Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Rewqi skuliły się, uciekając przed intensywnymi emocjami bijącymi od ich żywicieli. Bez względu na to, czym mógł być "emiter psioniczny", wszyscy zaraz mieli się tego dowiedzieć. Lark próbował zlekceważyć instynkt, kierując się zachowaniem Ling. Jej reakcją na odliczanie była dziwna mieszanina gniewu i ciekawości. Splotła razem dłonie i odwróciła się, by spojrzeć mu w oczy w tej samej chwili, gdy asystent Cambela dotknął ukrytego przełącznika. Asx Nasz centralny rdzeń wypełnia dezorientacja, która przecieka przez węzłowe pieczęcie łączące w całość nas-my-ja-mnie. Oszołomienie sączy się po naszych zewnętrznych krzywiznach niczym żywica ze zranionego drzewa. Czy ten głos, ta rytmiczna recytacja, może być tym, czym - jak wiemy - nie jest? Regularności Jaja głaskały nas na tak wiele sposobów. Ten hannider ma znajome elementy przypominające śpiew Świętej Bryły... Jest w nim też jednak prostacki, metaliczny posmak, któremu brak śpiewnej tonacji i barwy dźwięku Jaja. Jedna z podkadencji przywołuje nas ku sobie, klekocząc niczym śpieszący się kwintet szczypiec. Przyciąga naszą uwagę, całkiem jakby wsysała ją w mroczny, podziemny lej. Ja-my scalamy się nagle, pogrążamy w dziwnej egzystencji zjednoczonej istoty. Istoty zamkniętej w twardej skorupie. Wzbiera w nas pięciokątna złość. Ten "ja" jest pełen wściekłości. Jak mogą mówić mi, ze jestem wolny! 485 Cóż za nienaturalnym prawem jest ten Kodeks Wspólnoty! Ta zasa- ; da, która "wyzwala" moje plemię od słodkiej dyscypliny, narzuconej przez nasze miłościwe królowe, którą ongiś znaliśmy? My, którzy jesteśmy niebiescy - my, którzy jesteśmy czerwoni - Z pewnością w głębi naszych pulsujących węzłów żółciowych pragniemy służyć! Pracować i walczyć bezinteresownie, by wspomagać dynastyczne ambicje szarych! Czyż nie takie były nasze zwyczaje wśród gwiazd i wcześniej? Wrodzone zwyczaje wszystkich qheuenów? Kto ważył się położyć kres tym wspaniałym dniom, wciskając obce idee wyzwolenia pod skorupy zbyt sztywne dla śmiercionośnego narkotyku zwanego wolnością? Ludzie ważyli się narzucić nam te myśli, zniszczyć jedność naszych dobrze zarządzanych kopców! Oni są winni. Muszą spłacić twardy jak pancerz dług. I spłacą go! Potem będą jeszcze inne rachunki do wyrównania... Ja-my wijemy się, doświadczając tego, co znaczy przysiadać i biegać na pięciu mocnych nogach. Nogach stworzonych do służby. Nie zwykłemu gniazdu skrytemu za karłowatą tamą, czy jakiejś niezmierzonej abstrakcji, takiej jak Wspólnota, lecz wielkim, szarym matronom, szlachetnym, przepięknym i silnym. Dlaczego to jaskrawe wrażenie przepływa przez nasz oszołomiony rdzeń? To z pewnością fortel Rothenów - ich psioniczne urządzenie - część planu wywarcia wpływu na każdy gatunek z Sześciu. Skłonienia nas oszustwem do spełnienia ich woli. Nasze-moje pierścienie drżą z zaskoczenia. Mimo tak wielu lat przyjaźni ja-my nie zdawaliśmy sobie dotąd sprawy, że qheueński punkt widzenia jest tak dziwaczny! Nie dziwaczniej szy jednak niż następne doznanie, które wdziera się do naszej wspólnej świadomości. Tętent galopujących kopyt. Gorący oddech suchych stepów. Płonący ogień psychiki nie ustępującej egocentryzmem żadnemu z ludzi. 486 Teraz, ja jestem urrish-ka! Samotna i dumna, jak w dniu, gdy wychynęłam z. trawy jako niewiele więcej nit zwierzę. Niespokojna, lecz. polegająca na sobie. Mogę przyłączyć się do plemienia lub klanu, który adoptuje mnie na równinach. Mogę słuchać naczelniczki, gdyż. w życiu istnieją hierarchie, którym trzeba się podporządkować. W głębi duszy jednak służę tylko jednej pani. Sobie! Czy ludzie potrafią odgadnąć, jak ich wstrętny zapach drażni błony mego nozdrza? To fakt, ze są dobrymi wojownikami i kowalami. Sprowadzili na Jijo piękną muzykę. Nie sposób temu zaprzeczyć. Można jednak sobie wyobrazić, o ile lepszy byłby ten świat bez nich. Przed ich przybyciem wywalczyłyśmy sobie wysoką pozycję. Od równin ażpo ogniste szczyty gór wyciągałyśmy nasze szyje wyżej niż cała reszta mieszkańców Jijo, aż te dwunogi ściągnęły nas w dół i zrobiły c nas jeden gatunek spośród Sześciu. Co gorsza, ich wiedza przypomina nam - (mnie!) - jak wiele utraciłyśmy. Jak wiele zapomniano. Codziennie każą mi myśleć o tym, jak krótkie i nędzne musi by ć moje •ycie tutaj, na tej wirującej kuli błota, gdzie zewsząd otaczają mnie gorzkie oceany... Pełna oburzenia narracja ucieka galopem poza nasz zasięg. Umyka nam jej rozzłoszczony wątek, lecz jego miejsce zajmuje inny, narzucony z zewnątrz przez siłę, której pulsowanie wypełnia małą górską dolinkę. Ten rytm znacznie łatwiej jest śledzić. Jest to powolna kadencja, w której trudno jest wzbudzić gniew, lecz gdy już się to stanie, wydaje się, że powstrzymać go może tylko śmierć