They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Na stole niewielkim, nieruchomym płomieniem paliła się woskowa świeczka, wahadło stukało ciężko i miarowo. Oparłem głowę na dłoni i wpatrywałem się w półmrok pustego pokoju. Pomyślałem o Wierze i serce zadrgało mi boleśnie; wszystko, co tak mnie cieszyło, zdało mi się teraz tym, czym było w istocie — nieszczęściem, nieuniknioną klęską. Uczucie smutku i beznadziejności wzbierało we mnie z każdą chwilą; nie mogłem dłużej uleżeć; wydało mi się znowu, że ktoś woła mnie błagalnym głosem… Uniosłem głowę i drgnąłem; tak, nie omyliłem się: żałosny krzyk dobiegł mnie z daleka i przylgnął, dzwoniąc lekko, do czarnej szyby okna. Ogarnął mnie strach; zerwałem się z łóżka i otworzyłem okno. Wyraźny jęk wpadł do pokoju i jakby krążył nade mną. Zlodowaciały z przerażenia, wsłuchiwałem się w jego ostatnie zamierające echo. Zdawało się, że zarzynają kogoś w oddali i nieszczęsny na próżno błaga o zmiłowanie. Czy to był krzyk sowy w zagajniku, czy jakaś inna istota wydała ten jęk — z tego nie zdawałem sobie wówczas sprawy, ale jak Mazepa Koczubejowi, odpowiedziałem krzykiem na ten złowieszczy dźwięk. — Wiera! Wiera! — wykrzyknąłem — czy to ty mnie wzywasz? Zdumiony i zaspany Timofiej stanął przede mną. Opamiętałem się, wypiłem szklankę wody, przeszedłem do innego pokoju; lecz sen nie nadszedł. Serce biło mi boleśnie i powoli. Nie mogłem już oddawać się marzeniom o szczęściu; nie śmiałem już wierzyć w szczęście. Następnego dnia przed obiadem pojechałem do Pryimkowa. Spotkał mnie z twarzą zatroskaną. — Żona mi zachorowała — zaczął — leży w łóżku; posyłałem po doktora. — Co się stało? — Nie wiem. Wczoraj wieczorem wyszła do ogrodu i nagłe wróciła nieprzytomna, przerażona. Pokojówka przybiegła po mnie. Przychodzę, pytam: co ci jest? Nic nie odpowiedziała i od razu się położyła; w nocy dostała gorączki. W malignie majaczyła, mówiła Bóg wie co, wspominała pana. Pokojówka powiedziała mi dziwną rzecz — że niby Wieroczce w ogrodzie przywidziała się matka — nieboszczka, że idzie naprzeciw niej z otwartymi ramionami. Możesz sobie wyobrazić, co odczuwałem słuchając tych słów. — Oczywiście, to wszystko głupstwa — mówił dalej Pryimkow — ale muszę przyznać, że mojej żonie trafiały się rzeczy niezwykłe. — A czy Wiera Nikołajewna bardzo źle się czuje? — Tak, niedobrze; w nocy było bardzo źle; teraz jest nieprzytomna. — A co mówi doktor? — Mówi, że trudno jeszcze rozpoznać chorobę. 12 marca. Nie mogę pisać dalej tak, jak zacząłem, drogi przyjacielu; to ponad moje siły i zbyt jątrzy moje rany. Mówiąc słowami lekarza, choroba została rozpoznana i Wiera umarła na tę chorobę. Nie przeżyła dwóch tygodni od fatalnego dnia naszej krótkiej schadzki. Widziałem ją jeszcze raz przed śmiercią. Nie mam wspomnienia bardziej rozdzierającego. Wiedziałem już od lekarza, że nie ma nadziei. Późnym , wieczorem, kiedy wszyscy ułożyli się do snu, podkradłem się do drzwi jej sypialni i zajrzałem tam. Wiera leżała w łóżku z zamkniętymi oczami, drobna, z gorączkowymi wypiekami na policzkach. Patrzyłem na nią jak skamieniały. Nagle otworzyła oczy, utkwiła je we mnie i wyciągając przed siebie wychudłą rękę powiedziała: Kto się z ziemi wyłania? Świętość wejścia zabrania! To on…* głosem tak strasznym, że rzuciłem się do ucieczki. Prawie w ciągu całej swej choroby mówiła w malignie o Fauście albo o swej matce, którą nazywała raz Martą, to znowu matką Małgorzaty. Wiera umarła. Byłem na jej pogrzebie. Od tego czasu porzuciłem wszystko i zamieszkałem tu na zawsze. Pomyśl teraz o tym, co Ci opowiedziałem; pomyśl o niej, o tej istocie, co zginęła tak szybko. Jak to się stało, jak wytłumaczyć to niezrozumiałe wkroczenie umarłej w sprawy żyjących — tego nie wiem i nigdy wiedzieć nie będę; ale zgodzisz się, że to nie atak dziwacznej melancholii, jak się wyrażasz, nakazał mi odejść od ludzi. Nie jestem już tym, którego znałeś: wierzę w rzeczy, w które nie wierzyłem ongiś. Przez cały ten czas myślałem tak wiele o tej nieszczęsnej kobiecie (omal nie powiedziałem — dziewczynie), o jej pochodzeniu, o tajemnej igraszce losu, który my, ślepi, zwiemy ślepym przypadkiem