They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Czy to miała być lekcja dla niego? *** Późnym popołudniem kilku Indian z wioski Guacanagarego przedostało się przez palisadę - czy biali naprawdę myśleli, że te parę patyków powstrzyma ludzi, którzy od dzieciństwa wspinali się po drzewach? - i wkrótce powróciło z wiadomościami. Diko czekała na nich wraz z Guacanagarim. - Pilnujący go ludzie zasnęli. - Dałam im słabą truciznę - powiedziała Diko. Guacanagari rzucił jej groźne spojrzenie. - Nie wiem, dlaczego to wszystko cię obchodzi. Pozostali nie podzielali jednak stosunku kacyka wobec czarnej szamanki z górskiej wioski Ankuasz. Bali się jej i byli przekonani, że jest w stanie podać truciznę każdemu i w każdym momencie. - Guacanagari, rozumiem twój gniew - odrzekła Diko. - Ty i twoja wioska byliście dobrzy dla tych białych ludzi, a zostaliście potraktowani gorzej niż psy. Ale nie wszyscy biali ludzie są tacy. Biały wódz próbował ukarać tych, którzy zgwałcili Opierzoną Papugę. Dlatego źli ludzie odebrali mu władzę i tak go pobili. - Nie był więc jednak takim wielkim wodzem - zauważył Guacanagari. - Jest wielkim człowiekiem. Chipa i Pedro znają go dobrze. - Dlaczego miałbym wierzyć białemu chłopcu i kłamliwej dziewczynie? Ku zaskoczeniu Diko, Pedro na tyle poznał już język taino, by móc odpowiedzieć: - Ponieważ my widzieliśmy na własne oczy, a ty nie. Wszyscy uczestnicy narady wojennej, zebrani w lesie niedaleko obozu Hiszpanów, byli zaskoczeni faktem, że Pedro włada ich mową. Diko wiedziała, że są zaskoczeni, ponieważ nic po sobie nie pokazali, czekając w milczeniu, aż będą zdolni spokojnie przemówić. Ta pozornie bierna reakcja przypomniała jej o Hunahpu i przez chwilę czuła okropny ból z powodu jego utraty. Stało się to wiele lat temu, powiedziała w duchu. Już odżałowałam. - Trucizna przestanie działać w pewnym momencie - rzekła do Indian. - Źli ludzie pomiędzy białymi przypomną sobie o gniewie. - My też przypomnimy sobie o naszym gniewie - odezwał się jeden z młodych wojowników Guacanagarego. - Jeśli zabijecie wszystkich białych, nawet tych, którzy nie zrobili nic złego, będziecie tacy sami jak oni. Przepowiadam, jeśli będziecie zabijać w szale, źle się to dla was skończy. Powiedziała to spokojnie, ale w jej głosie brzmiała groźba. Indianie długo zastanawiali się w ciszy. Wiedzieli, że Widząca w Ciemnościach włada magiczną mocą i żaden nie był na tyle nieostrożny, by się jej otwarcie przeciwstawić. - Czy zabraniasz nam być mężczyznami? Zabraniasz bronić naszej wioski? - zapytał Guacanagari. - Nigdy nie zabroniłabym wam niczego - odparła Diko. - Proszę tylko, byście jeszcze poczekali i mieli oczy szeroko otwarte. Wkrótce biali ludzie zaczną opuszczać obóz. Sądzę, że pierwsi pojawią się ci, którzy chcą uratować swojego wodza. Potem inni dobrzy biali, którzy nie chcą was skrzywdzić. Musicie pozwolić im dotrzeć do mnie. Proszę, byście nic złego im nie zrobili. Jeśli będą szli do mnie, nie krzywdźcie ich. - Nawet jeśli przyjdą tylko po to, by cię zabić? - zapytał Guacanagari. Było to podstępne pytanie, zostawiało wodzowi możliwość zabicia każdego pod pozorem chronienia Widzącej w Ciemnościach. - Potrafię się obronić. Jeśli będą szli na górę, proszę, byście ich nie powstrzymywali. Będziecie wiedzieli, kiedy w obozie pozostaną sami źli ludzie. Każdy z was to pojmie. Kiedy nadejdzie ten dzień, zachowujcie się, jak przystało na mężczyzn. Ale nawet wtedy, jeśli którykolwiek z nich będzie chciał uciec na górę, proszę was, byście mu na to pozwolili. - Ale nie ci, którzy zgwałcili Opierzoną Papugę - zaprotestował Martwa Ryba. - Nie ci, bez względu na to, gdzie uciekną. - Zgadzam się - powiedziała Diko. - Dla nich nie ma schronienia. *** Cristoforo obudził się w ciemnościach. Słyszał głosy na zewnątrz chaty. Nie rozróżniał słów, ale nie starał się przysłuchiwać. Teraz już rozumiał. Stało się to dla niego jasne we śnie. Zamiast śnić o własnym cierpieniu, śnił o dziewczynce, która została zgwałcona i zabita. We śnie ujrzał twarze Mojera i Clavija - takie ona musiała widzieć, przepełnione żądzą, szyderstwem i nienawiścią. We śnie błagał, by jej nie krzywdzili. Mówił im, że jest jeszcze dzieckiem. Nic ich nie powstrzymało. Nie mieli litości. Ja tych ludzi tutaj przywiozłem, pomyślał. Nazywałem ich chrześcijanami. A łagodnych Indian nazywałem dzikusami. Widząca w Ciemnościach powiedziała prawdę. Ci ludzie są dziećmi Boga, czekającymi tylko na naukę i chrzest, by mogli stać się chrześcijanami. Niektórzy z moich ludzi również są warci, by stać się chrześcijanami. Pedro był mi przykładem przez cały czas. Nauczył się dostrzegać duszę Chipy, gdy pozostali widzieli tylko kolor jej skóry, brzydotę twarzy, dziwne maniery. Gdybym w swym sercu był taki jak Pedro, uwierzyłbym Widzącej w Ciemnościach i nie musiałbym cierpieć klęsk - utraty “Pinty”, buntu, chłosty. I najgorszej klęski ze wszystkich: wstydu z odrzucenia słowa Bożego, ponieważ posłaniec nie był taki, jakiego się spodziewałem. Drzwi otworzyły się, a potem szybko zamknęły. Usłyszał niespieszne kroki. - Jeśli przyszedłeś mnie zabić - rzekł - bądź mężczyzną na tyle, by okazać swą twarz. - Cicho, panie, proszę - odpowiedział skryty w mroku człowiek. - Uwolnimy cię i wydostaniemy poza obręb obozu. A potem zaatakujemy tych przeklętych buntowników i... - Nie chcę żadnej walki, żadnego rozlewu krwi. - Co zatem? Czy mamy pozwolić tym ludziom rządzić nami? - Pójdę do wioski Ankuasz na szczycie góry. Razem ze wszystkimi lojalnymi ludźmi. Zniknijcie po cichu, bez walki