They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Co za historia. — Zupełnie jak API — powiedział Sal. I — Komputerowiec — zachichotał Motke. j — Więc gdzie jest ten Kehlit? — zapytałDan.—Znajdźmytego \ drania, drugi zwój. j — Nic z tego nie będzie — zakpił Motke. — W porządku. Po ] pierwsze, pismo hebrajskie nie wyróżnia samogłosek, a w Zwoju j Miedzianym są też wtręty aramejskie, więc wszystkie tłumaczenia j to w sumie jedna wielka zgadywanka, zwłaszcza jeśli chodzi o na- i zwy miejscowe. Kehlit to po hebrajsku zaledwie cztery litery: kat- j -het-lamed-taw. Dla was KHLT. Kehlit, a może Kahlt, może Khlot. i Brakuje nam przekazów ustnych, dokładnej wymowy. — Kapuję — wtrącił Dan. — To tak jak w Illinois, jest tam miasto CAIRO wymawiane „kejrou", a to w Egipcie „kajrou". Motke nie zrozumiał tego lingwistycznego wtrętu, więc po prostu zignorował Dana. — Nikt nie znalazł tego Kehlit — a szukano starannie, wierzcie mi. Każdajaskinia i dziura w ziemi została sprawdzona, sprawdzona raz jeszcze i jeszcze raz przez Beduinów szukających najmniejszych drobiazgów, bo oni wiedzą, że każde znalezisko to wielkie pieniądze. Co było do znalezienia, już zostało znalezione. To, czego nie znale- ziono, już się nie znajdzie. Przykro mi. Tak czy owak — mówił dalej Motke — Drugi Zwój Miedziany znajduje się „przy grobach" — a, jak sami widzicie, tutaj groby są wszędzie. Nikomu nie wolno ich dotykać. To te miejsca ze stosami kamieni. Pod nimi spoczywają starożytne ciała. Nie wolno zakłócać im wiecznego spoczynku. — Tak jak tam — powiedział Sal, spoglądając przez zabarwione na niebiesko okulary, które znalazł porzucone na ziemi przez jakie- goś turystę. 320 — Gdzie? — zapytał Motke. — Obok tamtego człowieka jest niewielki stos kamieni — od- parł Sal. — Na skraju wąwozu. Motke osłonił oczy przed słońcem i spojrzał w kierunku skraju wąwozu, tam gdzie wskazywał Sal. — Nikogo tam nie widzę. Gdzie? — zapytał Motke. Dan i Park spojrzeli w stronę, w którą wskazywał Sal. Osłonili oczy przed słońcem. Dostrzegli stertę kamieni. Ale żadnej żywej istoty. — Przy tych kamieniach stoi jakiś mężczyzna — powtórzył Sal, machając ręką w stronę urwiska. — Sami zobaczcie. Wygląda, jakby unosił się w powietrzu. — Miraż pustynny — roześmiał się Dan. — Przejedź się auto- stradą nad Morzem Martwym. Wszystkie samochody w oddali uno- szą się w powietrzu. To samochodoloty. Fizyka złudzeń optycznych. — Aleja go wcale nie widzę — zauważyła Park. — Gdzie on jest? Sal uśmiechnął się nieznacznie. — Czy tylko ja go widzę? — Napij się wody. — Park szturchnęła go w bok, podając mu małą plastykową butelkę wody Neviot. — Mamo, nie potrzebuję wody — odparł Sal i ruszył w stronę grobów nad urwiskiem. Po starannym złożeniu broszury o Zwoju Miedzianym pozostali podążyli za nim, lecz nikt nie widział czło- wieka przy stosie kamieni wskazywanym przez Sala. Nagle Sal rzucił się biegiem w stronę unoszącego się w powietrzu obrazu, kołysząc niezgrabnie ramionami. Park, Motke i Dan przyspieszyli kroku, by za nim nadążyć. Sal zatrzymał się parę jardów od krawędzi. Mężczyzna zniknął mu z oczu. Pozostali stanęli obok niego. — Gdzie? — zapytał Dan. — Teraz go tu nie ma — przyznał przygnębiony Sal. — Masz rację. Optyczne złudzenie wywołane gorącem. — Zerknął na słońce, a potem przyjrzał się okolicy. Zaczął zastanawiać się na głos w nie- typowej dla niego chwili otwartości, jako że zawsze przeprowadzał wszystkie obliczenia w myślach. 321 — Zobaczcie, jaka tu stromizna — zauważył Sal. — Tam w gó- rze jest maleńka jaskinia w skale. To jest „wejście od północy niedaleko grobów". — To dziura, nie jaskinia — powiedział Motke. — Ja nazwałbym to „wylotem" — poprawił go Dan. — Jak brzmiał opis z broszury? — „W suchej studni na północ od Kehlit, wylot od północy niedaleko grobów, ukryty jest Drugi Zwój Miedziany" — powtórzył Motke. — Qumran podziurawiony jest dziwacznymi tunelami wyżło- bionymi przez wodę — powiedział Dan. Wdrapał się parę stóp po skarpie do małego otworu zauważonego przez Sala. Był na tyle duży, by włożyć do środka rękę, więc to zrobił. — To niewątpliwie jest „wylot od północy niedaleko grobów" — sapnął Dan, wyciągając palce. — Zanim włożysz rękę do pustynnej dziury — ostrzegł go Motke — sprawdź, co jest w środku. Skorpiony to małe stworzenia. Uwielbiają ręce. Na twarzy Dana odmalowało się poruszenie. — Przytrzymaj — powiedział powoli, wyciągając z otworu ciężkie, gliniane wieko. — Moje gratulacje — stwierdził Motke