Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
To stwierdzenie zupełnie odmieniło mój sposób myślenia. Byłam wyzwolona i mogłam spojrzeć na moich chłopców w inny sposób. Jakie mają się stać moje dzieci? Znalezienie odpowiedzi nie było łatwe. Wiele razy musiałam się przekonywać: „Oczywiście, David bywa nieznośny i agresyw- ny, ale potrafi również być miły, umie nad sobą panować i osiąg- nąć to, czego pragnie, pokojowymi metodami. Trzeba rozwijać w nim te zalety". Wiedziałam jednocześnie, że muszę przestać myśleć o Andym tak, jakby był „ofiarą", nie przyczepiać mu więcej takiej etykietki. Powiedziałam sobie: „W tym domu nie ma już ofiary. Jest tylko chłopiec, który musi się nauczyć, jak należy się bronić i jak wymagać szacunku dla siebie". Sam proces zmiany myślenia okazał się cudowny. W każdym razie sposób, w jaki chłopcy reagowali na moje nowe oczekiwa- nia, wydał mi się cudem. Historia ta została częściowo przed- stawiona w książce Liberated Parents. Liberated Children. Ale nie opisałam tego, co mam zamiar teraz opowiedzieć. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam najmniejszej ochoty wy- wlekać tej sprawy. - Był niedzielny ranek. Chłopcy kręcili się bez celu po kuchni. Szykowałam śniadanie i czułam się wspaniale, gratulowałam so- bie w duchu, że tak dobrze się ze sobą zgadzają. Kącikiem oka zauważyłam, że David trzyma łyżkę nad piecykiem elektrycznym, z którego właśnie zdjęłam czajnik z gotującą się wodą. Nagle powiedział do Andy'ego: „Chcesz zobaczyć, jaka będzie gorąca? Chodź tu! Kiedy Andy się zbliżył, David przytrzymał go i przy- cisnął rozgrzaną do czerwoności łyżkę do jego gołej szyi. Andy krzyknął z bólu. Ja też krzyknęłam. David uciekł z ku- chni. Zajęłam się oparzeniem najlepiej, jak umiałam, i próbowa- łam pocieszyć Andy'ego. Potem poszłam do sypialni i usiadłam. 119 Chyba nigdy w życiu nie byłam tak zrozpaczona jak wtedy To, co zrobił David, było podłe, okrutne, wykalkulowane, tak z gruntu złośliwe, że czułam się wystrychnięta na dudka dla- tego, że mu zaufałam. On się nigdy nie zmieni, cokolwiek byml o nim myślała. Przyniósł ze sobą na świat zło. Był diabelskim nasieniem. Nie stanowił cząstki mnie samej. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi. To był David. „Czego chcesz"? - spytałam. Nie odpowiedział. Po prostu wszedł i stał] bez ruchu, wydawał się mały i przestraszony. Coś się we mnie odmieniło. Nie wiem, skąd się to wzięło, ale usłyszałam własny głos: „Do diaska, postąpiłeś tak głupio! Głu- pio! Głupio! Głupio! Przypominasz mi wujka Stu!" „Wujka Stu?" „Tak, twojego ukochanego wujka Stu, tego, który zabiera cię na ryby i jest takim równym facetem. No cóż, jako jego młodsza sio- stra mogę cię zapewnić, że dla mnie nie był taki wspaniały. Kiedyś oderwał mi z dużego palca u nogi zadarty paznokieć, krwawiło i bolało jak diabli, i kazał mi obiecać, że nie naskarżę matce". David był zaskoczony. „Dlaczego to zrobił?" „Dlatego, że kiedy dzieci dorastają, lubią eksperymentować i robią sobie nawzajem szalone, głupie i okrutne rzeczy. Ale to nie znaczy, że dzieci są niemądre lub okrutne". David zmienił się na moich oczach. Zrobił coś potwornego, cał- kowicie nagannego, ale jeśli własna matka nie uważała go za po- twora i jeśli jego wujek, który zrobił coś tak podłego, wyrósł na porządnego człowieka, to może dla niego też jest jakaś nadzieja. Kiedy David wyszedł z pokoju, siedziałam na łóżku i ciągle od nowa odtwarzałam