Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kiedy trzeba było zdecydowanie działać, jak w przypadku Kościoła holenderskiego, nie wahał się podjąć dzieła naprawy. W innych przypadkach działania dyscyplinujące szły głównie w kierunku powoływania na stanowiska ordynariuszy biskupów przeciwnych progresizmowi i lojalnych wobec Rzymu. Ci z kolei nie cieszyli się autorytetem na swoim terenie, gdyż byli nazywani "policjantami Rzymu", często jednak potrafili skutecznie przeciwstawiać się najbardziej zbuntowanym proboszczom. Każda kolejna nominacja biskupia na tych terenach do dziś budzi liczne kontrowersyjne opinie i oskarżenia Papieża jako "doktrynalnego obrońcy starych bastionów", hamującego procesy odnowy Kościoła i działalność ekumeniczną. Najbardziej spektakularny konflikt wewnątrzkościelny wybuchł pod koniec lat 80. we Francji i dotyczył dwóch wysoko postawionych w hierarchii dostojników: arcybiskupa Marcela Lefebvre'a z Lille oraz arcybiskupa A. de Castro Mayra, oskarżonych o założenie schizmy. Lefebvre (zmarły w 1990 roku) od dawna występował jako zwolennik skrajnego konserwatyzmu; był przeciwnikiem odnowy Kościoła w duchu soborowym oraz polityki ekumenicznej, wreszcie na znak protestu przeciw Watykanowi wraz z arcybiskupem de Caastro Mayorem posunął się do samowolnego konsekrowania biskupów spośród księży o podobnych poglądach, wbrew stanowisku Papieża. Zbuntowani biskupi zdobyli jednak dużą popularność i poparcie wśród francuskich katolików, którzy nie przyjmowali do wiadomości ostrzeżeń i nawoływań Papieża do zmiany stanowiska. Wreszcie 2 lipca 1989 roku Jan Paweł II ekskomunikował obu arcybiskupów, tworząc jednocześnie specjalną komisję do spraw kontaktów z tymi ich zwolennikami, którzy pragnęli powrócić do jedności z Kościołem rzymskim. Ekskomunika i działalność tej komisji doprowadziły do poważnego rozłamu wśród katolików francuskich, których duża część nie uznała do dziś za słuszną największej kary, nałożonej na ich duszpasterzy i w rezultacie sama poniekąd ustawiła się poza wspólnotą Kościoła. Jak widać z tego bardzo lakonicznego wyliczenia, zagrożenie wewnętrznej jedności Kościoła jest stałe, a w dodatku pojawia się w rozmaitych miejscach, z różnych, lecz zawsze skrajnych stanowisk: czy to fundamentalistycznych, czy ekstremalnie postępowych. Trzeba tu jasno powiedzieć, że owe akty kontestacji polityki papieskiej nie są tak naprawdę groźne dla liczącego ponad 700 milionów wyznawców Kościoła, lecz - przynajmniej na terenie Europy i USA - obniżają jego autorytet, a nawet niewielkie konflikty stają się bardzo głośne za sprawą mass mediów. Dlatego też Jan Paweł II przywiązywał zawsze wielką wagę do roli środków masowego przekazu, dbając o odpowiednią politykę informacyjną oraz rozbudowując prasowe i radiowe agendy Watykanu. Czasy jego pontyfikatu to okres bujnego rozwoju zarówno Radia Watykańskiego (na przykład nowe programy w językach narodowych dla słuchaczy w krajach postkomunistycznych), jak i "L' Osservatore Romano" - dziennika oficjalnie naświetlającego życie Kościoła i decyzje Watykanu. Pismo to zyskało w ostatnich latach wiele nowych różnojęzycznych mutacji, w tym polską jako miesięcznik od 1980 roku. Papieża wspiera w tym zakresie Rada do Spraw Środków Społecznego Przekazu, której przewodniczy arcybiskup John Patrick Foley, a której wieloletnim, potem honorowym przewodniczącym był kardynał Andrzej Maria Deskur. Funkcjonuje także Biuro Prasowe z rzecznikiem Watykanu, dr. Joaquinem Navarro-Vallsem na czele. Zagrożenie wewnętrznej jedności Kościoła przychodzi czasem z zupełnie nieoczekiwanej strony. Wiadomo, iż lata 90. w USA charakteryzuje doprowadzona niekiedy do granic absurdu tendencja, zwana poprawnością polityczną (political corectuess). Wszystkie autorytety społeczne, naukowe i oświatowe głoszą, iż należy za wszelką cenę usunąć z potocznego języka Amerykanów wszystkie te określenia, które w jakikolwiek sposób mogłyby sugerować dyskryminację rasową, płciową, wyznaniową, narodową i każdą inną. Nie można na przykład oficjalnie mówić "Murzyn" lub "Czarny", lecz "Afroamerykanin"; słowa "gej" lub "lesbijka" należy zastąpić określeniem "kochający inaczej" itd. W ten sposób skądinąd słuszna, głęboko demokratyczna inicjatywa często przeradza się w dziwacznie humorystyczny, sztuczny język, otwarcie wykpiwany przez satyryków. Dlaczego jednak o tym piszemy? Otóż w 1994 roku w USA ukazało się nowe tłumaczenie Pisma Świętego, w którym próbowano zastosować, przynajmniej częściowo, zasady językowej poprawności politycznej