Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Wie pani o wizycie Esme Fong? - Nie chciałam jej odwoływać - odparła Linda Coldren. - Nie chciałam robić nic, co mogłoby zwrócić uwagę. 60 - Poradzi pani sobie? ,,;¦ - Tak. Myron spostrzegł, że do stołu Wina idzie Tad Crispin.y:,; ¦ - Skontaktowała się pani ze szkołą? - spytał. - Nie. Nie zastałam nikogo - odparła. - Co robimy? - Jeszcze nie wiem. Muszę zdobyć numer telefonu porywacza. Jeżeli zadzwoni ponownie, może uda się go namierzyć. - Co poza tym? - Spróbuję porozmawiać z Matthew Squiresem. Zobaczę, co mi powie. - Już z nim rozmawiałam - odparła zniecierpliwiona. - On nic nie wie. Co jeszcze? - Włączyłbym w to policję. Dyskretnie. Sam niewiele więcej mogę zdziałać. - Nie - oznajmiła stanowczo. - Żadnej policji. W tym punkcie ja i Jack jesteśmy nieugięci. - Mam znajomych w FBI.... - Nie. ' Myron wrócił myślami do rozmowy z Winem. - Kto asystował Jackowi, kiedy przegrał w Merion? - spytał. Zawahała się. - A po co panu ta informacja? - Podobno Jack obwinił o przegraną swego asystenta. - Tak, poniekąd. - I go wywalił. - I co z tego? - Właśnie dlatego spytałem, czy mąż miał wrogów. Jak zareagował na to ten człowiek? - Mówi pan o wypadkach sprzed ponad dwudziestu lat. Nawet jeżeli głęboko znienawidził Jacka, to czy czekałby tak długo, żeby się zemścić? - Od tamtego czasu nie rozgrywano w Merion Otwartych Mistrzostw Stanów. Może obecny turniej rozbudził w nim uśpiony gniew. Nie wiem. Najpewniej jest to mylny trop, ale chyba warto go sprawdzić. W słuchawce dosłyszał inny głos. Linda poprosiła, żeby Myron zaczekał. 61 Kilka chwil później w słuchawce rozległ się głos Jacka. - Sądzi pan, że istnieje związek pomiędzy wydarzeniami sprzed dwudziestu trzech lat i zniknięciem Chada? - spytał bez wstępów Coldren. - Nie wiem. v- Ale myśli pan... - natarł Coldren. - Nie wiem, co myśleć - wpadł mu w słowo Myron. - Po prostu badam wszelkie możliwości. ¦ '¦¦ Zapadła kamienna cisza. - Nazywał się Lloyd Rennart - rzekł wreszcie Coldren. - Wie pan, gdzie mieszka? - Nie, nie widziałem go od zakończenia tamtego turnieju. - Od dnia, w którym go pan zwolnił. - Tak. ' - Nigdy więcej się nie spotkaliście? W klubie, na turnieju czy gdzie indziej? . ; - Nie. Nigdy - odparł wolno Jack Coldren. - Gdzie wtedy mieszkał Rennart? ' • - W Wayne. W pobliżu Filadelfii. - Ile ma teraz lat? - Sześćdziesiąt osiem - odparł bez wahania Coldren. - Czy przed tamtym turniejem łączyły was bliskie stosunki? - Tak sądziłem - odparł po chwili bardzo cicho Coldren. - Ale nie towarzyskie. Nie poznałem jego rodziny, nie byłem w jego domu, nic z tych rzeczy. Ale na polu golfowym... - urwał. - Myślałem, że jesteśmy w dobrej komitywie. Zamilkł. Myron słyszał jego oddech. - Jaki miałby w tym cel? - spytał. - Po co miałby z rozmysłem zniszczyć pańskie szanse na zwycięstwo? - Przez dwadzieścia trzy lata chciałem poznać odpowiedź - odparł szorstko, chrapliwie Coldren. Rozdział 6 Myron podał Esperanzy przez telefon imię i nazwisko. Nie spodziewał się większych trudności w odszukaniu Lloyda Rennarta. Ułatwiała to nowoczesna technika. Każdy