Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Nie wyrokuj zbyt łatwo. Dłoń dziewczyny zacisnęła się mocniej na ramieniu Para. - To niebezpieczna gra, Padisharze. Wysyłałam już ludzi do Dołu, jak dobrze wiesz, i nikt nie powrócił. Padishar uśmiechnął się pobłażliwie. - Dół: tak mieszkańcy Tyrsis nazywają dzisiaj parów. To chyba odpowiednia nazwa. - Zbyt wiele ryzykujesz! - Dziewczyna nie ustępowała. - Damson jest moimi oczami i uszami, a także mocnym prawym ramieniem w Tyrsis - kontynuował spokojnie tamten. Uśmiechnął się do niej. - Powiedz Ohmsfordowi, co wiesz o Mieczu, Damson. Spojrzała na niego groźnie, po czym odwróciła od niego twarz. - Zawalenie się mostu Sendica nastąpiło w tym samym czasie, kiedy federacja zaanektowała Callahorn i rozpoczęła okupację Tyrsis. Las porastający teraz Park Ludu, gdzie przechowywany był Miecz Shannary, wyrósł praktycznie w ciągu jednej nocy. Nowy park i most powstały niemal równie szybko. Przed paroma laty zapytałam starych ludzi w mieście, co pamiętają, i oto czego się dowiedziałam: Miecz nie zniknął właściwie ze swojej krypty; to krypta zniknęła wśród lasu. Ludzie zapominają, zwłaszcza gdy wciąż się im mówi coś innego. Niemal wszyscy wierzą, że istniał tylko jeden Park Ludu i jeden most Sendica: te, które widzą. Miecz Shannary, jeśli w ogóle kiedyś istniał, po prostu zniknął. Par patrzył na nią z niedowierzaniem. - Las, most i park zmieniły się w ciągu jednej nocy? - Właśnie tak- Damson skinęła głową. - Ale...? - Magia, chłopcze- szepnął Padishar Creel, odpowiadając na jego nie dokończone pytanie. Poszli kawałek dalej, zbliżając się do barwnego obrusa z resztkami ich posiłku. Dzieci już wróciły i z apetytem jadły ciastka. - Federacja nie stosuje magii - wywodził wciąż zdezorientowany Par. - Zakazała jej. - Zakazała jej stosowania innym, to prawda - przyznał herszt banitów. - Może po to, by sama mogła ją tym lepiej stosować? Albo pozwolić jej używać komuś innemu? Albo czemuś? - Z naciskiem wymówił ostatnie słowo. - Masz na myśli cieniowce? - Par spojrzał na niego ostro. Ani Padishar, ani Damson nic nie odpowiedzieli. W myślach Para zakotłowało się. Federacja i cieniowce, sprzymierzone w jakiś sposób ze sobą, zjednoczone dla osiągnięcia celów, których żadne z nich nie rozumiało; czy to było możliwe? - Od dawna zastanawiałem się nad losem Miecza Shannary - rzekł w zamyśleniu Padishar, zatrzymując się w miejscu, gdzie dzieci nie mogły go jeszcze usłyszeć. - Stanowi on również część dziejów mojej rodziny. Zawsze wydawało mi się dziwne, że zniknął tak bez śladu. Był osadzony w marmurze i zamknięty w krypcie przez dwieście lat. Jak mógł tak po prostu zniknąć? Co się stało z kryptą, w której był przechowywany? Czy wszystko to zostało gdzieś przeniesione za pomocą czarów? - Spojrzał na Para. - Damson spędziła wiele czasu, szukając odpowiedzi. Niewielu ludzi pamiętało prawdę o tym, jak doszło do zniknięcia. Dziś wszyscy oni nie żyją, lecz pozostawili mi swoją opowieść. - W jego uśmiechu było coś wilczego. - Teraz mam pretekst, żeby sprawdzić, czy ta opowieść jest prawdziwa. Czy Miecz Shannary jest w tym parowie? Ty i ja powinniśmy znaleźć odpowiedź. Wskrzeszenie magii elfiego rodu Shannary, młody Ohmsfordzie, jest być może kluczem do wyzwolenia czterech krain. Musimy się tego dowiedzieć. - Zbytnio palisz się do tego, by rzucić swe życie na szalę, Padisharze. - Damson Rhee potrząsnęła rudą głową. - I życie innych, na przykład tego chłopca. Nigdy tego nie zrozumiem. Oddaliła się od nich, by poszukać dzieci. Parowi nie przeszkadzało, że nazywała go chłopcem dziewczyna, która sama wydawała się jeszcze młodsza od niego. - Uważaj na nią, Parze Ohmsfordzie - mruknął Creel. - Nie ma zbyt wielkiej wiary w powodzenie naszej wyprawy - zauważył Par. - Och, martwi się na zapas! Posiadamy siłę nas siedmiu i możemy stawić czoło niebezpieczeństwom czyhającym na nas w Dole. A jeśli tam również natrafimy na magię, to mamy twoją pieśń i miecz Morgana. Ale dosyć o tym! - Przez chwilę spoglądał na niebo. - Wkrótce będzie ciemno, chłopcze. - Przyjaźnie objął ramieniem Ohmsforda i poprowadził go w stronę Damson Rhee i dzieci. - Kiedy się ściemni - szepnął - zobaczymy sami, co się stało z Mieczem Shannary. XIX Kiedy naprędce sklecona rodzina Padishara Creela dotarła na skraj parku i szykowała się do wyjścia na aleję Tyrsijską, Damson Rhee odwróciła się do herszta banitów i rzekła: - Strażnicy patrolujący mur zmieniają się o północy przed strażnicą federacji. Mogę wy wołać jakieś małe zamieszanie, które odwróci ich uwagę, byście mogli wśliznąć się do Dołu, jeśli naprawdę tego chcecie. Pamiętajcie, żebyście wchodzili od strony zachodniej. Następnie uniosła rękę i wyciągnęła zza ucha Para srebrną monetę i dała mu ją. Na monecie widniała jej podobizna. - To na szczęście, Parze Ohmsfordzie - powiedziała. - Możesz go potrzebować, jeśli nadal będziesz się trzymał tego człowieka. Spojrzała zimno na Padishara, wzięła dzieci za rękę i pogrążyła się w tłumie, nie oglądając się ani razu. Tylko jej rude włosy połyskiwały jeszcze jakiś czas w oddali. Herszt banitów i Par patrzyli, jak odchodzi. - Kim ona jest, Padisharze? - zapytał, kiedy stracili ją z oczu. Padishar wzruszył ramionami. - Kimkolwiek ma ochotę. Istnieje równie wiele opowieści o jej pochodzeniu, co o moim. Chodźmy już. Na nas również pora. Poprowadził Para z powrotem przez miasto, trzymając się bocznych uliczek i zaułków. Tłum wciąż był gęsty, wszyscy przepychali się i potrącali, twarze ludzi były okryte kurzem, a ich nerwy napięte jak postronki