Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Szczerze mówiąc, przyszłam do ciebie, gdyż chciałam podzielić się z tobą pewnymi wiadomościami. Widzisz, wszystko nareszcie jest ustalone. Za kilka dni wyjeżdżamy do Ameryki. - Do Ameryki? - Nie wiem, czy sprawiła to ręka Sachiko na moim ramieniu, czy też moje szczere zaskoczenie, w każdym razie stanęłam jak wryta. - Tak, do Ameryki. Niewątpliwie słyszałaś o takim miejscu. - Moje zdumienie sprawiło jej przyjemność. Ruszyłam dalej. Nasze osiedle to betonowa przestrzeń wyłożona płytkami, której monotonię rozpraszają od czasu do czasu wiotkie, młode drzewka, zasadzone po ukończeniu budowy. Ponad naszymi głowami w większości okien zapalono światła. - Nie zapytasz mnie o nic więcej? - ciągnęła Sachiko, zrównując się ze mną. - Nie zapytasz, dlaczego jadę? I kim? - Cieszę się, że chcesz, bym pytała o takie rzeczy - odparłam. - Jednak może najpierw powinnyśmy odnaleźć twoją córkę. - Etsuko, musisz zrozumieć, że niczego się nie wstydzę. Nie chcę niczego przed nikim ukrywać. Pytaj, o co chcesz; ja się nie wstydzę. - Sądzę, że najpierw powinnyśmy odnaleźć twoją córkę. Porozmawiać możemy potem. - Dobrze, Etsuko. - Zaśmiała się. - Znajdźmy najpierw Mariko. Przeszukałyśmy wszystkie podwórka i okrążyłyśmy wszystkie bloki. Niebawem doszłyśmy do miejsca, skąd wyruszyłyśmy. Wtedy spostrzegłam dwie kobiety rozmawiające przy wejściu do jednego z bloków. - Może te kobiety będą mogły nam pomóc - powiedziałam. Sachiko nie drgnęła. Przyjrzała się im i rzekła: - Nie sądzę. - Ale może ją widziały. Może widziały twoją córkę. Sachiko nie spuszczała z nich wzroku. Wreszcie zaniosła się krótkim śmiechem i wzruszyła ramionami. - No dobrze. Dajmy im jakiś temat do plotek. Zupełnie mnie to nie obchodzi. Podeszłyśmy do nich, a Sachiko uprzejmie i spokojnie zadała im kilka pytań. Kobiety spojrzały na siebie z niepokojem, lecz żadna z nich nie widziała dziewczynki. Sachiko zapewniła je, iż nie ma powodu do obaw, po czym udałyśmy się w swoją stronę. - Niewątpliwie będzie to dla nich najbardziej ekscytujące wydarzenie całego dnia - powiedziała do mnie. - Teraz mają o czym rozmawiać. - Jestem pewna, że nie miały absolutnie żadnych złośliwych myśli. Obydwie wyglądały na szczerze zmartwione. - To miło z twojej strony, Etsuko, lecz naprawdę nie musisz przekonywać mnie w tych sprawach. Widzisz, nigdy mnie nie interesowało, co tacy ludzie sobie myślą, a teraz zupełnie mnie to nie obchodzi. Zatrzymałyśmy się. Rozejrzałam się dokoła, a potem powędrowałam spojrzeniem w górę, ku oknom mieszkań. - Gdzie ona może być? - zastanawiałam się. - Widzisz, Etsuko, ja naprawdę niczego się nie wstydzę. Nie ma nic, co chciałabym ukryć przed tobą. Albo przed tymi kobietami. - Może powinnyśmy poszukać wzdłuż rzeki? - Rzeki? Byłam już tam. - A tamten brzeg? Może jest na drugim brzegu? - Szczerze wątpię, Etsuko. O ile znam moją córkę, jest teraz z powrotem w domu. I do tego dumna, że spowodowała całe to zamieszanie. - Cóż, może więc sprawdzimy. Gdy doszłyśmy do skraju pustkowia, słońce właśnie znikało za rzeką, wyraźnie rysując ciemne sylwetki wierzb rosnących wzdłuż brzegu. - Nie ma potrzeby, żebyś ze mną szła. Znajdę ją w odpowiednim czasie - stwierdziła Sachiko. - Żaden kłopot. Pójdę z tobą. - No to dobrze. Chodź. Ruszyłyśmy w stronę domku. Na nogach miałam sandały i marsz po nierównym gruncie przychodził mi z trudnością. - Jak długo cię nie było? - spytałam. Sachiko wyprzedzała mnie o jakieś dwa kroki; początkowo nie odpowiedziała i sądziłam, że po prostu nie dosłyszała pytania. - Jak długo cię nie było? - powtórzyłam. - Och, niezbyt długo. - To znaczy ile? Pół godziny? Dłużej? - Wydaje mi się, że jakieś trzy lub cztery godziny. - Ach tak. Kontynuowałyśmy marsz przez błotnisty grunt, cały czas starając się omijać kałuże. Gdy zbliżałyśmy się do domku, zapytałam: - Może na wszelki wypadek powinnyśmy poszukać z tamtej strony? - Myślisz o lesie? Moja córka nigdy by tam nie poszła. Najlepiej zobaczmy w domku. I przestań się tak zamartwiać, Etsuko. - Znów się zaśmiała, lecz zdawało mi się, że tym razem w jej głosie dosłyszałam drżenie. Domek - jako że nie było w nim elektryczności - pogrążony był w mroku. Zatrzymałam się w wejściu, podczas gdy Sachiko weszła na tatami. Zawołała córkę i zasunęła drzwi dwóch pokoików przylegających do dużego pokoju. Słuchałam, jak porusza się w ciemnościach, a potem wraca do wejścia. - Chyba miałaś rację - powiedziała. - Może poszukamy na drugim brzegu