Obydwie złożyłyśmy uroczyste i straszliwe przysięgi. Zapewne w nagrodę za tę obietnicę zostawiono nas przy życiu. To prawda, że znacie już ten sekret, ale myśmy się tego nie przyczyniły. Nie wiem, jak bym się mogła usprawiedliwić, gdybym zachowała obojętność wtedy, gdy chcecie przemo-aj zawładnąć siedzibą wuja.
119
— Czyż tylko tę przysięgę złożyłaś, Ellen — mówił Paweł, a ton jego głosu był smutny i pełen wyrzutu, jeżeli się zważy, że należał do wesołego, lekkomyślnego bartnika. — Czy tylko to przysięgałaś? Czyż słowa, które mówi osadnik, mają być dla ciebie miodem, a wszystkie inne przypomnienia tylko bezużytecznym pustym plastrem?
Na policzki Ellen, zazwyczaj rumiane, a w czasie tej rozmowy pokryte bladością, wstąpiła nagle ognista łuna, widoczna nawet z odległości, w jakiej znajdował się Paweł. Dziewczyna zawahała się przez chwilę, a potem odpowiedziała z wrodzoną żywością:
— Zupełnie nie wiem, kto może mieć jakiekolwiek prawo, aby mnie pytać o przysięgi i przyrzeczenia. Obchodzić one mogą tylko osobę, która je złożyła, o ile w ogóle coś takiego, o czym wspomniałeś, zaszło istotnie. Nie będę dłużej rozmawiać z kimś, kto tak wiele myśli o samym sobie i radzi się tylko własnych uczuć.
— Widzisz, moje dziecko — powiedział traper, dobrodusznie interweniując na rzecz Pawła — powinnaś wziąć pod uwagę, że młodość jest porywcza i niezbyt skłonna do namysłu. Ale przecież przyrzeczenie jest przyrzeczeniem, nie można go wyrzucić i zapomnieć o nim, jak to się robi z kopytami i rogami bawołu.
— Dziękuję panu za przypomnienie mi o mojej przysiędze ¦— rzekła wciąż jeszcze urażona Ellen, przygryzając gniewnie dolną wargę pięknych ust. — Mogłoby się okazać, że zapomniałam o niej.
— Ellen! — zawołał młody nieznajomy, który dotąd był jedynie uważnym słuchaczem tej dysputy. — Musi pani chyba przyznać, że choć sam nie jestem związany przysięgą, ja przynajmniej umiem szanować przysięgi innych. Jesteś pani świadkiem, że nie wołałem ani razu, choć pewien jestem, że głos mój dotarłby do uszu osoby, którą by bardzo ucieszył. Niech więc pani pozwoli mi wejść na skałę. Przyrzekam hojną rekompensatę wujowi za wszelki uszczerbek w jego dobytku.
Ellen zdawała się wahać, ale gdy spojrzenie jej padło na Pawła, który wsparty dumnie na strzelbie, z wyrazem zupełnej obojętności gwizdał melodię żeglarskiej piosenki, przypomniała sobie w porę o przysiędze i odpowiedziała:
— Ustanowiono mnie komendantem tej skały na czas, gdy
,
wuj i jego synowie polują, i pozostanę komendantem, aż wróci i sam obejmie z powrotem to stanowisko.
— To jest marnowanie chwil, które mogą nigdy nie wrócić, i zaniedbywanie okazji, jaka może się już nie powtórzyć — z powagą powiedział młody żołnierz. — Słońce zaczyna już zachodzić i wkrótce osadnik i jego dzicy synowie wrócą do szałasów.
Doktor Battius rzucił za siebie niespokojne spojrzenie i włą-c/ył się do rozmowy.
— Doskonałość znajduje się w dojrzałości, i to zarówno gdy rhodzi o świat zwierzęcy, jak i o świat rozumny. Refleksja jest matką mądrości, a mądrość rodzicem powodzenia. Proponuję zatem, abyśmy wycofali się na stosowną odległość od tej twierdzy nic do zdobycia i tam odbyli naradę, czyli konsylium, zastanawiając się nad metodą oblężenia lub też może odłożenia go na stosowni ej szą porę, w celu zdobycia pomocy z zaludnionych części kraju i uchronienia majestatu prawa przed zniewagą.
— Atak będzie czymś bardziej skutecznym — odpowiedział / uśmiechem żołnierz, mierząc jednocześnie uważnym spojrzeniem wysokość skały i oceniając przeszkody. — W najgorszym razie ktoś będzie miał złamane ramię albo potłuczoną głowę.
- A więc naprzód! — krzyknął porywczy bartnik i skoczywszy znalazł się w bezpiecznej pozycji, pod występem skały, na której umieścił się garnizon pod komendą Ellen. — No, pokażcie teraz, '•<> umiecie, przeklęte diablątka! Macie tylko jedną chwilę na swe Mirgodziwości!
Pawle, lekkomyślny Pawle! — krzyknęła Ellen. — Jeszcze i'den krok, a kamienie cię zdruzgocą! Wiszą niemal na nitce, i dziewczęta są gotowe je spuścić!
A więc odpędź ten przeklęty rój z ula, bo ja się wedrę na ikułę, choćby ziemia pokryta była trutniami!
— Niechaj się tylko ośmieli! — szyderczo zawołała najstarsza ' dziewcząt, wymachując muszkietem z miną tak zuchwałą, że nie przyniosłoby to wstydu nawet jej nieustraszonej matce. — Ja cienie znam, Nełly Wadę! Sercem jesteś z tymi tam prawnikami! Je-¦cli zejdziesz choć o stopę niżej, ukarzemy cię, jak karzą na po-¦(runiczu. Wsadźcie jeszcze jeden drąg, dziewczęta. Chciałabym ubaczyć tego odważnego mężczyznę, co-się ośmiela wchodzić do ¦ibozu Izmaela Busha nie pytając jego dzieci o pozwolenie!
120
121
— Pawle! Nie ruszaj się, jeśli ci życie miłe! Nie wychodź spod skały!
Przerwała jej ta sama jasna zjawa, która poprzedniego dnia uspokoiła inny, niewiele mniej groźny zamęt, ukazawszy się na tym samym niebezpiecznym szczycie, na którym teraz ją ujrzano.
— W imię Boga, który włada światem, zaklinam was, przestańcie! I wy, co tak szaleńczo narażacie się na niebezpieczeństwo, i wy, co tak porywczo odebrać chcecie to, czego nigdy nie będziecie mogli zwrócić! — powiedział słodki, błagalny głos o lekko cudzoziemskim akcencie.
Natychmiast oczy wszystkich skierowały się w górę.
— Inez! Inez! — zawołał oficer