Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jest konsekwentny.Jeśli rzeczywiście coś wie, to wciąż zachowuje dyskrecję. - To skąd te przypuszczenia? Nie odpowiedziała.Na długą chwilę pogrążyła się we własnych myślach. - Andrzej - odezwała się wreszcie. - No? - Czy ja jestem podobna do Żydówki? Tego już było stanowczo za dużo, jak na jeden dzień. - O matko - powiedział.- Co ci znowu strzeliło do głowy? - Odpowiedz.Jestem? - Prawdę mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chciał się wymigać od odpowiedzi, bo nie miał pojęcia, co po wiedzieć, żeby jej nie urazić.O mało, co nie wyrwało mu się, że Amerykanin od razu to zauważył. - To przypatrz mi się dobrze i zastanów się - powiedziała ze zniecierpliwieniem. - Bo ja wiem, może i jesteś.Nie przypominam sobie, czy widziałem kiedyś Żydówkę.Ale co cię w ogóle napadło?Akurat teraz? Nagle zrozumiał.A przynajmnie tak mu się wdawało. - A, już wiem.Jaruga przekonywał cię, że nie mógł wziąć w obronę żydowskich katów, którzy nie byli lepsi niż Hitler.I co, przekonał? Wciąż milczała.Ale jej dłoń na jego piersi znieruchomiała. - Skąd on wie, że to ludzie Ognia ich zabili?Był przy tym? - A kto?- spytała cicho. - No widzisz - powiedział.- Więc jednak. - Co jednak? - Przekonał cię.Słuchaj, oni zabili wielu ludzi.To była wojna.Tylko, że jeśli zabili komunistę Polaka, to mówiło się, że zabili komunistę.Ale jeśli zabili komunistę Żyda, mówiło się, że zabili Żyda. - Widziałam ulotki, podpisane przez Ognia.Że komunizm wymyślili Żydzi, żeby Polaków pozbawić ojczyzny.Że Marksa spłodził diabeł, a urodziła parszywa Żydówka.I że wszyscy Żydzi pod karą śmierci mają opuścić Podhale, zostawiając cały dobytek - Fałszywki. - Nie sądzę. - Bo on tak mówi?To, dlaczego tu przyszłaś? Nagle objęła go obiema rękami. - Andrzej, przecież ja o twoim ojcu wiedziałam od początku.Po prostu, jeśli chciałam cię mieć, to musiałam cię wziąć całego, razem z tym.Przecież nie jestem już dzieckiem, zdawałam sobie z tego sprawę. Nie wierzył własnym uszom.Pomyślał, że albo on źle słyszy, albo ona majaczy.Aż usiadł. - Zaraz, chwilę.O czym ty mówisz?Z czego zdawałaś sobie sprawę?A co ja, do cholery, mam z tym wszystkim wspólnego? - Nie masz?Nawet to mieszkanie masz, dlatego, że jego właściciele zostali zamordowani. - Co ty bredzisz?Ja się tu urodziłem, w tym pokoju - Wiem - powiedziała cicho.- Czy właśnie to nie nazywa się grzech pierworodny? Zamurowało go zupełnie.Nie miał pojęcia, co z tym począć. - Nie rób takiej miny - powiedziała.- Przecież mówię, że między nami to niczego nie zmienia. Wyciągnęła ramiona i pociągnęła go na siebie.Potem długo udowadniała mu, że mówiła szczerze.A kiedy było już po wszystkim, ułożyła wygodnie głowę na jego ramieniu. - Ale nam dobrze z sobą, co?- zamruczała. - Mogłoby tak być zawsze - odpowiedział.- Ale ciebie ciągnie tam, gdzie ludzie chodzą do góry nogami Teraz ona przez dłuższą chwilę zastanawiała się, jak zareagować.Wreszcie odezwała się pojednawczo: - Chcesz powiedzieć, że uciekam?Może.Każdy chciałby stąd uciec.A ty niby, co robisz? - Ja?Siedzę na swoim miejscu. - Nie rozśmieszaj mnie.To twoje głupie udawanie szofera, że by wszyscy podziwiali, jaki jesteś dzielny, choć pokrzywdzony.Niby, co to jest? - Już niedługo udawania szofera - wyrwało mu się. Zaskoczył ją.Naprawdę się zainteresowała. - Co chcesz przez to powiedzieć? Jeszcze kilka minut wcześniej nie zamierzał zwierzać się Paulinie ze swoich najnowszych planów.Po prostu zaczął mieć dość tego, że wciąż traktowała go jak ofiarę losu.Opowiedział jej więc o łące w Białym Potoku i o planach wielkiego interesu do spółki z Amerykaninem. Ona spodziewała się najwyraźniej, czego innego.Przyglądała mu się najpierw z zawodem i niedowierzaniem, a potem z coraz większą niechęcią.Ale on tak zapalił się do swoich marzeń, że tego nie widział