They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Pijacki bełkot Sieversa, a potem słowa Sosnowitza. Schellenberg zdjął słuchawki. - Czyżby powiedział coś po czesku albo polsku? Jakieś przekleństwo? Wstał od biurka i sięgnął po papierosa. - Daj te ostatnie słowa tłumaczowi polskiemu. To może być coś ważnego. Zapis rozmowy pijanego Sieversa i Sosnowitza w windzie poruszył go. Esesman zdradzał największą tajemnicę, która zmroziła Schellenberga. Przypuszczał, że takie mogą być zamiary Himmle-ra, ale nigdy nie znalazł na to potwierdzenia. Słowa Sieversa już nie pozostawiały wątpliwości. Problem polegał na tym, że Sosnowitz uzyskał potwierdzenie eksperymentów w Dachau. - Kiedy dokonano tego nagrania? - zwrócił się do Naujocksa, który wciąż ze słuchawkami na uszach usiłował zrozumieć ostatnie słowa zarejestrowane przez mikrofony w windzie hotelu „Berchtes-gadener Hof". - Dwudziestego marca - odpowiedział Naujocks i ponownie założył słuchawki. Schellenberg zastanawiał się nad następnymi krokami, jakie powinien podjąć. Sosnowitz uzyskał potwierdzenie eksperymentów w Dachau trzy dni temu. Należało przypuszczać, że zdołał już tę wiadomość przekazać do Warszawy lub nawet Londynu. Nie można było dłużej czekać. - Trzeba go zdjąć! - zwrócił się do Naujocksa. - Już chyba wiem, co to za słowa. - Naujocks nie słysząc Schellenberga, uśmiechnął się i zdjął słuchawki. -No? - Żeby się nie porzygał! Zaczął śmiać się głośno. 126 26. SD atakuje - Cofnij! Schellenberga zainteresowały słowa, które usłyszał w słuchawkach podłączonych do magnetofonu. Przysłuchiwał im się uważnie. Pijacki bełkot Sieversa, a potem słowa Sosnowitza. Schellenberg zdjął słuchawki. - Czyżby powiedział coś po czesku albo polsku? Jakieś przekleństwo? Wstał od biurka i sięgnął po papierosa. - Daj te ostatnie słowa tłumaczowi polskiemu. To może być coś ważnego. Zapis rozmowy pijanego Sieversa i Sosnowitza w windzie poruszył go. Esesman zdradzał największą tajemnicę, która zmroziła Schellenberga. Przypuszczał, że takie mogą być zamiary Himmle-ra, ale nigdy nie znalazł na to potwierdzenia. Słowa Sieversa już nie pozostawiały wątpliwości. Problem polegał na tym, że Sosnowitz uzyskał potwierdzenie eksperymentów w Dachau. - Kiedy dokonano tego nagrania? - zwrócił się do Naujocksa, który wciąż ze słuchawkami na uszach usiłował zrozumieć ostatnie słowa zarejestrowane przez mikrofony w windzie hotelu „Berchtes-gadener Hof". - Dwudziestego marca - odpowiedział Naujocks i ponownie założył słuchawki. Schellenberg zastanawiał się nad następnymi krokami, jakie powinien podjąć. Sosnowitz uzyskał potwierdzenie eksperymentów w Dachau trzy dni temu. Należało przypuszczać, że zdołał już tę wiadomość przekazać do Warszawy lub nawet Londynu. Nie można było dłużej czekać. - Trzeba go zdjąć! - zwrócił się do Naujocksa. - Już chyba wiem, co to za słowa. - Naujocks nie słysząc Schellenberga, uśmiechnął się i zdjął słuchawki. - No? - Żeby się nie porzygał! Zaczął śmiać się głośno. 