They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Bez wahania złamał nałożone na niego zakonne śluby czystości... Kobieta odwiedzała go kilkakrotnie w klasztorze, a nawet nocowała potajemnie w jego celi. Romans na dłuższą metę był jednak niebezpieczny - groził wykryciem przez innych mnichów. - Ładne rzeczy - oburzył się pan Tomasz. - Powinien odejść ze zgromadzenia - powiedziałem. - Śluby zakonne chyba można zdjąć... Jeśli uznał, że się nie nadaje na mnicha... - Co było dalej? - szef wrócił znowu do meritum. - No cóż, Damazy widać wolał żyć w grzechu i nie zdejmować zakonnej sukienki... Wpadł na makiaweliczny pomysł. Wydał kochankę za mąż - za swojego stryjecznego brata Wacława. Z ognistego temperamentu damy obaj kuzyni korzystali na przemian. - Tfu! - skrzywiłem się zgorszony. - Helena lubiła wystawne, zbytkowne życie, Wacław nigdzie nie pracował, dlatego też Damazy był zmuszony łożyć na utrzymanie małżonków. W tym celu podbierał pieniądze z datków na tacę i przechowywane w zakrystii. Były to sumy niebagatelne. W sprawę był wtajemniczony jeszcze jeden „wesoły" mnich, niejaki ojciec Bazyli. Wspólnie z nim Damazy dokonał kolejnej grabieży - ukradli pieniądze, które na potrzeby klasztoru planował przeznaczyć jeden z umierających paulinów. Suma była ogromna, pięć tysięcy rubli, ale i tę kwotę przepuścili szybko w luksusowych warszawskich lokalach. - Pięć tysięcy rubli? - zdumiał się pan Tomasz. - Doba w najdroższym hotelu w Polsce, warszawskim „Bristolu", kosztowała osiem rubli! - Dziesięć rubli kosztowała świnia, stąd carskie złote dziesiątki nazywa się świnkami - dodałem. - Przepuścić taką sumę... Naprawdę musieli hulać do upadłego... Mariusz taktownie poczekał, aż skończymy się dziwić i podjął opowieść. - Helenie wszystkiego było mało i aby zaspokoić jej nienasyconą żądzę pieniędzy Damazy z kuzynem Wacławem ograbili ołtarz. Dalszy ciąg tej historii już znamy... W mieszkaniu, które mnich kupił dla brata i kochanki, pod podłogą została garść wotów. Zniszczoną sukienkę i mniej wartościowe łupy po prostu porzucili... Po pewnym czasie jednak Wacław załamał się i zapragnął wyznać ciążące na nim grzechy. Między kuzynami doszło do ostrej sprzeczki. Wacław zginął w klasztornej celi z ręki kuzyna. Ciało trafiło do sofy i wraz z nią do rzeki... Sądził, że sprawa ucichnie - wdowa nie zgłosiła nawet zaginięcia męża. Mniej więcej w tym czasie urodziła się jej córka Adelajda. Trudno powiedzieć, czy była dzieckiem „mnicha", czyjego zamordowanego brata ciotecznego. - Potem Damazy odkrył w swojej celi inskrypcje Jakuba Franka... I zapragnął położyć rękę na jego skarbach - domyśliłem się - ale odnalezienie zwłok niespodziewanie mu przeszkodziło... - Albo i nie - mruknął szef - bo skąd wziąłby się posążek tego trzygłowego paskudztwa w mieszkaniu Macochów? - A może było jeszcze inaczej - zwróciłem uwagę. - Adelajda urządzała w swoim mieszkaniu spotkania ostatnich frankistów. Może Damazy został mnichem tylko po to, żeby dobrać się do celi, a raczej do ukrytych pod warstwą farby instrukcji? - A może to frankiści nawiązali kontakty z Damazym, jego bratem i kochanką, gdy dowiedzieli się, że mieszka w tej właśnie celi - szef zbił moją teorię. - Tego się raczej nie dowiemy. Co się z nimi stało? - Damazy został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano bardzo szybko. Jego kochanka odsiedziała pięć lat w więzieniu, ale po zajęciu Królestwa Polskiego przez Prusaków została zwolniona. Zamieszkała w domu przy Warszawskiej i żyła jeszcze w latach pięćdziesiątych. - Hmm - zadumałem się. - Prawdopodobnie nie wiedziała ani o złodziejskim łupie złożonym pod podłogą, ani o miejscu ukrycia skarbów Franka... - Sumo twierdził, że wiedziała - przypomniał szef. - Może więc nie wiedziała, gdzie konkretnie jest, a nie chciało jej się zdzierać całej podłogi - snułem rozważania. - Albo traktowała to jako zapas na czarną godzinę? - Jest jeszcze jeden wariant - zauważył Pan Samochodzik