They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Zrozumiano? Goblin uśmiechnął się swym szerokim, żabim grymasem. - Jasne, Konował. Jasne. Znasz mnie. - Na tym właśnie polega problem. Znam was obu. Goblin udał, że zraniłem jego uczucia. - Wy, chłopcy, wykonaliście kawał dobrej roboty przy tych kostiumach. Słyszycie? - Przejmą ich przerażeniem aż do głębi duszy - obiecał Jednooki. - Wrzeszcząc, będą spadać z murów. - Jasne, że będą. Wszyscy gotowi? Byli gotowi. - Okrążymy go z prawej strony - oznajmiłem Murgenowi. - Cwałem. Tak blisko, jak tylko się ośmielisz. Ruszył. Pani i ja podążyliśmy za nim w odległości może dwudziestu jardów. Kiedy wbijałem ostrogi w boki konia, dwie gigantyczne wrony usiadły na moich ramionach. Stado zleciało ze wzgórza i pomknęło naprzód, okrążając miasto. Podjechaliśmy wystarczająco blisko, by zobaczyć rysy w murach. A mury naprawdę robiły wrażenie, miały przynajmniej czterdzieści stóp wysokości. Ponadto miasto zostało pobudowane na wzgórzu, wznoszącym się kolejne czterdzieści stóp ponad powierzchnią równiny, o czym już nikt nie uznał za konieczne, by mnie poinformować. To wszystko zapowiadało się na niezły ambaras. Kilka strzał zaświstało w powietrzu i upadło, nie dosięgnąwszy celu. Finezja. Chytrość. Podstępność. Tylko kieszonkowiec może zdobyć te mury, Konował. Kazałem uwolnionym więźniom popracować trochę nad aktualizacją map. Miałem dzięki temu pewne pojęcie o planie miasta. Cztery bramy. Cztery brukowane drogi, ułożone na kształt róży wiatrów, niczym szprychy koła. Paskudne barbakany i wieże, strzegące bram. Kolejne wieże, wbudowane w mury, pozwalające na prowadzenie flankowego ognia wzdłuż frontu. Nic szczególnie przyjemnego. Na murach panowała niezwykła cisza. Jednym okiem spoglądali na nas, a drugim na wciąż wylewającą się spośród wzgórz hordę, zastanawiając się też, skąd właściwie, u diabła, się wzięliśmy. Po południowej stronie Stormgardu czekała mas maleńka niespodzianka. Znajdował się tam obóz wojskowy. Ogromny, ustawiony może jakieś sto jardów od murów miasta. - O, cholera! - powiedziałem i krzyknąłem na Murgena. Nie zrozumiał mnie. Albo, być może, postąpił zupełnie świadomie, choć nie byłbym w stanie tego dowieść. Spiął swego konia w galop i ruszył w szczelinę między murami a obozem. Z obozu i murów runęła chmura strzał. W cudowny sposób spadały, nie czyniąc żadnej szkody. Spojrzałem za siebie, gdy wjeżdżaliśmy w wejście szczeliny. Goblin, ta mała cholera, stanął w swoim siodle. Ze ściągniętymi spodniami i charakterystycznym wypięciem, mówił całemu światu, co sądzi o Władcach Cienia i ich chłopcach. Naturalnie, ci faceci poczuli się dotknięci. I, jak to śpiewają w chansons: Niebo aż pociemniało od strzał. Byłem pewien, że tym razem los się od nas odwróci. Ale pędziliśmy dostatecznie daleko i szybko. Burza strzał spadła z tyłu, za nami. Goblin prześmiewcze zawył. To zdenerwowało kogoś znaczniejszego. Piorun pochodzący, zdawałoby się, znikąd, uderzył przed nami, wypalając w darni dymiącą dziurę. Murgen przeskoczył przez nią. Podobnie postąpiłem ja, a żołądek podchodził mi do gardła. Pewien byłem, że następny strzał upiecze kogoś wewnątrz jego zbroi. Goblin skręcił w prawo, łukiem wokół murów Stormgardu. Z obozu wysypywali się jeźdźcy. Nie stanowili dla nas żadnego problemu. Mogliśmy z łatwością ich prześcignąć. Starałem się skoncentrować wzrok na murach miasta. Dokładnie w odpowiedniej chwili, by ujść z tego z życiem. Drugi piorun rozgorzał blaskiem w moich oczach. Ale on również poszedł bokiem - choć w ostatniej chwili, zanim uderzył, zobaczyłem, jak zmienił tor lotu. Kiedy mogłem już widzieć, spostrzegłem wielkiego wilka, który biegł po naszej prawej stronie, połykając przestrzeń cwałem tak szybkim, że wyprzedzał nasze czarne rumaki. Mój stary kumpel Zmienny. Dokładnie na czas. Kolejne dwa pioruny nie trafiły. Ogrodnik pewnie będzie wściekły za te wszystkie kłęby darni wydarte z jego trawnika. Dokończyliśmy okrążenia i skierowaliśmy się do obozu. Ścigający nas zrezygnowali z pościgu. Kiedy zsiadaliśmy z koni, Mogaba powiedział: - Ściągnęliśmy na siebie ogień. Teraz już wiemy, z czym przyszło nam się mierzyć. - Jeden z Władców Cienia jest w środku. - Drugi może być w tym obozie - powiedziała Pani. - Coś poczułam. - Dokąd udał się Zmienny? - Zniknął znowu. Wszyscy wzruszyli ramionami. - Miałem nadzieję, że zawita na naszą burzę mózgów. Goblin, to był głupi wyczyn. - Nie ma najmniejszej wątpliwości. Spowodował, że po czułem się czterdzieści lat młodszy. - Żałuję, że sam na to nie wpadłem - wymruczał Jednooki. - Cóż, oni już wiedzą, że jesteśmy tutaj i wiedzą, że jesteśmy źli, ale nie widziałem, żeby im to za bardzo napędziło stracha