Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Rozumiesz mnie? – Tak jest. – To wszystko. Odwieziesz ich i zaczekasz czterdzieści osiem godzin na przybycie kopii. Powodzenia. Mir skłonił się bez słowa i wyszedł. Astrogator usiadł przy stole i podparł głowę rękami. Czy dobrze robi ufając zapewnieniom tego sobowtóra? A może mylą się wszyscy, a rację ma jednak kapitan Dar? Może trzeba było, zachowując odpowiednie środki ostrożności dokonać naprawy „Sol”? Zdobyć materiały rozszczepialne bez uciekania się do pomocy Zielonych Widm? Jest odpowiedzialny za gwiazdolot i jego załogę. W razie klęski on odpowie za wszystko. Uśmiechnął się gorzko. W razie klęski? Odpowie? W razie klęski nie będzie miał kto odpowiadać. Nie wrócą nigdy na Ziemię i tylko ich imiona zostaną w wiecznej chwale wyryte na Placach Wspomnień. Cholera! Co za myśli. „Sol” jest za twardym kąskiem jak na zęby tubylców. Knują coś? No to się przeliczą. A może naprawdę chcą nam pomóc? Jacy oni właściwie są? Dosyć! Głupie myśli i głupie rozważania. Wstał energicznie i podszedł do pulpitu łączności. – Sterownia? Uwaga Tor. Czy ochotnicy gotowi? Na ekranie ukazała się poważna twarz profesora. – Tak, Astrogatorze. Gotowi. – Kto? – Ren Tas, Arn i Nor, technicy Bili i Stan, bionik Red Sorg i doktor Lena Kras. – Kto? Doktor Lena? – Tak, Astrogatorze. Bardzo prosiła. Uważałem, że przynajmniej jedna kobieta powinna wchodzić w skład grupy. Wo twierdzi, że u nich w Radzie Starszych też są przedstawiciele różnych, i to kilku płci... – Kilku? – Tak. Kilku. U nich te sprawy wyglądają zupełnie inaczej niż u nas. Sam się jeszcze zupełnie w tym wszystkim nie orientuję. – No tak. W porządku. Mir przygotował już z pewnością „Golemy”. Jedzie pan z nimi, profesorze? – Jadę. – Świetnie. Właśnie o to chciałem prosić. No to w drogę! „Golemy” zagłębiły się w piaszczyste alejki niby–dżungli. Wszyscy byli ożywieni, rozmawiali głośno. A może chcieli w ten sposób zagłuszyć niepokój? Tylko Wo siedział milczący jakby trapiły go jakieś niedobre przeczucia. Pierwszy zwrócił na to uwagę Mir, który na przekór rozsądkowi polubił swojego sobowtóra. – Nie cieszysz się, Wo? Przecież twoja misja się powiodła? Z Radą Starszych też z pewnością dojdziemy do porozumienia – spytał przesiadując się na fotelik obok Wo. Ten spojrzał na niego bez uśmiechu, poważnie. – Wiem. Cieszę się. – To dlaczego masz taką żałosną minę? – Naprawdę? – Wo usiłował się uśmiechnąć, ale przychodziło mu to jakby z trudem. – To tylko przypadek. Nie nauczyłem się jeszcze w dostatecznym stopniu kontrolować swoje odruchy. My nie mamy tego, co wy nazywacie twarzą, a stany uczuciowe, emocjonalne, wyrażamy za pośrednictwem bioprądów. Nauczyłem się już uśmiechać i chyba nie najgorzej mówię. To dla mnie nie takie proste jak by się wydawało. – Przesadzasz. Radzisz sobie doskonale. – Może masz rację. To zresztą sprawa nieistotna. Myślę teraz o powodzeniu naszych planów. Widzisz, Mir, może nie powinienem tego mówić, ale mam zaufanie do ciebie. Przybyliście na Saar w najodpowiedniejszym momencie. – Na Saar? W jakim momencie? – Na Saar. Tak nazywamy naszą planetę. Naturalnie jest to wolny przekład naszych impulsów na wasz język. Przypuszczam, że właśnie tak to powinno brzmieć. Dlaczego w odpowiednim momencie? Posłuchaj, poruczniku Mir. Powiedz szczerze: Czy ludzie naprawdę są gotowi pomóc obcym istotom, kiedy zajdzie taka potrzeba? – Na pewno. Ale o co chodzi? Grozi wam coś? Wo pokręcił głową ze smutkiem. – Może i grozi. Nie mogę z tobą o tym mówić, ale dziękuję cl. Uspokoiłeś mnie trochę. Jeżeli twoi bracia mysią tak jak ty, to wszystko w porządku. Na razie nie mówmy o tym. Nie można by jechać szybciej? Chciałbym już być na miejscu. – Nie ma potrzeby. Za godzinę będziemy. Powiedz mi Wo, czy dobrze znacie powierzchnię swojej planety? – Dobrze jak dobrze. A wy – czy znacie dobrze dna waszych oceanów? – Skąd wiesz o naszych oceanach? – Ciągle zapominasz, że mam twoją pamięć. Pamiętam twarz twojej matki, kolegów ze studiów. Jestem poniekąd tobą, pozostając jednocześnie Wo, uczonym z planety Saar. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Co? Ach tak