They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Uwielbienie dla płci pięknej nic w tobie nie osłabło. - Byłbym niewdzięcznym i nieczułym, gdybym nie złożył powinnego hołdu zachwycającej urodzie panny Peyton. - Zacna dama, ani słowa, ale co się tyczy urody, to kwestja gustu. Ja bo uważam, że tuzin latek mniej nicby jej nie zaszkodził. - Ależ ona nie może mieć jeszcze lat dwudziestu - rzekł tamten żywo. - To zależy od jakiego końca się liczy. Jeżeli zaczniesz wstecz to zapewne, ale rachując zwykłym sposobem, musi mieć koło czterdziestki. - Wziąłeś starszą siostrę za ciotkę - rzekła Izabela, kładąc rękę na ustach rannego. - Ale proszę cię, leż spokojnie. Nie powinieneś mówić tak wiele. Wejście doktora Sitgreaves’a, który z pewnym przestrachem zauważył gorączkowe objawy w swym pacjencie, poparło to zalecenie, a kapitan Lawton wyszedł odwiedzić swego wierzchowca poszwankowanego również we wczorajszej karkołomnej gonitwie. Ku wielkiemu zadowoleniu znalazł go na drodze do zupełnej rekonwalescencji i zawyrokował, że po parogodzinnem nacieraniu nadwichniętej nogi będzie zupełnie w porządku. Wydał więc stosowne rozkazy do odjazdu natychmiast po spodziewanej uczcie. W międzyczasie Henryk Wharton wszedł do sypialni Wellmere’a, i współczucie jego poprawiło znakomicie humor pułkownika. Wstał więc z łóżka i zaczął przygotowywać się do spotkania z przeciwnikiem, którego tak lekceważył, jak się pokazało, bezpodstawnie. Wharton wiedział, że niepowodzenie ich, jak nazywali swoją porażkę, spowodowała nadzwyczajna dzielność natarcia, ale powstrzymał się z wyrażeniem tego zdania, ubolewając wyłącznie nad nieszczęśliwym wypadkiem, który pozbawił wojsko angielskie dowódcy, czemu dobrotliwie przypisywał niepomyślny wynik bitwy. - Krótko mówiąc, Whartonie - rzekł pułkownik, wysuwając jedną nogę z łóżka - można to nazwać zbiegiem fatalnych okoliczności; twój krnąbrny koń nie pozwolił ci zawieźć moich rozkazów majorowi, i w porę uderzyć z boku na nieprzyjaciela. - To prawda - rzekł kapitan, nogą podrzucając pantofel w stronę łóżka - gdyby się nam było udało przypuścić do nich z boku dobry ogień, ci dzielni Wirgińczycy byliby poszli w rozsypkę. - O! ażby się za nimi kurzyło - zawołał pułkownik, wysuwając z pod kołdry drugą nogę - a przytem, uważasz, musieliśmy przetrzepać tych tam w lesie, i ta zmiana frontu nastręczyła im doskonałą sposobność do natarcia. - Tak - odrzekł tamten, posyłając drugi pantofel za pierwszym - a major Dunwoodie nie pominie nigdy żadnej sposobności. - Myślę, że gdyby to się mogło powtórzyć - ciągnął dalej pułkownik, wylazłszy już zupełnie z łóżka - to wszystkoby poszło inaczej; chociaż właściwie głównym ich triumfem, z którego się mogą chełpić, jest wzięcie mnie do niewoli. Widziałeś, jak się ich odparło, gdy nas chcieli wyprzeć z lasu. - To jest, byłoby się ich odparło, gdyby nas byli atakowali - rzekł kapitan, rzucając resztę ubrania w stronę pułkownika. - To na jedno wychodzi - odpowiedział, ubierając się pułkownik. Przybrać taką postawę, żeby onieśmielić wroga jest najwyższą sztuką wojenną, - Niewątpliwie, przytem jeżeli pamiętasz, jeden ich atak zupełnie im się nie powiódł. - Prawda! prawda! - zawołał pułkownik z ożywieniem - nieodżałowana szkoda, że mnie tam wtedy nie było; bylibyśmy pokazali Jankesom, jak się to odwracają karty. I powiedziawszy to, pośpiesznie dokończył toalety, tak że wkrótce gotów był do pokazania się w towarzystwie, zupełnie już pokrzepiony na duchu, i głęboko przekonany, że niewolę swoją i porażkę winien był zbiegowi okoliczności silniejszych nad ludzką władzę. Wiadomość, że pułkownik Wellmere zasiądzie do stołu, dodała nowego bodźca biesiadnym przygotowaniom, a Sara po przywitaniu i troskliwem wywiedzeniu się o stan zdrowia pośpieszyła osobiście udzielić rady i gustu, by uczta wypadła jak najświetniej. Uczty takie bywały częstem zjawiskiem w ówczesnem wiejskiem życiu, a i po dziś dzień gospodarcza oszczędność nie wyrugowała ich jeszcze całkowicie. ROZDZIAŁ XIII. „Będę ucztował wesoło, choć wiem, że to ostatnia biesiada.” Szekspir. Burza