Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Chociaż większość służących nie znała angielskiego na tyle, aby rozumieć rozmowę, to Troth takich pro blemów nie miała i Elliott dobrze o tym wiedział. Jej twarz była bez wyrazu, a oczy spuszczone, jakby ta rozmowa zupełnie jej nie interesowała. Narzekania wśród Fan-gui były na porządku dziennym. 40 Jedynie Maxwell, ze swoimi rozsądnymi sugestiami, zdecydowanie wyróż niał się na ich tle. - Rozumiem, dlaczego czujecie się jak w więzieniu - rzekł Maxwell po jednawczym tonem. - Jestem tu zaledwie od tygodnia, a już nie czuję się najlepiej. Czy ktoś z was próbował przeciwstawić się tym restrykcjom i prze dostać do miasta lub nawet dalej poza jego mury. To mogłoby być interesu jące, zobaczyć trochę większy kawałek tego kraju. Większość kupców wydawała się tym pomysłem wstrząśnięta. - Gdybyśmy się na to odważyli, nie zaszlibyśmy daleko! - zauważył ja snowłosy Holender. - Za bardzo rzucamy się w oczy. - Portugalscy jezuici podróżują po Chinach. Może jakiś kupiec mógłby zrobić to samo, gdyby ubrał się w długą czarną szatę. - Wprawdzie Max well powiedział to żartobliwym tonem, ale Troth czuła, że nie zrobił tego bez powodu. Boynton pokręcił głową. - To prawda, że cesarz toleruje jezuitów, ale nawet im nie wolno poruszać się swobodnie. Obowiązuje ich cały system zakazów i nakazów, i muszą mieć ze sobą przewodników. Bardzo żałuję, ponieważ sam chętnie bym taki strój włożył i spróbował szczęścia. - Jego komentarz wywołał u wielu zduszony śmiech. - Wobec tego będę zmuszony posmakować Chin, przemierzając portowy Hog Lane. Może nawet wybiorę się tam jutro wieczorem. Kontrast z dzisiej szym spotkaniem doda tej wyprawie nieco więcej egzotyki - rzekł Maxwell z ledwie wyczuwalną ironią. - Czy to miejsce to rzeczywiście gniazdo roz pusty? - Sprzedają tam najpodlejsze na Wschodzie trunki. Zobaczysz więc ma rynarzy z Europy rzygających na ulicach i leżących w rynsztokach - odparł Logan. - Mogą ci oczyścić kieszenie, ale ponieważ Hog Lane jest częścią enklawy, to przynajmniej nikt nie dźgnie cię nożem w plecy. To miejsce jest bezpieczniejsze niż Londyn. - Po tym, co usłyszałem, Hog Lane wydaje się dosyć nudne w porówna niu z większością portów. Na przykład z Kalkutą. Komentarz Maxwella wywołał ożywioną dyskusję, które porty są najspo kojniejsze, często popartą bardzo obrazowym opisem. Troth uznała ją za pouczającą, chociaż zastanawiała się, ile w niej było prawdy, a ile zwykłej fantazji. Zanim goście zaczęli się rozchodzić, po kłótni nie było śladu. Ale, dołą czając do pozostałej obsługi, Troth zrozumiała, dlaczego Elliott poprosił ją, 41 by miała oko na Maxwella. Jego otwartość mogła sprowadzić na tę przy stojną głowę wiele kłopotów. 6 azajutrz Troth pracowała do późnej nocy w angielskiej faktorii, tłuma cząc i pisząc listy dla Boyntona. Będąc pracownikiem Chenąui, miała obo wiązek wykonywać polecenia kupców, którzy byli klientami jej pana. Była szczęśliwa, że nie musiała pracować dziś w biurze Elliotta, gdzie istniało ryzyko, że znowu się natknie na Maxwella. Ubiegłej nocy miała bardzo nie spokojne sny i obudziła się wyczerpana. Jak to dobrze, że ten, kto się do tego przyczynił, wkrótce wyjedzie, by nigdy już tu nie wrócić. Dziś wieczorem miał zamiar wybrać się na Hog Lane. Czy uzna to miejsce za