wzruszyBa ramionami. - Nie rozumiem tego - powiedziaBa szorstko. -Dobrze, |e chocia| ja napisaBam do niego. - Ty napisaBa[ do Ronalda? - A có| w tym dziwnego? Widocznie taki jest podziaB ról. - Nie rozumiem. - Widocznie moj rol jest zostawanie przy m|czyznach, których ty rzucasz, mamo. Jedzcie ju|. I niech ona wy[le ten telegram, na miBy Bóg, Piotrze. Maria wyszBa z pokoju. W progu, odwrócona do nas plecami, wzruszyBa ramionami jeszcze raz. - WstaD, Justyno -powiedziaB spokojnie Piotr. -WstaD i jedziemy. PoruszyBam gBow przeczco. - Nigdzie nie jad. Nie wysyBam |adnego telegramu. I nie przekonuj mnie. Mam cholernie dosy |ycia pod presj. Mam cholernie dosy dyktand. Mam cholernie dosy tego wszystkiego. - Przecie| sama chciaBa[ wysBa telegram. - Teraz nie chc. - A my[laBem, |e jeste[ pozbawiona histerii. WstaBam. - Widocznie zle my[laBe[. Gdzie jest moja torba? Przynie[ mi pBaszcz, prosz ci. Zmieni buty i zaraz bd gotowa. Jad z tob, ale nie wiez mnie na |adn poczt, nawet nie przeje|d|aj obok poczty. Nawet nie próbuj. - W porzdku - powiedziaB Piotr. PrzeszBam do pokoju, który przygotowali dla mnie. MieszkaBam tu ju| prawie dwa tygodnie, cigle jak w hotelu. RozpakowaBam tylko t walizk, w której miaBam swoje najbardziej osobiste rzeczy i prezenty przywiezione dla nich. ZdjBam domowe pantofle i zaczBam wkBada buty. Suwak 21 I  zaciB si, wiedziaBam, |e zaciBa go moja w[ciekBo[, bo] zazwyczaj chodziB lekko. Drzwi uchyliBy si i weszBa Maria. - Je|eli uraziBam ci czymkolwiek, to przepraszam - powiedziaBa, patrzc na mnie wrogo. - Jestem z wizyt w twoim domu, nie mog odpowiada zBym sBowem za go[cinno[. Suwak pu[ciB, wic zacignBam go do koDca i wstaBam. - My[l, |e bd musiaBa wyjecha wcze[niej, ni| to planowaBam, Mario. My siebie nie odnajdziemy. - Ja ciebie nie szukam. Ju| dawno przestaBam szuka, mamo. We mnie od lat wszystko jest wypalone do koDca. Im'' jestem starsza, tym mniej ciebie rozumiem. Tym mniej rozumiem to, co kiedy[ zrobiBa[. Gdybym miaBa dziecko... UrwaBa i odwróciBa gBow w bok krótkim, gwaBtownym ruchem. A we mnie wszystko zmikBo, bo ona nie miaBa dziecka i od Piotra wiedziaBam, |e nigdy nie bdzie miaBa. PodeszBam do niej. - Przestan i ja ciebie szuka, zobaczysz, |e wtedy to si jako[ uBo|y - powiedziaBam niepewnie. - Prosz ci o jedno, nie wyje|d|aj przed tym terminem, który zostaB ustalony. Prosz ci o to, mamo. Obiecuj, |e si postaram... - Nie staraj si, zostawmy to tak. L SpojrzaBa na mnie i zobaczyBam Bzy. - Postaram si - powtórzyBa nieporadnie