Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kompani zawahali się, a z mroku doszedł ich kolejny krzyk, tym razem gulgoczący i stłamszony; dźwięk urwał się nagle. - Musimy się rozproszyć! — krzyknął Kaspar. Nie zrobił nawet tuzina kroków, kiedy natknął się na McGoina, a raczej na to, co z niego zostało. W mroku, za ciałem, coś stało. Postać o kształtach z grubsza ludzkich, lecz znacznie większa. Dziwna istota miała ramiona dwa razy szersze niż największy człowiek, a stawy jej nóg zginały się w odwrotny sposób, jak nogi konia albo kozła. Twarz nieznajomego kryła ciemność, gdyż noc była bezksiężycowa, pomimo to dawny książę Olasko zdołał za- uważyć, że nie było w niej absolutnie nic ludzkiego. U stóp kre- atury leżało ciało McGoina. Potwór oderwał jego głowę od tuło- wia, jak również ręce i nogi, które porozrzucał dookoła. Pierś handlarza rozerwano na strzępy, tak że książę nie potrafił rozpo- znać żadnego szczegółu anatomicznego. Mężczyzna został zre- dukowany do krwistej papki i mięsa. - Okrążcie to coś! - wrzasnął Kaspar, unosząc miecz wyżej. Nie czekał, żeby sprawdzić, czy pozostali wykonali polece- nie, gdyż istota ruszyła w jego stronę. Uderzył mieczem i kreatu- ra uniosła ramię, by zablokować cios. Kiedy ostrze trafiło w prze- ciwnika, w powietrze wzleciał snop iskier, jakby metal uderzał o metal, choć dźwięk temu przeczył. Usłyszał głuche tąpnięcie, 128 * .. POWRÓT WYGNAŃCA jakby uderzył w bardzo twardą skórę. Rękę, w której trzymał miecz, niemal sparaliżowały drgania, co wprawiło go w zdumie- nie. Nigdy jeszcze nie uderzył w coś, co byłoby tak twarde. Na- wet zbroja nie odbijała ciosów w ten sposób. Książę ledwie mógł utrzymać miecz. Flynn zabiegł kreaturę od tyłu i uderzył mocno w miejsce, gdzie szyja łączy się z głową. Jedynym, co udało mu się osiągnąć, była kolejna fontanna iskier. - Uciekajcie do ogniska! - zawołał Kaspar, ponieważ nie miał innych pomysłów. Wycofywał się ostrożnie tyłem nie spuszczając istoty z oka. Bał się odwrócić do niej plecami, gdyż mogło się okazać, że po- rusza się szybciej od niego. Raczej wyczuł, niż zobaczył, że kup- cy przebiegają obok. - Weźcie polana! - polecił. - Jeżeli stal nie robi mu krzywdy, może wystraszy go ogień. Kiedy książę znalazł się tuż przy ognisku, zobaczył wreszcie twarz potwora. Istota wyglądała trochę jak obłąkana małpa; gdy podwijała wargi, z paszczy wysuwały się kły. Były czarne, po- dobnie jak dziąsła. Oczy stworzenia jarzyły się żółtym blaskiem i miały czarne źrenice. Uszy przypominały skrzydła nietoperza z wyraźnym kostnym szkieletem, a całe ciało wyglądało jak tors mężczyzny albo małpy postawiony na nogach kozła. - Uciekajcie na lewo! - usłyszał głos Flynna. Kaspar skorzystał z rady, a handlarz przebiegł obok niego, rzu- cając płonący kawałek drewna w pierś potwora. Istota wzdrygnęła się, ale nie odwróciła się i nie uciekła. - Ogień nie robi temu krzywdy! - krzyknął książę po chwili. - Wygląda na to, że tylko się zirytowało! Nagle wpadł na kolejny pomysł. - Zajmijcie jakoś jego uwagę! Pobiegł do wozu i wskoczył na tył. Odsunął na bok brezent i mieczem odbił wieko trumny. Wziął do ręki czarny miecz, leżą- cy obok zbroi, po czym zeskoczył na ziemię. Trzema susami zna- lazł się przy ognisku i stanął pomiędzy Flynnem i Kennerem. Uderzył mocno mieczem. 129 RAYMOND E. FEIST Reakcja była natychmiastowa. Czarne ostrze uderzyło w po- twora - zamiast wyprodukować tylko iskry, krawędź werżnęła się głęboko w jego ramię. Kreatura zawyła z bólu i odsunęła się krok do tyłu, ale Kaspar nie zamierzał rezygnować. Atakował dalej, wykorzystując chwilową przewagę. Zasypał stwora gradem ciosów; mierzył w nogi i ramiona, a je- go przeciwnik za każdym razem cofał się o krok. Każde cięcie prowokowało wrzask i w końcu istota rzuciła się do ucieczki. Książę skoczył za nim. Ciął mocno, mierząc w podstawę karku. Głowa stworzenia wystrzeliła w powietrze zgrabnym łukiem i spa- dła na ziemię. Zanim jeszcze dotknęła gruntu, zamieniła siew dym na oczach oniemiałego Olaskanina. Ciało potwora upadło do przo- du i także zmieniło się w opar. Nim zdążył uklęknąć obok i zba- dać zewłok, nie było po nim ani śladu. Nie pozostały także żadne ślady walki. - Co to było? - zapytał książę, oddychając ciężko. - Pomyślałem, że może ty wiesz - odparł Kenner. - Tylko ty pomyślałeś o tym, żeby wziąć z wozu czarny miecz