Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Jeśli to są faceci, a nie, powiedzmy, rośliny, mamuty czy po prostu automaty. - Może oni coś wymyślą - mruknął z nadzieją Biolog kiwając głową w kierunku Konstruktora i Automatyka. - Nic nie wymyślą - odpowiedział mu Automatyk, chowając do torby jakieś części wymontowane z badanego aparatu. To jest dla nas zbyt mądre- dodał. - Zdołaliśmy ustalić jedynie przeznaczenie kilku obwodów, a tu jest ich kilkaset. - Może spróbować z innym aparatem? - zapytał Astronom. - Z chęcią - odpowiedział Konstruktor, który właśnie skończył wymontowywać jakiś podzespół. - To co mam w ręku jest, jak mi się wydaje, systemem zasilania. Czegoś takiego w życiu nie widziałem. Potrzeba mi jeszcze kilka takich kawałków do prób. Już na Ziemi - dodał z naciskiem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Wszyscy byli jakby zawstydzeni. Nie wiadomo dlaczego. - Tak nie można - odezwał się wreszcie Astronom. - Czego nie można? - zdziwił się Automatyk. - No, tego, co my tu wyprawiamy. Tego rozwalania maszyn. - Znasz inny sposób ich otwarcia? - burknął nerwowo Automatyk. Wiedział przecież, że Astronom ma rację. - Dajcie spokój sentymentom! - włączył się Biolog. - Jak dotąd nikt się tu po nas nie zjawił. Może to świadczyć o całej masie rzeczy. Ale również i o tym, że ci faceci z góry po prostu zapomnieli o naszej obecności. To jest nasza jedyna szansa, żeby cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć. - Nie jestem pewien, czy nie powinniśmy próbować przedostać się do innej sali? - Astronom nie był wyraźnie przekonany do tego, co usłyszał. - Nic nie zdziałamy, dopóki nie będziemy mieli jakiego takiego pojęcia o tym, gdzie jesteśmy, jak działają te urządzenia, a przede wszystkim windy - powiedział Konstruktor tonem wyraźnie zrezygnowanym. - Może oni nie mają wind i poruszają się tylko w ten sposób, w jaki nas tutaj ściągnęli. Może w ogóle jesteśmy na innej planecie. Nie wiem. Dlatego musimy spróbować zrozumieć te maszyny. A ponieważ nic nie możemy powiedzieć na podstawie ich wyglądu zewnętrznego, więc będziemy je rozwalać dotąd, aż zrozumiemy coś, co nam pomoże uruchomić wyjście - dodał. - Albo ściągniemy ich tu do nas - poparł go Mechanik. - Jest to bardzo prymitywna forma nawiązywania kontaktu z obcą cywilizacją. Psycholog z pewnością by się złapał za głowę, ale teraz wydaje mi się to najrozsądniejsze - zgodził się również Geolog. - Pod warunkiem, że jeżeli po trzech godzinach nic nie wskóramy, to będziemy próbowali przedostać się do innej sali - zgodził się wreszcie Astronom. - Za parę godzin zachce nam się jeść. Za parę dni umrzemy z pragnienia - przypomniał im ponurą prawdę Konstruktor. Mamy więc niewiele czasu na zrozumienie techniki tych facetów. - Fakt. Wszystko zostało w rakietach. Jeśli więc nic nam nie wyjdzie z tymi maszynami, zaczniemy szukać rakiet - zdecydował Astronom. - Mamy trzy godziny. Moglibyście więc mi pomóc - Automatyk przywrócił ich do rzeczywistości. Ociągali się jeszcze przez parę minut, ale w końcu przyłączyli się do Automatyka i Konstruktora. - Tu nie może być żadnych facetów - powiedział z przekonaniem Geolog, patrząc na obraz spustoszenia, jaki pozostawili za sobą. Pracowali przez kilka godzin. Wynikiem ich działalności był teraz długi szereg dymiących maszyn, walających się po podłodze części i zapach spalenizny, który porządnie już zaczął drażnić im nosy. Torby mieli natomiast pełne różnych podzespołów, które wtykali im na przemian Automatyk i Konstruktor w miarę, jak znajdowali coś, co było ich zdaniem godne uwagi. Dalej jednak nic nie rozumieli. Do limitu trzech godzin brakowało już tylko trzydzieści minut. - Dlaczego? - zainteresował się Automatyk, wciskając mu do torby kolejny fragment. - Żaden facet nie pozwoliłby na coś takiego - Geolog pokazał ręką po pobojowisko. - Nawet gdyby był Galaktem superdobrym, supermądrym i superwyrozumiałym. - Fakt, trochę to nieładnie wygląda - zgodził się Automatyk i zaraz zagłębił się w kolejną maszynę. Był teraz w swoim żywiole i nic go nie obchodziły jakieś rozważania etyczne. Chcesz powiedzieć, że porwały nas automaty - zdziwił się Biolog. - To przecież nie miałoby żadnego sensu. Po co? - Nie wiem - mruknął Geolog - ale jak sobie wytłumaczysz to, że nikt tu się jeszcze nie zjawił? Tylko nie mów, że ci Galakci mają tak daleko posunięte poczucie demokracji. Nie wiadomo, jaka byłaby odpowiedź Biologa, bo nagle salę zaczęła zasnuwać dziwna różowa mgła czy też może dym. - Macie swój kontakt - mruknął lekko przestraszony Geolog. - Cholera! - skomentował ten widok Konstruktor. - Pilnujcie tylko toreb! - dodał szybko - tam jest majątek. Tymczasem mgła pokrywała salę coraz szczelniej. - Nie rozłaźcie się! - krzyknął Astronom