They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

I rozpuszcza się właśnie dlatego, że nią obracają. Wykonałem mój mały eksperyment przed arcybiskupem, który wyrzucił mnie na zbity pysk, a potem jeszcze raz zrobiłem to na placu przed katedrą, gdzie o mało mnie nie zlinczowali. Oto cała historia. Czekam przez chwilę w milczeniu, aż wzburzony ekspert od plazmy złapie oddech, i pytam, jaki to ma związek z Matką Boską Juana Diega. – Rozgryzłem ich – zwierza mi się trzy tony ciszej. – Wiem, jak to robią, mogę to udowodnić, ale nie jestem akredytowany, więc potrzebuję pani. Wyskubie mi pani włókno? – Co proszę? – Zdejmą dla pani szybę ochronną – mruczy na granicy słyszalności. – Gdy będzie pani badać oczy, jak gdyby nigdy nic wyskubie mi pani włókno agawy. Pincetą. Oni się nie pokapują, a ja je zbadam i to mi wystarczy, żeby całą tajemnicę diabli wzięli. Jego bezczelność aż zapiera mi dech. Moczę usta w piwie, które postawiła przede mną kelnerka. – A niby czemu miałabym to zrobić? – Zależy pani na powodzeniu misji, prawda? – Tu nie chodzi o powodzenie czy o porażkę, panie Ponzo. Zostałam poproszona o wydanie bezstronnej opinii po przeprowadzeniu badania i wydam ją, to wszystko. Nie podzielam ani pańskich motywacji, ani pańskiej chęci robienia sensacji wokół Kościoła. – Już pani wierzę! – szydzi. – Nie wmówi mi pani, że zgodziła się przylecieć do tego kraju wariatów i narażać własną skórę z sympatii dla kardynała Fabianiego. Wie pani, kim jest ten Fabiani? Największą szują chrześcijaństwa. Słyszała pani o Instytucie Dzieł Religijnych? To taka bogobojna nazwa banku watykańskiego. Gdy jego szef, monsignore Marcinkus, stracił stołek za pranie brudnych pieniędzy przez Stolicę Apostolską, konkretnie dziewięciuset pięćdziesięciu milionów dolarów, to właśnie Fabiani uratował bank. Oczyścił im konta, jeśli mogę tak powiedzieć. A potem mniej lub bardziej maczał palce w zamordowaniu Jana Pawła I, który chciał przepędzić z Watykanu słynną lożę P2 i mafię. W zamian za swoje konszachty Fabiani zażądał pieczy nad tajnymi archiwami: to tak zwana Riserva, schron atomowy o powierzchni siedmiuset metrów kwadratowych, ukryty pod dziedzińcem biblioteki watykańskiej. Teraz trzyma w garści połowę rządów na tej planecie, zarówno dzięki tajnym raportom finansowym, jak i teczkom z przepowiedniami: ma tam tajemnice fatimskie, zaszyfrowany klucz do przepowiedni Nostradamusa, skarb z Rennes-le-Chateau, świętego Graala, rzekomego syna Jezusa, który wylądował w Saintes-Maries... Rozumie pani, o co chodzi? Przytakuję, żeby nie rozniecać jeszcze bardziej furii tego mitomana. – Jest dwóch kardynałów, którzy manipulują papieżem: Damiano Fabiani i Luigi Solendate, prefekt Kongregacji Spraw Świętych, który z kolei jest typem w miarę uczciwym, ale skłonnym do tuszowania najgorszych świństw, jeśli leży to w interesie wiary. Już od siedemdziesięciu lat Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna prześladuje Kościół w Meksyku. Po to, żeby mógł on odzyskać władzę w czasie lipcowych wyborów za sprawą liberalnego kandydata Vincentego Foxa, Juan Diego musi absolutnie zostać kanonizowany. To ludowy bohater, a żarliwość ludu popłynie prosto do urn, więc adwokat diabła znalazł panią, bo pani jest taka jak ja, bo nikt nie da pani wiary, bo rzuciła się pani na cuda w Lourdes, bo przypięto pani łatkę antyklerykałki i na dodatek jest pani Żydówką – dlatego pani zastrzeżenia, jeśli je pani ma, nie będą nic znaczyły w dossier, no, chyba że poprę je moimi odkryciami. – Jakimi odkryciami? Że to nie agawa tylko poliester? Macha ręką na moją ironiczną sugestię, po czym zmienia zdanie i punktuje oskarżycielsko, mierząc we mnie palcem wskazującym: – Właśnie, że jest pani całkiem blisko prawdy, pani doktor. Jeżeli pomogę pani udowodnić, że Juan Diego to jedno wielkie oszustwo, Fabiani będzie zniszczony. Jeśli nie dojdzie do kanonizacji, to cała wina spadnie na niego i w ten sposób w Watykanie będzie o jedną gnidę mniej. Umowa stoi? Opieram łokcie na stole i walę mu prosto w oczy: – Nie potrzebuję pana, żeby cokolwiek udowodnić, panie Ponzo. – Tak pani sądzi? – uśmiecha się szyderczo. – Czego wy wszyscy ode mnie chcecie, do cholery! Opublikowali moje zdjęcie w Internecie, czy co? Przewracając oczami z przerażenia, zmusza mnie do ściszenia głosu, po czym dodaje przez zęby, bez tchu, że on jest po mojej stronie, sugerując istnienie zbiorowego spisku przeciwko mnie. – Nie potrzebuję nikogo, dziękuję. Wzdycha, załamany moją naiwnością. – Naprawdę pani sądzi, że znajdzie pani w tych oczach jakąś anomalię? Nieszczęsna, przecież oni zachowali wszystkie środki ostrożności! W tajnych lochach Watykanu mieszczą się największe pracownie fałszerskie na świecie! Skąd się wziął, pani zdaniem, całun turyński? A chusta z Oviedo? A święte nakrycie głowy z Cahors, na którego wewnętrznej stronie widnieje negatyw głowy Chrystusa? Najwybitniejsi specjaliści wyprodukowali na pani użytek cały cyrk, który odkryje pani w oczach Matki Boskiej. Trzynaście postaci, odbicia Purkatego-Simpsona... – Purkyniego-Sansona. – Najmocniej przepraszam. A propos, co to właściwie jest? – Jeśli przysunę świeczkę do pańskiego oka, zobaczę w nim trzy obrazy płomienia: dwa proste odbicia na przedniej ścianie rogówki i soczewki, które działają jak zwierciadła wypukłe, i jedno odwrócone na tylnej ścianie soczewki. To zjawisko odkryli w 1832 roku Louis Joseph Sanson w Paryżu i Jan Evangelista Purkynć we Wrocławiu. – Ktoś mógłby na to powiedzieć, że w 1531 roku już istniały świeczki