Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wypisz, wymaluj bestia z plaży! Bob odczytał tekst znajdujący się pod fotografią. - Szalony Demon Batu-chana. Znaleziony w północnych Chinach pod koniec dziewiętnastego wieku; tam również nadano mu powyższą nazwę. Datowany na 1241 rok, opatrzony łacińskim napisem: “Chwała Dostojnemu Chanowi Złotej Ordy”. Jest to z pewnością dzieło europejskiego rzeźbiarza. Przypisywano statuetce właściwości magiczne wykorzystywane dla dobra Batu-chana lub przeciwko niemu. Figurka przedstawia mongolskiego szamana okrytego wilczą skórą, w masce z rogami jaka; u pasa wiszą dzwonki, grzechotki, kości, wiązki traw i zboża, a ponadto korzenie symbolizujące moc natury. - Bob podniósł wzrok. - Niesamowite. Jupe, co to wszystko znaczy? - Nasuwa się jeden wniosek. Statuetka jest bezcenna. - Nie przypuszczałem, że brąz ma taką wartość - stwierdził Pete, spoglądając na fotografię. - Nie w tym rzecz, z jakiego materiału została wykonana figurka, ale kiedy i dlaczego powstała. Demon mamrotał coś na temat Złotej Ordy. Przypomniałem sobie o profesorze Hsiangu z uniwersytetu. Mój znajomy specjalizuje się w sztuce orientalnej. Gdy opisałem mu Szalonego Demona, natychmiast skojarzył fakty. Powiedział... - Co to jest Złota Orda? - wtrącił Pete. - Dziwne określenie. Przypomina nazwy drużyn futbolowych. Kim był tajemniczy Batu-chan? - Słyszałeś o Czyngis-chanie i Kubilaju? - Coś mi się obiło o uszy - mruknął niepewnie Pete. - To sławni władcy i wodzowie. Można ich porównać z Napoleonem lub Aleksandrem Wielkim. Kubilaj był cesarzem Chin, kiedy dotarł tam Wenecjanin Marco Polo. - Chanowie pochodzili z Dalekiego Wschodu, ale nie byli Chińczykami, tylko mongolskimi koczownikami - tłumaczył dalej Jupiter. - Mongołowie to świetni jeźdźcy i doskonali wojownicy. Mieszkali w namiotach zwanych jurtami. Żyli w niewielkich plemionach. Niektórzy ich potomkowie nadal koczują. Obecnie część obszaru dawnej Mongolii należy do Chin. - Dobra. Wiemy, że Mongołowie uwielbiali konie i walczyli jak lwy. A co z tą statuetką? - Około roku 1206 Czyngis-chan zjednoczył kilka plemion, a właściwie je ujarzmił. Następnie ruszył na podbój świata! Dzieło wodza kontynuowali jego synowie i wnukowie. W rezultacie zawładnęli wielkim obszarem. Należały do nich wszystkie terytoria na północ od Indii, po Koreę na wschodzie i Węgry na zachodzie! Najechali i uzależnili Syberię, Chiny, Ruś, Persję oraz sporą część Europy Środkowej. Czyngis-chan miał kilku synów. Sławę zyskali jego wnukowie Kubilaj i Batu. - Twardziele! - wtrącił Pete. - Nawet imiona brzmią jak wojskowe komendy. - Masz rację - przyznał Jupiter. - Zasługiwali na miano twardziel!. Bez litości mordowali wszystkich przeciwników. Batu-chan pokonał Rusinów i Węgrów. Rządził wschodnią częścią mongolskiego imperium. Nazwał swoje państwo Złotą Ordą. Mongołowie lepiej wojowali, niż rządzili, dlatego imperium szybko się rozpadło, ale Złota Orda istniała na terenach Rusi do 1480 roku. - Bardzo ciekawie opowiadasz, ale wróćmy do statuetki - niecierpliwił się Pete. - Poczekaj - ciągnął Jupiter. - Religia Batu-chana oraz jego wojowników to szamanizm. Mongołowie wierzyli, że skały, wiatr, niebo, ziemia i drzewa mają duszę. Tylko jeden człowiek mógł rozmawiać z duchami. Był nim szaman. - Tak samo jak w plemionach indiańskich. - Racja! Co więcej, Indianie przywędrowali do Ameryki z dawnych siedzib położonych w Azji. Czerwonoskórzy i Mongołowie mają zatem wspólnych przodków. Profesor Hsiang zrobił mi prawdziwy wykład na temat szamanów. Większość z nich to utalentowani brzuchomówcy. Tańczyli podczas zaklinania duchów! Najpotężniejsi z szamanów umieli przywoływać bóstwa i demony. Podczas rytualnych tańców przywdziewali osobliwy strój, żeby duchy nie wiedziały, z kim mają do czynienia. Wkładali maski i zwierzęce skóry. Przypominali statuetkę z fotografii. - Dlaczego posążek jest taki cenny? - zapytał Pete. - To prawdziwy unikat. Nie ma drugiego takiego na całym świecie - odparł Jupiter. - Mongołowie nie tworzyli posągów. Istniały jedynie figury z suszonej gliny lub innych nietrwałych materiałów. Statuetka została wykonana rękoma europejskiego artysty. To jedyny ocalały posążek, który daje pewne wyobrażenie o sztuce mongolskiej. Prawdziwe arcydzieło! - Jak się znalazł w Chinach? - wypytywał z ciekawością Bob. - Powiedziałeś, że należał do Batu-chana, który rządził na Wschodzie. - Nikt tego nie wie. Profesor Hsiang twierdzi, że władca od czasu do czasu opuszczał swoje terytoria. Stolica imperium znajdowała się w Mongolii, w miejscowości Karakorum. Tam właśnie przybywali ruscy książęta, by złożyć hołd Wielkiemu Chanowi. W roku 1242 Batu musiał zaniechać dalszych podbojów i wyruszyć do Karakorum, aby po śmierci Wielkiego Chana uczestniczyć w wyborze nowego pana wszystkich Mongołów. Może zabrał statuetkę i pozostawił ją w ojczyźnie. Czterdzieści lat później Kubilaj podbił Chiny, został Wielkim Chanem i przeniósł mongolską stolicę do miasta, które dziś nazywa się Pekin. Zapewne powędrowała z nim magiczna statuetka. Nie sądzę, by udało się odtworzyć jej losy. - Co było dalej? - Przeczytaj drugi akapit, Bob. Archiwista zajrzał do księgi. - Statuetka pozostawała w Chinach do wybuchu drugiej wojny światowej. Zaginęła podczas japońskiej okupacji. W roku 1956 pojawiła się w Londynie i została kupiona na aukcji przez amerykańskiego milionera H. P. Claya. Obecnie znajduje się w prywatnej kolekcji sztuki orientalnej. - H. P. Clay? - mruknął w zadumie Pete. - Znany potentat naftowy, którego rezydencja znajduje się na Fernand Point? A zatem statuetka od lat jest w Rocky Beach! W takim razie złodziej... - Skradł ją właśnie tutaj! - dokończył Jupiter. - Trzeba pomówić z panem Clayem! Na wypadek gdyby w składzie złomu pojawił się Andy, chłopcy zostawili mu wiadomość u Konrada, jednego z dwóch braci rodem z Bawarii zatrudnionych u Jonesów. Sami zaś ruszyli na rowerach drogą prowadzącą wzdłuż oceanu. - Jupe? - odezwał się Pete, gdy lawirowali między autami. - Wiemy już sporo o statuetce. A co z Szalonym Demonem, który nas prześladuje? - Część Mongołów nadal wyznaje szamanizm