Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Co was zatrzymało? Gdzie żeście byli? Cztery zatrzymał się z szacunkiem. Jego twarz, widziana z profilu, wyrażała napięcie i obawę, gdyż wiedział widocznie, że nie uda mu się wyjaśnić niecierpliwemu chłopcu, że pokonanie odległości musi zająć trochę czasu. - Biegliśmy, Wasza Wysokość - rzekł Cztery i natychmiast dorzucił: - Oczywiście, kiedy już zmusiliśmy więźnia, by się ruszył. Stawiał opór. Gosseyn potrzebował dłuższej chwili, aby zrozumieć mistrzostwo, z jakim zostało wygłoszone to oskarżenie. Wypowiadając ostatnie słowa, Cztery zręcznie uwolnił się od brzemienia winy, jednocześnie zwalając ją na osobę, która prawdopodobnie nie zdoła się obronić. A co ważniejsze, jako więzień, przypuszczalnie i tak nie był narażony na nic gorszego. Prawda była taka, że jeszcze w sali wykładowej, kiedy Cztery złapał go za ramię, Gosseyn natychmiast pojął, iż nie ma chwili do stracenia. Kiedy zatem przeciągnięto go już przez drzwi w tylnej części podium, bez namysłu ruszył niemal biegiem. Krótkie wspomnienie tych wydarzeń zostało przerwane niemal natychmiast. - Dajcie go tutaj, przede mnie! - wrzasnął młody imperator. - Już ja mu pokażę! Tym razem szli normalnym krokiem, ale Gosseyn nagle uświadomił sobie coś dziwnego. Jego dodatkowy mózg był w stanie pobudzenia. Odbierał strumień energii. Odmienny. Żaden z poprzednich Gosseynów, których wspomnienia posiadał, nie przeżył niczego podobnego. Zmienił zamiar, choć początkowo chciał zachować się biernie i czekać na rozwój wydarzeń, zaprzestać wydawania sądów i odwlec wszelkie decyzje, dotyczące działania, dopóki nie dowie się, co sprawiło, że dorośli tak się boją tego chłopca. W końcu ludzka historia na Ziemi znała wiele przykładów, gdy chłopiec zasiadał na tronie, a dorośli zręcznie rozwiązywali wszystkie wynikłe z tego problemy. Tu było inaczej. Ponieważ jednak nie wiedział, na czym polega ta różnica, Gosseyn uruchomił mechanizm drugiego mózgu, nastawiając go na całkowite zespolenie z ciałem młodego imperatora. Była to pełna fotografia umysłowa, każdej molekuły, każdego atomu, cząsteczki i elektronu. Chłopiec mówił: - Wyciągniemy z ciebie wszystkie tajemnice. Każdy okruch informacji: Dowiemy się, co zrobiłeś z naszym statkiem, wszystko. Lepiej zacznij gadać. A żebyś wiedział, że mówię poważnie, przypiekę cię trochę... Nawet wiele godzin później Gosseyn nie mógł sobie dokładnie przypomnieć, co się stało. Pojawiło się przelotne wrażenie, że w metalowym prącie wbudowanym w szczyt oparcia tronu zaczyna zbierać się energia, a energia ta ma źródło w chłopcu. Wypadki potoczyły się zbyt szybko, by mógł dokonać jakiejkolwiek analizy. A jego reakcja, przygotowana zawczasu, również była zbyt szybka, aby mógł ją sobie uświadomić za pomocą zmysłów. W ułamku sekundy jego drugi mózg przeniósł ciało chłopca-imperatora na leżankę w kapsule, gdzie jeszcze niedawno spoczywało jego własne ciało. Był to jeden z dwóch obszarów, które „sfotografował", aby móc w razie potrzeby uciec. Leżankę wybrał dlatego, że była miękka jak materac. Lepiej mu będzie tam niż na podłodze. Potem wydarzenia w sali tronowej potoczyły się bardzo szybko. Naładowany energią pręt tronu zapłonął i splunął niewielkim płomieniem, który z trzaskiem uderzył w sufit. Za plecami Gosseyna Cztery wydał okrzyk zdumienia, któremu zawtórowały głosy dworzan. Tron, który mieli przed oczami, był najwyraźniej pusty. Chłopiec-imperator zniknął. Minęło kilkanaście sekund, ciągnących się jak wieczność. Każda mijająca chwila wydawała mu się niemal namacalna, gdyż w pomieszczeniu panowała kompletna cisza i bezruch. A przecież w sali znajdowało się mnóstwo ludzi. I choć samo określenie nie miało wielkiego znaczenia, odczucie, jakie Gosseyn rozpoznawał u dworzan i sług młodego imperatora, w jakiś przerażający sposób przypominało... pauzę! Kilku ludzi zdołało wreszcie oprzytomnieć i ciszę przerwały ponowne okrzyki. Dla Gosseyna ten czas zawieszenia był bardzo cenny, gdyż zdołał się zastanowić, jak wyjaśnić dworzanom, co się właściwie stało... i nie pozwolić się obwinić. Wiedział, co ma zrobić, ale na razie brakowało mu pomysłu, jak to wszystko ująć w słowa, bo niewiele pamiętał z tego, co się stało. Stał więc i powoli próbował przypomnieć sobie szczegóły. Jego drugi mózg wyczuł natychmiast przepływ cząstek, zanim jeszcze, milionową część sekundy później, energia osiągnęła pełną moc. Oczywiście było to całkowicie niespodziewane, ale na szczęście, gdy tylko zorientował się, jak bardzo niebezpieczny może być młody imperator, uregulował upodobnienie do dwudziestu miejsc po przecinku. Wszystkie cząsteczki zostały odchylone w kierunku naenergetyzowanego pręta za plecami chłopca. Wynikowy, momentalny przepływ energii rzeczywiście wywołał trzask i świst. Ale najbardziej nieoczekiwane, niewiarygodne było to, że w mózgu chłopca znajdowało się coś tego samego rodzaju, co drugi mózg Gosseyna, jakiś dodatkowy kawałek szarej materii, niezwykła masa komórek, jakiej nie miewaj ą normalne istoty ludzkie. Niestety, nie był to wyłącznie mechanizm obronny. Działał na zasadzie bezpośredniej kontroli energii, którą można było kierować na konkretny cel. Chłopiec powiedział, że zamierza „tro- chę przypiec" Gosseyna. Sugerowało to istnienie pewnego rodzaju moralnych skrupułów, a co za tym idzie, najwyraźniej jakiś wychowawca kiedyś próbował nauczyć go opanowania. Z tego wynikało, że dzieciak nie zabija automatycznie wszystkich, którzy mu się narażą. Jedynie sprawia im ból, a zatem przeraża. Na swój sposób jest zatem wszechmocny; ale niezupełnie szalony, jak się wydawało na początku. Wniosek: wciąż jeszcze można coś zrobić. Te myśli przebiegały przez głowę Gosseyna z szybkością błyskawicy. Analiza dobiegła końca, gdy spostrzegł, że pozostali powoli dochodzą do siebie po wstrząsie