They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- To prawda. - Mo¿e. - To prawda. Pamiêtasz, jak w nocy Przyjaciel powiedzia³ nam, ¿e w kategoriach swego gatunku jest dzieckiem? Bo jest dzieckiem, wiecznym dzieckiem i zawsze ma tyle lat, ile ty, kiedy go stworzy³eœ: dziesiêæ. To wyjasnia jego dzieciêcy sposób bycia, przechwa³ki, dra¿liwoœæ. Jim, Przyjaciel nie zachowywa³ siê jak dziesiêcioletnie dziecko Obcych, po prostu zachowywa³ siê jak dziesiêcioletnia ludzka istota. Zamkn¹³ oczy i opad³ ciê¿ko na oparcie siedzenia, jakby rozwa¿anie 292 ~ 293 jej s³ów kosztowa³o go wiele si³. Ale nadal by³ ogromnie spiêty. Widaæ to by³o po rêkach spoczywaj¹cych na udach, zaciœniêtych w piêœci. - Dok¹d jedziemy, Holly? - Na ma³¹ przeja¿d¿kê. - Kiedy minêli z³ote pola i wzgórza, kontynuowa³a swój ³agodny atak: -To dlatego Nieprzyjaciel, pokazuj¹c siê, jest kombinacj¹ wszystkich filmowych potworów, jakie kiedykolwiek przera¿a³y dziesiêcioletniego ch³opca. Ta istota, któr¹ przez u³amek sekundy widzia³am w drzwiach motelu, nie by³a autentycznym potworem; teraz to rozumiem. Nie mia³a sensownej pod wzglêdem biologicznym struktury nawet jak na Obcego. By³a nazbyt znana, stanowi³a mieszaninê straszyde³ z koszmarów sennych dziesiêciolatka. Nie odpowiada³. Zerknê³a na niego. - Jim? Serce zaczê³o jej mocniej biæ. - Jim! Us³yszawszy w jej g³osie nutê niepokoju, wyprostowa³ siê i otworzy³ oczy. - Co? - Na mi³oœæ bosk¹, nie zamykaj na tak d³ugo oczu. Móg³byi zasn¹æ i nie wiedzia³abym o tym, dopóki... - Uwa¿asz, ¿e potrafi³bym zasn¹æ myœl¹c o tym? - Nie wiem. Wolê nie ryzykowaæ. Trzymaj oczy otwarte, dobra? Jestem pewna, ¿e kiedy nie œpisz, t³umisz w sobie Nieprzyjaciela. Mole siê uaktywniæ tylko, kiedy zapadasz w sen. Na przedniej szybie, jak na wyœwietlaczu komputerowym w kokpicie myœliwca, od lewej do prawej, zaczê³y pojawiaæ siê litery calowej wysokoœci, tworz¹c s³owa: NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ. Nie chc¹c okazaæ przera¿enia, odezwa³a siê: - Do diab³a z tym - i w³¹czy³a wycieraczki, jakby groŸba byk kurzem do starcia. Ale s³owa pozosta³y i Jim wpatrywa³ siê w nie z nie ukrywanym Przera¿eniem. Kiedy mijali ma³e rancho, wiatr przyniós³ przez otwarte okm zapach œwie¿o koszonego siana. - Dok¹d jedziemy? - spyta³ raz jeszcze. - Na wyprawê badawcz¹. - Co bêdziemy badaæ? - Przesz³oœæ. - Nie kupujê do koñca tego scenariusza - odezwa³ siê unie szczêœliwiony. - Nie mogê. Bo jak, do diab³a? I jak mamy przekonaæ, czy to prawda, czy nie? - Jedziemy do miasteczka - powiedzia³a. - Znów zrobimy sobie przeja¿d¿kê, tak¹ sam¹, jak¹ mi urz¹dzi³eœ. Svenborg - przystañ tajemnic i romansów. Co za dziura. Ale jest w nim coœ. Chcia³eœ, ¿ebym zobaczy³a te miejsca, twoja podœwiadomoœæ da³a, mi do zrozumienia, ¿e wyjaœnienia kryj¹ siê w Svenborgu. Poszukajmy ich razem. Nastêpne s³owa pojawi³y siê pod pierwszymi szeœcioma NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ NIE ¯YJESZ. Holly wiedzia³a, ¿e jej czas siê kurczy. Mo¿e nie zd¹¿yæ przekonaæ Jima do swej teorii. Nieprzyjaciel chcia³ siê przedrzeæ w realny œwiat, poæwiartowaæ, zanurzyæ k³y w dymi¹ce wnêtrznoœci - i nie zamierza³ czekaæ na sen. Nie by³a, pewna, czy Jim zdo³a st³umiæ mroczny aspekt osobowoœci, zanim ona zmusi go, by spojrza³ prawdzie w oczy. Jego system autokontroli trzaœnie i zalew mrocznych si³ poch³onie ³agodnoœæ. - Holly, jeœli cierpiê na to przedziwne rozdwojenie osobowoœci, to czemu ono nie ust¹pi³o, kiedy mi wszystko wyjaœni³aœ? Dlaczego ³uski natychmiast nie spad³y mi z oczu? - To nie takie proste. ¯aby siê z tym uporaæ, wpierw musisz uwierzyæ. Pogodzenie siê z faktem, ¿e cierpi siê na zaburzenia psychiczne, jest pierwszym krokiem ku zrozumieniu, a zrozumienie jest dopiero pierwszym bolesnym krokiem do uleczenia. - Nie mów do mnie jak psychiatra, nie jesteœ ¿adnym psychiatr¹. Szuka³ ucieczki w gniewie, w tym arktycznym spojrzeniu, usi³uj¹c j¹ onieœmieliæ, jak wówczas; kiedy nie chcia³ jej do siebie dopuœciæ. Nie zadzia³a³o poprzednio, nie zadzia³a i teraz: Mê¿czyŸni czasami s¹ tacy uparci. - Raz przeprowadza³am wywiad z psychiatr¹ - powiedzia³a. - No, wielka rzecz, dziêki temu masz odpowiednie kwalifikacje! - Mo¿e mam. Ten psychiatra sam by³ normalnym pomyleñcem, wiêc jakie znaczenie ma tu dyplom uniwersytecki? Westchn¹³ g³êboko. - Dobra, za³ó¿my, ¿e masz racjê i jakoœ trafimy na nieodparty dowód, i¿ jestem pomylony... - Nie jesteœ pomylony, jesteœ... - Dobra, dobra, jestem rozstrojony, udrêczony, siedzê w psychicznej klatce. Nazywaj to, jak chcesz. Je¿eli jakoœ znajdziemy dowód a nie mam pojêcia jak - co stanie siê ze mn¹? Mo¿e tylko uœmiechnê siê i powiem: "Och, tak, oczywiœcie, zmyœli³em to od a do z, ¿y³em w iluzorycznym œwiecie, teraz jest mi o niebo lepiej, chodŸmy na lunch". Ale nie s¹dzê. Myœlê, ¿e wtedy... rozlecê siê, rozlecê na milion kawa³eczków