Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Możliwe, że Ameryka, z przyczyn społecznych i w pewnym sensie ekonomicznych, jest w stanie sprawić, by sen o rozbrojeniu stał się jawą. Co począć jednak z tym czymś, co kiedyś było Związkiem Radzieckim? Przyszła historia | ludzkości i mnóstwo nadziei wiąże się z tym, czy uda się przetrwać Borysowi Jelcynowi, człowiekowi z pięcioma bypassami. Jeśli tak, to czy dopisze mu polityczne szczęście? Czy on i jego polityczni następcy potrafią odbudować i przebudować rozsypującą się potęgę militarną, czy też druga pod względem uzbrojenia niszczycielska siła na świecie rozpadnie się na wiele frakcji, z których każda rozpocznie okazyjną sprzedaż technologii broni masowej zagłady bardzo zainteresowanym krajom arabskim albo grupom terrorystycznym, takim jak organizacja Abu Nidala? Rozważaliśmy już niektóre z ekologicznych czynników, które mogłyby pogrzebać drugą rewolucję radziecką. Terapia wstrząsowa stosowana obecnie w celu utworzenia demokratycznych struktur władzy i wprowadzenia gospodarki rynkowej może zakończyć się ogromnym skokiem do tyłu, z lądowaniem w systemie neocarskim. W takich warunkach nie byłoby łatwe potwierdzenie decyzji o demontażu broni, zwłaszcza gdyby imperium carskim rządziła straszliwa junta wojskowa, równie stabilna jak republika bananowa (a może powinienem raczej powiedzieć buraczana?). Przyjmijmy, że redukcja amerykańskich i rosyjskich składów broni masowej zagłady następuje mimo wszelkich paskudnych niespodzianek, jakich można się spodziewać w wielobiegunowej, zarządzanej przez Uran rzeczywistości. Supermocarstwa, wbrew apokaliptycznym znakom na niebie i na ziemi, ograniczą w następnym stuleciu zawartość swych jądrowych arsenałów aż o niebotyczne 75 procent jeszcze przed rokiem 2003, zgodnie z założeniami START II. Nie trzeba patrzeć w szklaną kulę, by przewidzieć, że ani Chiny, ani żadne inne mające broń atomową państwo Trzeciego Świata nie pozbędzie się ochoczo swych cudów. Po prostu zmniejszenie liczby pocisków jądrowych należących do supermocarstw wzmocni pozycję członków klubu atomowego Trzeciego Świata. Każda bomba znajdująca się w arsenale republiki bananowej -hinduskiej, pakistańskiej, izraelskiej czy arabskiej - staje się o 100 procent potężniejsza z każdą wyrzuconą na śmietnik bombą supermocarstwa. Jeśli ich przywódcy dobrze rozegrają tę partię, mając w zanadrzu pełno obietnic bez pokrycia -jeśli otwarcie odżegnają się od wysiłków na rzecz budowania własnego arsenału jądrowego, gromadząc w tym samym czasie dziesiątki taktycznych pocisków atomowych zdobytych w niszczejącym kompleksie militaRNo-przemysłowym byłego ZSRR - to przed końcem XX wieku składy broni krajów Trzeciego Świata zbliżać się będą do stanu równowagi ze składami broni supermocarstw. Możliwy jest też inny rozbrojeniowy koszmar. Zobaczymy w nim wojnę termojądrową albo nawet dwie wOJny termojądrowe, toczone przez byłych przeciwników z okresu zimnej wojny mimo skutecznie przeprowadzonej redukcji zbrojeń i bojkotu wymierzonego w przemyt broni jądrowej do krajów Trzeciego Świata. Jak może Czwarty jeździec piekieł. Trzecia wojna światowa 123 do tego dojść? Jeśli w pierwszych dziesięcioleciach XXI wieku prowadząca do pokoju droga dobrej woli będzie zalewana podnoszącymi się oceanami albo jeżeli przyszła globalna wioska dręczona będzie katastrofalną suszą, to i tak w zredukowanym o 75 procent arsenale Rosji znajdzie się wystarczająco dużo potężnej broni, by zbombardować 3 razy z rzędu wszystkie większe miasta amerykańskie. W ramach odwetu Stany Zjednoczone nie zawahałyby się najprawdopodobniej przed zniszczeniem większych rosyjskich miast, i to aż 9,25 razy każde z nich. Może też być odwrotnie. Ludzie nie są obdarzeni nawet dziewięcioma żywotami, mimo to twardogłowi na Kremlu i w Białym Domu wydają się zadowoleni z tego, że zmniejszyli liczbę zgonów, które potencjalnie czekałyby w konflikcie nuklearnym każdego człowieka, drzewo, psa i karalucha. Zamiast osiemset razy umarlibyśmy zaledwie dwieście. Zawsze to coś. Liczby zawarte w porozumieniach START to jedynie cyzelowanie Armagedonu i wprowadzanie drobnych poprawek. Dopóki Iwan, Wuj Sam i wszyscy pozostali miłośnicy nuklearnego fallusa nie dojdą w swych procesach rozbrojeniowych do stanu, w którym będą mogli zabić ciebie i mnie jeden jedyny raz, i o ile nie rozpoczną wtedy prawdziwie ostatecznych negocjacji, do tego czasu nie może być mowy o żadnym rozbrojeniowym śnie. Wszyscy marzymy o spokoju, ale nie chodzi nam przecież o spokój cmentarny. WieLu będzie chciAłO dojść do porozumienia z wielkimi wodzami świata, tymi, którzy przyniosą im wojnę. Polityczni przywódcy nie będą chcieli dać posłuchu ich posłannictwom. Niestety! Bóg może nie zechcieć zesłać pokoju na Ziemię. NOSTRADAMUS (1561), C8, Q4 DUP Wszystek postęp poczyniony przez człowieka [w XX wieku] będzie skazany na zagładę. Rękopis z Montrealu, Kanada (1888) Broń Nowej Ery. Wodnik włada żywiołem powietrza. Planeta Uran, autor wielu niespodzianek, daje Wodnikowi natchnienie i siłę. Magia Urana często objawia się pod postacią słabszych wibracji Saturna, który w wieku Wodnika współuczestniczy w kształtowaniu losów świata. Saturn będzie albo budzikiem, który zadzwoni za pięć dwunasta, albo też ponurym żniwiarzem działającym za pośrednictwem żywiołu powietrza. Symbolem Wodnika jest podwójna fala. Kryją się w niej dwa węże potęg sekretnych i niewidzialnych. W następnej erze astrologicznej ludzkie zdolności twórcze, podobnie jak ludzka umiejętność niszczenia, osiągną niebotyczne wyżyny. Pociski jądrowe i broń chemiczna to dopiero prymitywne początki tego, czego możemy się spodziewać w czasie najbliższych dwudziestu stuleci. W nadchodzących wojnach ludzie uwzględnią 124 Przerażający dzień jutrzejszy jako broni powietrza, atmosfery, fal radiowych i wszystkich rzeczy niewidzialnych - a nawet takich, o których jeszcze nie wiedzą