Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Chwilę później ostrożnie usunęła jej pincetą wszystkie włoski nad oczami: brwi muszą być w całości namalowane kredką. Przyszła kolej na halawę - sok z cytryny, gotowany z cukrem aż do zgęstnienia, bardzo skuteczny, choć bolesny, depilator. Wreszcie Nefissa wsunęła się do wanny z wonną kąpielą, by zmyć z siebie te wszystkie cudowne środki. Wynurzyła się gładka i bezwłosa, prawie marmurowa. Ubrała się i wyszła na słońce, wymyta i świeżutka. Spojrzała w prawo, potem w lewo i nagle zmartwiała. Był! Stał wsparty o land rovera zaparkowanego pod łukiem Bab Zu-weila. Nefissa z trudem go poznała, bo nie miał na sobie munduru. Z kołaczącym sercem ruszyła, ich spojrzenia spotkały się na moment, ale jednak pośpiesznie wsiadła do swojego samochodu. Poprosiła kierowcę, by na straganie w głębi ulicy kupił jej trochę prażonych nasion dyni. To polecenie nie mogło wydać się dziwne, a pozbywała się przyzwoitki na jakieś dziesięć minut. Natychmiast po zniknięciu szofera podszedł porucznik. Spojrzał na nią pytająco przez okno. Przesunęła się, by zrobić mu miejsce na siedzeniu. Życie tętniło dookoła, ulicę wypełniał hałas, słychać było przechodniów, samochody i zwierzęta, ale oni mieli dla siebie mikrokosmos, do którego nie miał wstępu nikt inny, tylko ich 74 w Nefissa przyglądała mu się uważnie, studiowała go wręcz, widmowego kochanka z trotuaru. To on w marzeniach sennych przychodził co noc do jej łóżka. Oboje patrzyli na siebie. Wymieszały się aromaty: płyn po goleniu z olejkiem różanym i fiołkowym. Spostrzegła ciemną plamkę na jednym z jego jasnoniebieskich oczu. Tysiące pytań cisnęło jej się na usta. Odezwała się w końcu, po angielsku, z żarem, który ją samą zaskoczył: - Nie mogę uwierzyć, że jestem tu naprawdę. I że ty jesteś tu ze mną. Myślałam, że cię tylko wyśniłam. Serce skoczyło w niej, gdy sięgnął z wahaniem do woalki. Nie protestowała, odrzucił leciutki materiał. - Mój Boże, jesteś piękna. Oszałamiające słowa. Nefissa poczuła się naga, jakby ją całkiem rozebrał. Nie była jednak zawstydzona ani zmieszana, płonęło w niej pożądanie. Tyle chciała mu powiedzieć, to wszystko, co wypełniało jej serce. I wtedy z przerażeniem usłyszała własne słowa, ciśnięte bez ogródek: - Byłam mężatką. Jestem wdową. Mam dwoje dzieci. Najlepiej wyrzucić to z siebie od razu - uznała - niech odepchnie mnie natychmiast, zanim sprawy pójdą naprzód. On jednak uśmiechnął się: - Wiem. Słyszałem, że są równie piękne jak matka. Nie mogła mówić z podniecenia. - Mieszkam niedaleko od ciebie - miał taką staranną, bry tyjską wymowę. - Przy sąsiedniej ulicy, obok Rezydencji, ale moje dowództwo mieści się w Cytadeli. Często nas ostatnio przerzucają. Bałem się, że mogłaś o mnie zapomnieć. Nefissie kręciło się w głowie, z przerażeniem myślała, że to musi być sen. - Byłam już prawie pewna, że wyjechałeś na zawsze - zdumiewające, jak łatwo się z nim rozmawia. - Te straszne rzeczy, kiedy studenci poszli pod brytyjskie koszary. Tylu za- Uych i rannych! Bałam się o ciebie, modliłam się za ciebie. 75 - Niestety, sytuacja może się tylko pogorszyć. To dlatego nie jestem dziś w mundurze. Czy moglibyśmy spotkać się gdzieś we dwoje? Żeby porozmawiać - dodał pośpiesznie. - Albo napić się kawy lub herbaty. Nie mogę przestać o tobie myśleć. A teraz jesteś tu naprawdę, tuż obok mnie... - Mój szofer zaraz wróci. - Czy mogłabyś pomyśleć o następnym spotkaniu? Nie chcę narobić ci kłopotów, ale muszę się z tobą widzieć. - Księżniczka Faiza jest moją przyjaciółką, ona nam pomoże. - Czy wolno ci przyjąć podarunek? Stacjonuję w Kairze już jakiś czas, ale niewiele wiem o tutejszych zwyczajach. Nie myślałem o czymś tak osobistym jak biżuteria czy perfumy. Nie chciałbym cię obrazić. Mam jednak nadzieję, że to nie może zaszkodzić. Należała do mojej matki... Wręczył jej chusteczkę z cienkiego płótna, z koronką i małymi, niebieskimi niezapominajkami. Nefissa wpatrywała się w delikatny haft. - To takie trudne - powiedział cicho. - Być przy tobie, tak blisko... Nie wiem, co powiedzieć, co wolno mi powiedzieć. Czasem ledwie cię widać za okiennicami, często masz zasło niętą twarz. Chcę cię dotykać, całować. - Tak - szepnęła. - Tak. Księżniczka mogłaby nam pomóc. A może znajdę takie miejsce, gdzie moglibyśmy być sami. Po dam ci liścik przez tę dziewczynę, która często stoi pod naszą bramą. Przez chwilę patrzyli na siebie. Pogładził ją po policzku i powiedział: - Więc do następnego spotkania, moja piękna Nefisso. Wyszedł z wozu i zniknął w tłumie, zanim uświadomiła sobie, że nie powiedział jej, jak ma na imię. Maryam Misrahi snuła opowieść: „Pewnego dnia Farid wyruszył na targ, by kupić owcę. Zabrał ze sobą synka. Każdy 76 wie, że cena owcy zależy od tego, jak tłusty zwierzę ma zadek. Farid obmacywał więc liczne owieczki, a synek, widząc to spytał: «Ojcze, co ty robisz?» Farid wyjaśnił: «Jak pomacam, to wiem, którą owcę warto kupić»