właściciel komputera z modemem mógł wklepać adres strony www.switchboard.com, będące} w praktyce ogólnokrajową książką telefoniczną. Gdyby nie dało to rezultatu, istniały inne strony. Jeżeli Lloyd Rennart nadal żył, znalezienie go nie powinno zająć wiele. A jeżeli nie, można go było poszukać na innych stronach. - Powiedziałeś Winowi? - spytała Esperanza. - Tak. - Jak zareagował? - Nie pomoże. - Żadna niespodzianka. - Żadna. - W pojedynkę nie idzie ci za dobrze. - Nic mi nie będzie - odparł. - Cieszysz się z dyplomu? Przez ubiegłe sześć lat Esperanza studiowała wieczorami prawo na Uniwersytecie Nowojorskim. W poniedziałek skończyła studia. - Chyba nie pójdę na rozdanie. ^- !' - Dlaczego? ft - Nie lubię ceremonii. Jedyna bliska krewna Esperanzy, matka, zmarła kilka mie- 63 sięcy temu. Myron podejrzewał, że właśnie jej śmierć wpłynęła najbardziej na decyzję przyjaciółki. - Ja pójdę - oświadczył. - Usiądę pośrodku pierwszego rzędu. Chcę widzieć wszystko. Zamilkli. - W tym miejscu mam zdusić łzy, bo komuś na mnie zależy? - spytała po chwili. Myron pokręcił głową. - Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem. - No nie, chcę mieć co do tego jasność. Powinnam się głośno rozszlochać czy tylko pociągnąć nosem? A może mają mi zwilgotnieć oczy jak Michaelowi Landonowi w Domku na prerii? - Ale z ciebie mądrala. - Tylko wtedy, kiedy traktujesz mnie z góry. - Nie traktuję cię z góry. Przejmuję się tobą. Podaj mnie za to do sądu. - A idźże. - Są jakieś wiadomości? - Z milion, ale nic, co nie może poczekać do poniedziałku. Aha, jedna sprawa. - Jaka? - Jędza zaprosiła mnie na lunch. "Jędzą" nazywała Jessicę, jego miłość życia. Łagodnie mówiąc, nie lubiła jej. Wielu przypuszczało, że chodzi o zazdrość, o utajony pociąg, który czuje do swojego szefa. Nic z tych rzeczy. Po pierwsze, w swoim życiu erotycznym Esperanza ceniła sobie, hm, elastyczność. Jakiś czas spotykała się z niejakim Maxem, potem z kobietą - Lucy, a w tej chwili z inną kobietą - Hester. - Ile razy prosiłem cię, żebyś jej tak nie nazywała? - spytał. - Z milion. - Pójdziesz? - Chyba tak. W końcu to darmowa wyżerka. Nawet jeśli będę musiała patrzeć jej w twarz. Rozłączyli się. Wiadomość trochę go zaskoczyła. Wprawdzie 64 Jessica nie odwzajemniała wrogości Esperanzy, ale nie oczekiwał, że zaprosi ją na lunch, żeby przełamać lody w ich prywatnej zimnej wojnie. Może dlatego, że w tej chwili mieszkali razem, Jess uznała, że czas wyciągnąć gałązkę oliwną. A co tam! Zadzwonił do niej. Odezwała się automatyczna sekretarka. Wysłuchał nagranego głosu. - Jess? Odbierz - powiedział po sygnale. Odebrała. - Boże, szkoda, że cię tu nie ma - rozpoczęła rozmowę na swój sposób. .<* - Tak? - Wyobraził ją sobie, jak leży na kanapie, z kablem telefonu okręconym wokół palców. - Dlaczego? - Zaraz zrobię sobie dziesięciominutową przerwę. - Całe dziesięć minut? - Tak. - Marzy ci się wydłużona gra wstępna? Zaśmiała się. *¦ , - Podnieca cię to, drągalu? - Podnieci, jeśli zaraz nie skończysz o tym mówić. - To może zmieńmy temat. Myron wprowadził się do mansardy Jessiki w Soho kilka miesięcy temu