Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Rozumiem, że oglądanie jej zwłok w takim stanie musiało być dla pana ciężkim przeżyciem - łagodnie odezwała się Kerry. Zmrużyła oczy, widząc, jak wzrok Smitha przechodzi przez nią jak przez powietrze. - Dlaczego obwinił pan Skipa o tę zbrodnię? - Bo był jej mężem. Bo był nieprzytomnie zazdrosny. To fakt. To oczywiste. - Przerwał. - Nie chcę o tym dalej mówić, pani McGrath. Żądam wyjaśnień w sprawie rzekomego nękania Barbary Tompkins. - Chwileczkę. Jeszcze nie skończyliśmy ze sprawą Reardona. Myli się pan. Skip nie był zazdrosny o Suzanne. Doskonale wiedział, że ma kochanka - Kerry odczekała chwilę. - Pogodził się z tym. Smith wzdrygnął się, jakby go spoliczkowała. - To niemożliwe! Ożenił się przecież z niezwykłą kobietą. Uwielbiał ją. - To pan ją uwielbiał, doktorze - nieoczekiwanie dla samej siebie zareplikowała Kerry. W tym samym momencie zdała sobie sprawę, że właśnie odkryła prawdę. - To był pana kompleks, prawda? Gdyby pan był jej mężem i odkrył zdradę, zamordowałby ją pan. Czy nie tak by było? - Spojrzała mu prosto w oczy. - Jak pani śmie! - Nawet nie mrugnął. - Suzanne była moją córką! - dodał zimno. - A teraz niech się pani wynosi. - Wstał i zrobił krok w stronę Kerry, jakby chciał ją złapać i siłą wyrzucić za drzwi. Kerry poderwała się z miejsca, chwyciła płaszcz i odsunęła się o krok do tyłu. Szybko rzuciła okiem, by sprawdzić, czy w razie czego zdoła bezpiecznie dobiec do drzwi wyjściowych. - Myli się pan, doktorze. Pana córką była Susie Stevens. A Suzanne stworzył pan własnymi rękami. I uważał ją z tego powodu za swoją własność. To samo myśli pan o Barbarze Tompkins. Pan był w Alpine tej nocy, kiedy zginęła Suzanne, prawda? Zabił ją pan? - Ja miałbym zabić Suzanne? Pani zwariowała! - Ale był pan tam. - Nie! - Ależ tak, i zamierzam to udowodnić. Daję słowo. Wznowię sprawę i wyciągnę z więzienia niewinnie skazanego człowieka. Był pan o niego chorobliwie zazdrosny, więc ukarał go pan za to, że miał nie ograniczony dostęp do Suzanne. Pan tego nie miał, mimo ciągłych wysiłków. Tak strasznie jej się pan narzucał, że pana odtrąciła. Znienawidziła własnego ojca. - To kłamstwo - wycedził przez zaciśnięte zęby. Kerry zauważyła silniejsze drżenie jednej z jego dłoni. Zniżyła głos, starając się przybrać łagodniejszy ton: - Panie Smith, zakładając, że nie pan zabił córkę, ktoś inny mu siał to zrobić. Ale nie był to Skip Reardon. Wierzę, że na swój sposób kochał pan Suzanne. Wierzę, że chciałby pan ukarać jej mordercę. A tymczasem co pan zrobił? Dał mu pan alibi i wypuścił go na wolność. Teraz śmieje się z pana, dziękując Bogu za zagwarantowanie darmowej przykrywki. Gdybyśmy mieli biżuterię, której Skip nie kupił Suzanne, moglibyśmy go wyśledzić. Znaleźlibyśmy mężczyznę, który jej dawał takie prezenty. Skip jest pewien, że tamtej nocy zginęła z do mu co najmniej jedna rzecz. - Łże! - Nie. Od początku to powtarzał. Tamtej nocy zniknęło jeszcze coś. Miniaturowa ramka ze zdjęciem Suzanne. Była na nocnym stoliku. Ma ją pan? - Nie byłem tego wieczoru w ich domu! - Pożyczył pan komuś samochód? - Wynoś się! - wybuchnął Smith. Kerry wiedziała już, że musi uciekać. Wyminęła go, lecz przy drzwiach zatrzymała się na chwilę. - Rozmawiałam z Barbarą Tompkins. Jest przerażona. Wyjechała, żeby się od pana uwolnić. Gdy wróci za dziesięć dni, osobiście do pilnuję, by złożyła na pana skargę na policji. - Kerry otworzyła drzwi. Do domu wpłynęła fala mroźnego powietrza. - Chyba że pan się podda leczeniu psychiatrycznemu, którego pan bezwzględnie potrzebuje. I chyba że powie mi pan prawdę o tym, co zdarzyło się tamtej nocy w domu Reardonów. I chyba że odda mi pan biżuterię od kochanka, do której się pan przyznał na procesie. Gdy Kerry, z podniesionym kołnierzem i dłońmi wciśniętymi w kieszenie płaszcza, maszerowała do samochodu, nie zdawała sobie sprawy z tego, że śledzi ją zza firanki badawczy wzrok doktora Smitha. Nie wiedziała także, że kierowca auta zaparkowanego przy Piątej Alei uruchomił telefon komórkowy i przekazał raport o jej wizycie na Washington Mews. 81 Prokurator stanowy we współpracy z biurami prokuratorów Middlesex i Ocean County uzyskał nakaz rewizji domu Barneya Haskella oraz jego letniej willi. Mieszkając przez większość roku z dala od żony, Haskell wynajmował piętro przyjemnego domku na spokojnej uliczce przyzwoitego miasteczka Edison