They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Wszystko zaczęło wirować, zamazywać się, a potem straciłam przytomność. Zbudziłam się późnym rankiem, czując zapach dymu piecyka. Czy to również było częścią mojego snu? Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Agnes parzyła herbatę. — Jedz — powiedziała. — Śniadanie gotowe. Wstałam, wciągnęłam na siebie ubranie i podeszłam o stołu. Agnes przyniosła dwa blaszane talerze i postawiła jeden przede mną. Sama siadła naprzeciwko. Nadal miałam dreszcze i byłam bardzo głodna. Szare światło sączyło się przez liście drzew za oknem. Padało. Spojrzałam na stół — suszona sarnina, czarne jagody, chleb i napar z szałwii. Skupiłam się na jedzeniu. Nagle wszystko wydawało się cudowne. — Co się działo tej nocy? Czy zemdlałam? Jak wróciłam tutaj? — zasypywałam Agnes pytaniami w poczuciu, że jestem już bezpieczna. — Jedz — powiedziała, wskazując ręką w stronę talerza. Odeszła od stołu i siadła na łóżku, na którym spałam. Zauważyłam, że bierze do ręki moją podartą kurtkę. Pozwoliłam, by gorące opary szałwii ogrzewały mi twarz. Małe kartonowe pudełko z suszonym mięsem, stojące na stole, nosiło ślady zaschniętej krwi. Nie przejmowałam się tym, mięso było wyborne. Zajadałam żarłocznie. Agnes cerowała dziurę w mojej kurtce. Zebrałam się na odwagę i zapytałam: — Czy sprzedacie mi ślubny koszyk? — Lynn, być może o tym nie wiesz, ale znalazłaś się w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Agnes cerowała dalej, ale na chwilę podniosła wzrok i uśmiechnęła się do mnie. Właśnie wtedy po raz pierwszy wymówiła moje imię. — Jakie znaczenie ma ten koszyk i dlaczego mam taką obsesję na jego punkcie? Agnes była łagodna i uprzejma. — Nic nie rozumiesz. — Nawlekła igłę i zrobiła supełek na końcu nitki, po czym odłożyła kurtkę. — Jeżeli nie będziesz słuchać głosu kobiety, która jest w tobie, zginiesz. Może któregoś dnia będziesz miała ten koszyk, a może nie. Wybór należy do ciebie. Sama będziesz musiała podjąć decyzję. Nikt nie może tego za ciebie zrobić, nawet babki. Jej słowa nie miały dla mnie wielkiego sensu, ale ton głosu był rozbrajający. Agnes tak się różniła od jędzy, którą poznałam wczoraj, że zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy miałam do czynienia z tą samą osobą. Policzek ciągle mnie palił. W gruncie rzeczy powinnam ją nienawidzić za to poniżenie, ale jakoś nie czułam wielkiej urazy. Jedzenie podniosło mnie na duchu, a bębnienie deszczu w blaszany dach działało kojąco. — Co masz na myśli, mówiąc, że do mnie należy decyzja? O czym ty mówisz? Jestem kolekcjonerką sztuki. — Nie wiem, kim jesteś — odpowiedziała. — Nie ma też żadnego wytłumaczenia, dlaczego się urodziłaś i dlaczego jesteś żywą częścią ziemi. Myślisz, że cię nie znam ani niczego o tobie nie wiem. Mogę ci jednak opowiedzieć o czymś, co kiedyś przeżyłaś. Nigdy nie widziałam wielkiego jeziora, oceanu. Wiem tyle, że kiedyś przykryła cię woda. Łono ziemi wybrało cię i udzieliło ci swojej opieki. Był to dla ciebie wielki znak, dar matki ziemi. Dlatego śniący dotarli do ciebie. Nie wiadomo, dlaczego zostałaś wybrana. Sama musisz zdobyć głębszą wiedzę. Pamiętałam dobrze wydarzenie, o którym mówiła. Było to w Venice, w Kalifornii. Zeszłam wtedy na plażę, wspięłam się na nadbrzeżne skały i wpatrywałam się w turkusową zieleń morza. Nagle, bez jakiejkolwiek wyraźnej przyczyny, woda chlusnęła jakieś trzydzieści stóp w górę i zalała mnie — tylko mnie i nikogo więcej spośród tych, którzy byli w pobliżu. Wisiałam potem nad wodą, trzymając się skał, dopóki nie podpłynęli ratownicy. Agnes nalała jeszcze szałwii. Siedziałyśmy kilka minut w milczeniu, podczas gdy ja biłam się z myślami. — Koszyk to prastara droga kobiety — powiedziała Agnes łagodnie. Z jakiegoś powodu zaczęłam płakać, a potem wysapałam: — Te podłe staruchy... zwłaszcza Ruby. Kazała mi poćwiartować sarnę. I sposób, w jaki przywitała mnie nożem... Myślałam, że mnie pchnie albo posieka na kawałki. To było okropne. Nigdy jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. To nie w porządku. Nienawidzę tej starej jędzy. — Nie ma powodu, żeby nienawidzić Ruby — przerwała Agnes. — Nie chciała cię zranić. Ruby jest ślepa. — Ślepa? — wykrztusiłam, ciągle płacząc. — Ona nie może być ślepa. Nie wierzę w to. Och, przepraszam... — Nigdy nie przepraszaj — powiedziała surowo Agnes. — Opowiem ci o Ruby, jeśli chcesz, ale musisz słuchać uważnie. Jej historia może być dla ciebie pouczająca. — Nigdy bym nie pomyślała, że Ruby jest ślepa. Nigdy. Opowiadaj, proszę. — To było bardzo dawno. Kiedy Ruby była młodą dziewczyną, o jej rękę starał się Stuart, zwany Biegnącym Wstecz. Był dobrym człowiekiem. Już nie żyje. Ruby mieszkała wtedy z dziadkiem. Pewnego dnia, kiedy jej dziadek poszedł zakładać sidła, Ruby została w domu. Posłyszała nagle hałas