interesujące? Dla człowieka, który tyle podróżował, lokalne tawerny i urzę dujące tam prostytutki prawdopodobnie nie będą niczym nadzwyczajnym. Jakże mu zazdrościła tej swobody podróżowania. Wiele by dała, aby być mężczyzną! Jakoś nie mogła się skupić na pracy i tłumaczenie zajęło jej znacznie wię cej czasu niż zwykle. Jej pismo było niekształtne, a kilka liter wymagało poprawek. Kiedy skończyła, ze zdumieniem stwierdziła, że wiszący na ścia nie zegar wybił północ. Może zrezygnuje z porannych ćwiczeń i dłużej pośpi. Ziewając, opuściła faktorię. Dozorca przy bramie kiwnął jej głową na pożegnanie najwyraźniej przyzwyczajony do jej nieregularnych godzin pra cy. Pomimo że położony zaledwie o jedną przecznicę dalej Hog Lane wciąż tętnił życiem, tu, na nabrzeżu, było cicho i spokojnie i tylko kilka łódek su nęło leniwie po wodzie. Troth skierowała się do łódki, która miała ją prze wieźć na wyspę Honam, gdy ciemna sylwetka wyłoniła się tuż przed nią. - Jin Kang? Rozpoznała głos młodego mężczyzny, który pracował w sklepie z alkoho lem przy Hog Lane i czasem dostarczał jej pożytecznych informacji. - Dobry wieczór, Teng. Co ty tu robisz? Czy nie powinieneś być teraz w sklepie? Teng przysunął się bliżej i wyszeptał: 42 N - Słyszałem coś, o czym powinieneś wiedzieć. Oczywiście, słyszał również, że ona dziś długo pracuje. Niewiele spraw daje się utrzymać w tajemnicy na tym wąskim skrawku lądu. - Jest bardzo późno. - Odparła, starając się ukryć ziewanie. - Czy twoja informacja jest aż tak pilna? - Dwóch opryszków z jednego z gangów zjawiło się dziś w moim skle pie. Słyszałem, jak mówili o pieniądzach, które zarobią za zabicie jakiegoś Fan-qui, jednego z podopiecznych Chenąui. Troth utkwiła w nim wzrok, zapominając o zmęczeniu. - Nikt nie ośmieliłby się zabić Fan-qui! - Może nie, ale śmiali się, powtarzając, ile to sztuk srebra dostaną, gdy rozwalą czaszkę nowego Fan-qui, chyba lorda Maxwella. - Na Boga, jeśli on wciąż znajduje się na Hog Lane, to będzie łatwym celem! - Czy widziałeś lorda Maxwella dzisiejszej nocy? Teng wzruszył ramionami. - Nie znam go, ale na ulicy jest pełno marynarzy na przepustce. Może być gdzieś wśród nich. - Jak dawno słyszałeś rozmowę tych typów? - Zaledwie parę minut temu. Szukając pomocy, traciłaby tylko bezcenny czas. Hog Lane nie jest taka długa, znajdzie Maxwella, zanim zrobią to bandyci. Odwróciła się, chcąc odejść, gdy Teng chwycił ją za rękaw. - Moja informacja jest cenna? Uwolniła rękę. - Otrzymasz swoją nagrodę jutro, obiecuję! - zawołała i biegiem rzuciła się wzdłuż cichych o tej porze składów w stronę hałaśliwego i pełnego świateł Hog Lane. Grzech to grzech. Na całym świecie jest taki sam, pomyślał Kyle. A jed nak ta niesamowita atmosfera marynarskiego zbratania w portowych barach była miłą odmianą po dusznej atmosferze wczorajszego wieczoru. Nawet ubrany w podniszczone ubranie od razu rzucał się w oczy, ale po nieważ nie był oficerem na żadnym statku, nie miał problemów z akcep tacją. Tym bardziej że chętnie stawiał wszystkim niekończące się kolejki 43 ognistego samshu, lokalnego alkoholu, gwarantującego szybką utratą świa domości i jednocześnie odciążenie żołądka z całej jego zawartości. Sam pił wstrzemięźliwie. Informacja w takim jak to środowisku biegła szybko i tu, w Kantonie, za sada ta zdawała się potwierdzać w pełni