They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Nie mam natomiast pojęcia, co to za materiał. Jest twardszy niż jakikolwiek kamień, jaki dotąd oglądałem. Twardszy nawet niż diament. Ktokolwiek go oszlifował, użył narzędzi, jakich nigdy nie widziałem - bądź magii. Poza tym jest pusty w środku. - Co takiego?! - wykrzyknął Garrow. W głosie Merlocka zabrzmiała nuta rozdrażnienia. - Słyszeliście kiedyś, by kamień wydawał taki dźwięk? - Chwycił leżący na poduszce sztylet i uderzył kamień płazem. W powietrzu rozeszła się czysta dźwięczna nuta, która powoli ucichła. Eragon wzdrygnął się niespokojnie, przestraszony, że handlarz uszkodził kamień. Merlock jednak pokazał im go szybko. - Nie ujrzycie tu najmniejszego zadrapania. Wątpię, bym zdołał coś mu zrobić, nawet gdybym uderzył go młotem. Garrow splótł z nieprzeniknioną miną ręce na piersiach. Otoczyła ich ściana ciszy. Eragon się zamyślił. Wiedziałem, że kamień pojawił się wKośćcu dzięki magii, ale magia miałaby go stworzyć? Po co, dlaczego? - To ile jest wart? - rzucił w końcu. - Nie umiem określić - odparł Merlock zbolałym głosem. - Jestem pewien, że są ludzie, którzy zapłaciliby za niego bardzo dużo, ale nie w Carvahali. Musielibyście szukać kupca w miastach południa. Dla większości ludzi to zwykła ciekawostka, niewarta pieniędzy potrzebnych do przeżycia. Garrow przez chwilę wpatrywał się w dach namiotu, niczym gracz wyliczający szansę wygranej. - Kupisz go od nas? Kupiec odpowiedział natychmiast: - Niewart jest ryzyka. Może na wiosnę zdołałbym znaleźć majętnego nabywcę, lecz nie mam pewności. Ale i tak nie dostalibyście pieniędzy aż do przyszłego roku. Nie, musicie poszukać kogoś innego. Jestem jednak ciekaw... czemu nalegaliście na rozmowę w cztery oczy Eragon odłożył kamień. - Ponieważ - zerknął na mężczyznę, zastanawiając się, czy tamten wybuchnie tak jak Sloan - znalazłem go w Kośćcu, a tutejsi nie przepadają za tym miejscem. Merlock posłał mu zdumione spojrzenie. - Wiecie, czemu w tym roku zjawiliśmy się tak późno? Eragon pokręcił głową. - Od początku nie mieliśmy szczęścia. W Alagaesii zapanował chaos, stale nękały nas choroby, ataki i straszliwy pech. Z powodu wzmożonych ataków Vardenów Galbatorix zmusił miasta, by wzmocniły patrole graniczne. Wysłał tam ludzi potrzebnych do walki z urgalami. Ostatnio potwory zaczęły migrować na południowy wschód, w stronę Pustyni Hadaryckiej. Nikt nie wie dlaczego i zupełnie nas to nie obchodzi, tyle że wędrują przez tereny zaludnione. Widywano je na traktach i gościńcach nieopodal miast. Co gorsza, krążą pogłoski o Cieniu, choć tych nie potwierdzono. Niewielu ludzi przeżyłoby podobne spotkanie. - Czemu o tym nie słyszeliśmy?! - wykrzyknął Eragon. - Ponieważ - odparł ponuro Merlock - wszystko zaczęło się zaledwie kilka miesięcy temu. Całe wioski musiały porzucić swe domy, bo urgale zniszczyły pola i groził im głód. - Bzdura - warknął Garrow. - Nie widzieliśmy żadnych urgali, z wyjątkiem tego, którego rogi wiszą na ścianie tawerny Morna. Merlock uniósł brwi. - Możliwe, ale to mała wioska ukryta wśród gór. Nic dziwnego, że was nie zauważyły. Nie oczekiwałbym jednak, że to będzie trwać wiecznie. Wspominam o tym dlatego, że tu też muszą dziać się dziwne rzeczy, skoro znalazłeś w Kośćcu taki kamień. - To rzekłszy, pożegnał się z nimi i ukłonił z lekkim uśmiechem. Garrow pomaszerował z powrotem do Carvahall, Eragon dreptał tuz za nim. - I co o tym sądzisz? - spytał. - Nim podejmę decyzję, muszę zasięgnąć informacji. Zostaw kamień na wozie, potem rób, co chcesz. Spotkamy się na kolacji u Horsta. Eragon, wymijając ludzi, radośnie pobiegł do wozu. Widział, że targi zabiorą wujowi kilka godzin i miał zamiar nacieszyć się tym czasem. Ukrył kamień pod workami, po czym energicznie pomaszerował do miasteczka. Wędrował od jednego kramu do drugiego, oceniając towary wprawnym okiem, mimo iż nie miał zbyt wiele monet. Każda rozmowa z kupcami potwierdzała to, co mówił Merlock o chaosie w Alagaesii. Raz po raz powtarzali to samo: zeszłoroczny spokój przeminął, pojawiły się nowe zagrożenia. Nic nie jest bezpieczne. Nieco później kupił trzy lepkie cukrowe patyki i mały gorący placek z wiśniami. Godzinami stał w śniegu, ale jedzenie rozgrzało go natychmiast. Starannie oblizał syrop z palców, żałując, że nie ma więcej, po czym usiadł na skraju werandy, chrupiąc cukierek. Nieopodal siłowało się dwóch chłopców z Carvahall, nie miał jednak ochoty się do nich przyłączać. Robiło się późno i handlarze coraz częściej znikali w domach, dobijając targów. Eragon nie mógł się już doczekać wieczoru, gdy pojawią się trubadurzy opowiadający historie i pokazujący sztuczki. Uwielbiał słuchać opowieści o magii, bogach i jeśli dopisze szczęście, Smoczych Jeźdźcach. W Carvahall także mieszkał bajarz, Brom, przyjaciel Era-gona, lecz z czasem jego historie stały się aż nadto znajome, podczas gdy trubadurzy zawsze mieli na podorędziu coś nowego, ku zachwytowi słuchaczy. Eragon odłamał właśnie sopel od krawędzi werandy, gdy dostrzegł Sloana. Rzeźnik go nie zauważył, toteż chłopak pochylił głowę i śmignął za róg w stronę karczmy Morna