w pamięci tę scenę. Nagle przyszło mi do gło- wy, że nie wystarczy tylko myśleć o Davidzie w inny sposób. To jedynie część zadania. Pozostaje jeszcze żądać od niego, by za- chowywał się inaczej, i zmusić, by czuł się zobowiązany zachowy- wać się inaczej. Właśnie takiej pomocy potrzebował od dorosłych. Tydzień później znowu wystawił mnie na próbę. Uganiał się za bratem po pokoju i swoim dokuczaniem doprowadził go do płaczu. Ale tym razem nie wpadłam w rozpacz. Chwyciłam go za ramiona i spojrzałam wymownie. „David - powiedziałam stanowczo - masz niezwykłą zdolność i jeśli chcesz, potrafisz być miły. Wykorzystaj to!" Uśmiechnął się bezradnie, ale przestał dokuczać Andy'emu. Wszyscy byli urzeczeni moją opowieścią. 120 - Jestem pod wrażeniem - powiedział ktoś. Była to kobieta, która dowodziła, że naturalne skłonności są silniejsze niż wy- chowywanie. Zwróciłam się bezpośrednio do niej: - To, co pani wcześniej powiedziała, jest zgodne z prawdą: dzieci rodzą się z różnymi cechami osobowości. Ale my, jako rodzice, jesteśmy w stanie wpłynąć na ich osobowość i pomóc naturze. Wykorzystajmy mądrze naszą siłę. Nie narzucajmy dzie- ciom ról, które odwrócą się przeciwko nim. Kobieta była zafrasowana. - Ale ja bym nawet nie wiedziała, od czego zacząć - powie- działa. - Jak się do tego zabrać? To znaczy, gdybym miała zmienić moje dziewczynki tak, jak pani zmieniła swoich chło- pców, to musiałabym wiedzieć więcej, żeby się z tym uporać. Jeden z ojców powiedział: - Zaczynam sobie uświadamiać, że to skomplikowana sprawa. Jeśli chcemy sprawić, by jedno z dzieci się zmieniło, to musimy się przygotować do pracy również z pozostałymi dziećmi. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. - Weźmy może za przykład dwoje dzieci z tej samej rodziny, które grają przeciwstawne role, i spróbujmy zastanowić się, jak można uwolnić obydwoje od tych ról. - W porządku - powiedział. - Jaki problem przedstawimy w tym przykładzie? - spytałam. Zaproponował bez wahania: - Może to, o czym pani przed chwilą mówiła, kiedy jedno dziecko się znęca, a drugie jest ofiarą? Bo taki sam kłopot mam z moim synem i córką! Oczywiście, jeśli wszyscy się na to zgadzają. Cała grupa go poparła. Widocznie kombinacja prześladowcy i ofiary była rozpowszechniona. Rozważałam, w jaki sposób przeprowadzić to ćwiczenie. Po- nieważ w zeszłym tygodniu doszliśmy do wniosku, że o tym, jaka jest rola dziecka, decydują głównie trzy elementy: rodzice, rodzeństwo i samo dziecko, uznałam, iż najsensowniejsze będzie wyodrębnienie takich sytuacji, kiedy działanie każdego z tych elementów wyrządza szkodę. Dopiero potem zastanowimy się, jak możemy temu zaradzić, o ile w ogóle możemy. Nasze zadanie będzie dwojakiego rodzaju: sprawić, by prześladowca odczuwał współczucie i by ofiara zyskała siłę. 121 BEZ PRZEŚLADOWCÓW... Zamiast traktować dziecko jak prześladowcę.-.. Rodzice mogą zapewnić je, że potrafi zachowywać się grzecznie Kiedy rodzeństwo uważa go za prześladowcę... Rodzice mogą sprawić, by dzieci ujrzały brata w nowym świetle Kiedy samo dziecko uważa się za prześladowcę,.. Rodzice mogą zapewnić je, że potrafi być miłe 122 ...I BEZ OFIAR Zamiast traktować dziecko jak „ofiarę"... Rodzice mogą podpowiedzieć mu, jak należy się bronić Kiedy rodzeństwo traktuje ją jak „ofiarę"... Rodzice mogą sprawić, by dzieci ujrzały siostrę w innym świetle Kiedy dziecko uważa się za „ofiarę Rodzice mogą uświadomić mu, że ma ukrytą siłę