Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Pięciu Psychlosów ruszyło do ataku. Jonnie rzucił maczugą w stronę funkcjonariusza. Funkcjonariusz padł. Następnie wyrwał zza pasa dwie następne maczugi i rzucił je z całą siłą w stronę atakujących. Dwóch dalszych Psychlosów legło. Zabrał się znów za numer siódmy. Wyprostował pierścień i wyrwał go. Chwycił za numer ósmy i wyciągnął go. W krzakach czekała grupa Szkotów samobójców na wypadek, gdyby w ostatniej chwili Jonnie'emu się nie powiodło. Zabronił im tego, lecz nalegali. Czas akcji miał dokładnie obliczony. Nie chciał, by Szkoci niepotrzebnie zginęli. Jonnie był przeciwny, aby zapalniki nastawić po prostu na czas. Gdyby odpalenie zostało wstrzymane, doprowadziłoby to do całkowitej zagłady Ziemi. Przed wyciągnięciem zabezpieczających pasków z zapalników musieli być pewni, że proces odpalania znajduje się już w fazie nieodwracalnej. W ręku dziewięć pasków! Dwaj ostatni Psychlosi zaczęli się zbliżać do Jonnie'ego. - Wal! - krzyknął Jonnie do Wiatrołoma. Koń stanął dęba i grzmotnął kopytami jednego. Ostatnie monstrum na platformie wyciągnęło łapy, by pochwycić Jonnie'ego. Dziesięć! Jonnie huknął maczugą w hełm Psychlosa, rozbijając go w drzazgi. Szpony wyciągniętych łap rozdarły mu rękaw. Uderzył jeszcze raz. Skoczył na grzbiet Wiatrołoma. - Naprzód! Na galerii wieży kontrolnej pojawił się Psychlos z miotaczem, ale nie odważył się strzelić. Brzęczenie przewodów nasilało się coraz bardziej, zbliżał się punkt kulminacyjny. Jonnie był już poza platformą i mknął pod górę ku klatce. Stoper wskazywał, że ma jeszcze do dyspozycji czterdzieści dwie sekundy. Nigdy nie sądził, że czas może płynąć tak powoli! Lub tak szybko! Nie został przeniesiony na Psychlo. Ale miotacze tylko czekały, by się z nim rozprawić. Włączył już odebrane Terlowi urządzenie do zdalnego sterowania, by odciąć dopływ prądu do krat. Przygotował nożyce do przecięcia obroży na szyjach dziewcząt. Wiatrołom zarył kopytami przed drzwiami klatki. Jonnie zeskoczył z konia. Na chwilę znieruchomiał. Drzwi klatki były otwarte! Drewniana bariera odrzucona na bok! Gdzie były dziewczęta? Wszystkie ich rzeczy były na miejscu. Może jeszcze nie wstały? Na posłaniu ktoś leżał przykryty futrem. Aha, muszą jeszcze spać. Wywołując imiona dziewczyn, podbiegł do posłania z nożycami do przecięcia obroży. Posłanie się nie poruszyło. Odrzucił na bok futra. Oczom jego ukazało się ciało Chara. Leżało na plecach, a w piersiach tkwił nóż z nierdzewnej stali, który kiedyś dał Chrissie. Nie miał czasu na zastanawianie się, co się tu wydarzyło. Wybiegł z klatki, rozejrzał się dokoła. Nie było Starego Wieprza i Tancerki. Czy to możliwe, by dziewczęta zamordowały Chara i zbiegły? Nieprawdopodobne. Nie, to niemożliwe. przecież skrzynkę do zdalnego kierowania miał jeszcze przed chwilą Terl. Sekundy uciekały. Miotacze czekały. Skoczył na grzbiet Wiatrołoma i pognał ku krawędzi urwiska. W połowie stoku zeskoczył z konia. Upewnił się, że są dobrze ukryci. Brzęczenie osiągnęło punkt kulminacyjny. Przez powietrze przebiegało dziwne drżenie. Wiedział, co teraz nastąpi. Fracht zamigotał i zniknął z platformy. 4 Teraz, jak po każdym odpaleniu, powinna pojawić się normalna, niezbyt silna fala odrzutu. Jonnie liczył sekundy. Zmęczony biegiem ciężko dyszał. Stojący obok niego Wiatrołom sapał i drżał. Nagle ziemia zadygotała. Powietrze rozdarł przeraźliwy huk. Błysk rozpalił niebo. Odrzut? Ten dźwięk przypominał raczej eksplozję! Jonnie wdrapał się na szczyt urwiska i wyjrzał poza krawędź. Zbyt silny ten odrzut! Ładunki nuklearne nie powinny wybuchnąć wcześniej niż za dziesięć sekund, a więc już na Psychlo. Kopuła centrum kontroli wciąż wisiała w powietrzu, lecz strzelały z niej płomienie. Sieć przewodów wokół platformy się topiła. Maszyny otaczające platformę toczyły się na wszystkie strony. Na ziemi walali się sponiewierani operatorzy. Dzika, jonizująca błyskawica rozkwitła nad miejscem transfrachtu. Kopuły bazy otrzymały potężne uderzenie, ale wyglądało na to, że nie zostały uszkodzone. Fala wstrząsów przetaczała się przez równinę. Za wcześnie było, by bomby wybuchły na Psychlo. Co się stało? Czyżby śmiercionośny ładunek nie trafił do celu i wylądował w bliższych rejonach przestrzeni kosmicznej? Czy nie oznaczało to możliwości pojawienia się na niebie broni Psychlosów z macierzystej planety? Broni przysłanej, by ich zmiażdżyć? Lecz w tej chwili pytanie brzmiało: czy to, co się stało, zakłóci ich własne plany ataku? Spojrzał z niepokojem w stronę rzędu samolotów bojowych. Miały wejść do akcji w chwilę po odrzucie. Spojrzał w stronę pobliskich parowów. Uzbrojeni Szkoci, ubrani w stroje antyradiacyjne w kolorach ochronnych, byli tam w gotowości do wyskoku z ukrycia i zajęcia pozycji bojowych. Ten potężny odrzut mógł być również radioaktywny, a on nie miał na sobie bojowego stroju antyradiacyjnego. Już! Samoloty bojowe ruszyły! Szesnaście z nich obsadzono załogami złożonymi z pilota i kopilota. Ukrywali się w samolotach przez całą noc. Na siedzeniach pilotów umieszczone były klucze do szyfrowych urządzeń rozruchowych. Samoloty bojowe pożeglowały w górę! Rozległ się grzmiący, rezonujący ryk ciężkich silników. Trzydziestu dwóch Szkotów, pilotów i kopilotów. Piętnaście samolotów rozpierzchło się i z hiperdźwiękową prędkością rozpoczęło lot ku wyznaczonym celom. Jeden samolot do każdej odległej kopalni planety. Zadaniem ich było rozbicie i zniszczenie tam Psychlosów, by zapobiec możliwości kontrataku. Jeden samolot miał działać jako powietrzna osłona miejscowej centralnej bazy kopalnianej. Hasłem była cisza radiowa. Żadnego ostrzeżenia! Jonnie zwrócił wzrok ku samolotom pozostałym na ziemi. Chciał zobaczyć, czy nie odniosły jakichś uszkodzeń