Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Uśmiechnięty Bergon w chwili paniki spojrzał najpierw na Iselle, potem na Betriz, lecz już za moment jego spojrzenie spoczęło na tej pierwszej. Iselle, zdjęta chwilowym przerażeniem, wodziła wzrokiem po twarzach trzech ibrańskich przybyszów. Wysoki Palii, który stał za Bergonem, wskazał na rój są i wyszeptał bezgłośnie „Ten!”. Szare oczy Iselle pojaśniały, a blade policzki pokryły się rumieńcem. Wyciągnęła przed siebie ręce. - Lordzie Bergonie dy Ibra - odezwała się z nieznacznym tylko drżeniem w głosie. - Witajcie w Chalionie. - Lady Iselle dy Chalion - odparł, podchodząc ku niej Bergon, trochę jakby zdyszany. - Dy Ibra dziękuje za to powitanie. - Przyklęknął przed nią na jedno kolano i ucałował jej dłonie. Ona pochyliła głowę i odwzajemniła się tym samym. Bergon wstał następnie z kolan i przedstawił swoich towarzyszy, którzy pokłonili się jak należy. Zrobiło się małe zamieszanie, w czasie którego prowincjar i arcywieszczek własnoręcznie przynieśli krzesło dla Bergona i ustawili po drugiej stronie fotela Iselle, naprzeciwko Cazarila. Ze skórzanego mieszka, który podał mu dy Tagille, Bergon wyjął królewski dar powitalny, naszyjnik z pięknych szmaragdów - jeden z ostatnich klejnotów po matce, jakich Lis nie zdążył zastawić, żeby kupić sobie wojsko. Bergon miał zamiar przywieźć jej nowiutki sznur ibrańskich pereł, lecz pod wpływem żarliwych rad Cazarila w końcu z tego zrezygnował. Dy Baocja wygłosił krótką mowę powitalną, która z pewnością trwałaby dłużej, gdyby nie ciotka Iselle, która uchwyciwszy spojrzenie siostrzenicy, weszła mu zgrabnie w słowo, kiedy nabierał oddechu, i zaprosiła całe towarzystwo na posiłek w sąsiedniej komnacie. Narzeczonych pozostawiono sam na sam, żeby mogli porozmawiać bez świadków; oboje natychmiast pochylili ku sobie głowy i prowadzili rozmowę półgłosem, tak że gorliwi podsłuchiwacze, zaglądający co chwila przez uchylone drzwi, żeby sprawdzić, jak sobie radzą, nie mogli nic dosłyszeć. Wśród tych znalazł się i Cazaril, który siedząc w przestawionym do drugiej sali krześle, wyciągał ku nim gorliwie szyję i gryzł na przemian ciasteczka i własne kłykcie. Głosy raz były głośniejsze, raz znów cichsze; Bergon gestykulował, Iselle dwa razy roześmiała się w głos, a trzy razy westchnęła z przejęciem, zakrywając dłońmi usta i otwierając szeroko oczy. Potem Iselle zniżyła głos i mówiła o czymś żarliwie, Bergon przechylił głowę i słuchał uważnie, ani na chwilę nie odrywając oczu od jej twarzy. Tylko dwa razy zerknął przelotnie na Cazarila, po czym oboje jeszcze bardziej ściszyli głosy. Lady Betriz przyniosła mu kielich zmieszanego z wodą wina, a w odpowiedzi na jego pełne wdzięczności podziękowania skinęła poważnie głową. Cazaril miał wrażenie, iż wie, kto zadbał o gorącą wodę, służbę, jedzenie i strój dla niego. Świeża cera dziewczyny połyskiwała złotawo w świetle świec, gładka i młodzieńcza, lecz żałobny strój i zaczesane do tyłu włosy dodawały jej nieoczekiwanie dojrzałej elegancji. Energia i zapał, które lada chwila przeistoczą się w siłę i mądrość... - Jak przedstawiały się sprawy w Valendzie, kiedy stamtąd wyjeżdżałyście? - zagadnął ją Cazaril. Uśmiech dziewczyny przybrał poważniejszy odcień. - Bardzo napięte. Ale mamy nadzieję, że rozluźnią się nieco, kiedy nie ma tam już Iselle. Przecież dy Jironal nie ośmieli się chyba zadać gwałtu teściowej i wdowie po roi lasie? - Hm, przynajmniej nie z początku. Ale kiedy poczuje, że jest przyparty do muru, wszystko może się zdarzyć. - To prawda. W każdym razie z wami trudno się spierać o to, co jest możliwe, a co nie. Cazaril przypomniał sobie szaloną nocną jazdę dziewcząt, która tak diametralnie odmieniła ich położenie