126 - Nasz dzielny Sievers uchlał się jak świnia i gadał, komu popadnie, o największych tajemnicach SS. Powinien zostać rozstrzelany. - Nie zrobimy tego z tych samych powodów, dla których oszczędzimy Sosnowitza i wydamy go Polakom, zamiast wrzucić pod pociąg. -Już? - Tak, dalsza zwłoka staje się niebezpieczna. Bo on jest zbyt niebezpieczny. Przygotuj akcję. Dzisiaj wieczorem chcę poznać jej szczegóły. Naujocks zasalutował. - Czekaj! - Schellenberg jakby sobie o czymś przypomniał. Rozważał przez chwilę plan i wreszcie wskazał krzesło, zapraszając Naujocksa, aby ponownie zajął miejsce. - Mamy trzech angielskich agentów pod kontrolą... - Tak jest! - Czy któryś często podróżuje, może dyplomata... - „Grizzly" - Co to? - Zwalisty chłop, dlatego tak go nazwaliśmy. Pracownik towarzystwa żeglugowego. Namierzyliśmy go w Hamburgu, jak przekazywał materiały kapitanowi angielskiego statku. Groźny! - Czyli wiarygodny dla Anglików. To dobrze. - Bez wątpienia. Ostatnio... zdobył plany nocnych urządzeń celowniczych, nad którymi pracują u Heinkla. - Wprowadź do akcji naszą tancerkę z „Bilbao"... - Lea Niako - podpowiedział Naujocks - Tak, niech oczywiście pójdzie z nim do łóżka. Jak najszybciej. Gdy dowie się, że on jako pracownik linii żeglugowych ma możliwość przemycenia dużej kwoty pieniędzy, to poprosi go o pomoc w wywiezieniu stu tysięcy marek. I oczywiście zdeponowaniu w zagranicznym banku. - Nie widzę trudności. - Naujocks wstał z krzesła. Jeszcze przez chwilę czekał na dalsze polecenia, ale widząc, że Schellenberg zajął się papierami, odwrócił się do wyjścia. 127 27. Nocny wypad Naujocks bujał się na krześle przy swoim biurku, zerkając co chwila to na zegar na ścianie, to na telefon. Od dawna czekał na wiadomość, która miała nadejść lada chwila. Ale oczekiwanie przedłużało się. Esesman siedzący na krześle pod ścianą cmoknął. Wsunął paznokieć kciuka między zęby, usiłując wydobyć resztkę jedzenia, która tam utkwiła. Znowu cmoknął kilka razy, co zdenerwowało Naujocksa. - Nie masz wykałaczki? Esesman spojrzał na niego zdziwiony tym pytaniem. - Skórka od jabłka, cholera - wyjaśnił. Naujocks odchylił się i podjął bujanie na krześle, jedyne zajęcie, które uspokajało go i pozwalało cierpliwie czekać na wiadomość. Nie bał się zadania, ale niepokoiła go możliwość porażki. Zerwał się z krzesła i podszedł do dużej mapy Berlina, zapominając, że kilka minut wcześniej stał przed nią i po raz setny analizował trasę przejazdu kilku samochodów, które oczekiwały na dziedzińcu kwatery Gestapo przy Prinz Albrechtstrasse. Wywiadowcy, którzy wcześniej zajęli miejsca, meldowali, że „obiekt" dotarł do domu godzinę temu i jest tam cały czas. Odwrócił się do krzesła i wtedy zadźwięczał telefon. Jednym skokiem dopadł do biurka i podniósł słuchawkę. - Naujocks - niemalże krzyknął do mikrofonu. - Schellenberg - usłyszał. - Możecie wyruszać. Naujocks spojrzał na esesmana, który zerwał się z krzesła, i skinął głową, dając mu znak, żeby zebrał swoich ludzi, czekających w korytarzu na dole. Ten zasalutował i wybiegł z pokoju. - Około półtorej godziny temu otrzymał dokumenty i bez wątpienia maje przy sobie - mówił Schellenberg. - Z obserwacji wynika, że nie mógł ich ukryć. Musisz je znaleźć, choćbyś miał cały dom rozebrać do ostatniej cegły. - Tak jest! Ale... - Co? - Czy nie możemy zwinąć go rano, gdy będzie wychodził z domu? Prostsze byłoby. 128 - Nie! Chcę go mieć całkowicie zaskoczonego i nieprzygotowanego do obrony