Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Cieszę się, że dzięki mnie znów spotkali się dwaj starzy i drodzy sobie przyjaciele. - Na zawsze będę twoim dłużnikiem, przenajświętszy - odparł Martel. - Nie dałbyś wiary, jak bardzo stęskniłem się za Sparhawkiem. - Na pewno nie bardziej niż ja za tobą - powiedział Sparhawk, po czym odwrócił się do szalonego starca. - Kiedyś był mi bliski prawie jak brat, przenajświętszy. Wielka szkoda, że czas nas rozdzielił. - Kilkakrotnie próbowałem cię odnaleźć, Sparhawku - rzekł chłodno Martel. - Tak, słyszałem o tym. Zawsze śpieszyłem do miejsc, gdzie cię widziano, ale zanim tam dojechałem, ciebie już nie było. - Miałem pilne sprawy do załatwienia - mruknął białowłosy mężczyzna. - Zawsze tak jest - wyseplenił sentencjonalnie Arasham, mlaskając wargami przy każdym słowie. - Przyjaciele naszej młodości odsuwają się od nas i na starość zostajemy sami. - Przymknął oczy w melancholijnej zadumie i już ich nie otworzył. Po chwili zaczął chrapać. - Łatwo się męczy - powiedział cicho Martel. Odwrócił się do Sephrenii, kątem oka ciągle obserwując Sparhawka. - Witaj, mateczko. - W jego głosie wyczuć można było tyleż ironii, co smutku. Sephrenia pochyliła nieznacznie głowę. - Wydaje mi się, że cię zawiodłem - stwierdził Martel. - Myślę, że nie w takim stopniu, w jakim zawiodłeś samego siebie. - Chcesz mnie ukarać, Sephrenio? - zapytał gorzko. - Czy nie uważasz, że otrzymałem już wystarczającą karę? - Karanie ludzi nie leży w mojej naturze, Martelu. Przyrodzie obce jest pojęcie nagrody i kary, ważne są jedynie konsekwencje naszych czynów. - No cóż, niech tak będzie. Zgadzam się na konsekwencje. Czy przynajmniej pozwolisz, żebym cię pozdrowił i prosił o twoje błogosławieństwo? - Ujął czarodziejkę za nadgarstki chcąc przyciągnąć jej dłonie ku sobie. - Nie, Martelu - odpowiedziała składając ręce razem. - Nie jesteś już moim uczniem. Znalazłeś sobie innych nauczycieli. - Nie był to wyłącznie mój pomysł, Sephrenio. Pamiętaj, że mnie odrzuciłaś. - Westchnął i uwolnił jej dłonie z uścisku. Spojrzał na Sparhawka. - Naprawdę zaskoczony jestem, że cię widzę, bracie. Tyle razy wysyłałem Adusa, by się z tobą rozprawił. Muszę się z nim ostro rozmówić w tej sprawie, zakładając oczywiście, że jeszcze go nie zabiłeś. - Trochę krwawił, gdy go ostatnio widziałem - rzekł Sparhawk - nie była to jednak groźna rana. - Adus nie jest zbyt wrażliwy na widok krwi - nawet swojej własnej. - Czy mogłabyś odsunąć się nieco na bok, Sephrenio? - rzekł Sparhawk, odsłaniając róg szaty i unosząc nieznacznie rękojeść swojego miecza. - Podczas naszego ostatniego spotkania trochę z Martelem dyskutowaliśmy. Nadszedł chyba czas, byśmy ostatecznie uzgodnili poglądy. Martel przymrużył oczy również rozchylając swoją szatę. Podobnie jak Sparhawk ubrany był w kolczugę i miał przypasany szeroki miecz. - Doskonały pomysł, Sparhawku - powiedział głębokim, niewiele głośniejszym od szeptu głosem. Sephrenia stanęła pomiędzy nimi. - Natychmiast przestańcie! - zażądała. - To nie czas ani miejsce na wasze porachunki. Jesteśmy w samym środku armii. Jeśli zaczniecie zabawiać się tu, w namiocie Arashama, nim skończycie, dołączy do was połowa Rendoru. Boleśnie rozczarowany Sparhawk musiał w duchu przyznać jej rację. Nadal uważnie obserwując Martela cofnął dłoń od miecza. - Jednakże już wkrótce, Martelu. - W jego spokojnym glosie brzmiała śmiertelna groźba. - Z przyjemnością będę ci służył, bracie. - Martel skłonił ją z kpiną. - A co wy robicie tu, w Rendorze? - zapytał patrząc spod przymrużonych powiek. - Myślałem, że jesteście w Cammorii. - To podróż służbowa. - Ach, a więc dowiedzieliście się już o darestimie. Z przykrością muszę was powiadomić, że tracicie tylko czas. Nie ma odtrutki. Sprawdziłem to bardzo dokładnie, zanim poleciłem ją pewnemu przyjacielowi w Cimmurze. - Nie kuś losu, Martelu - powiedział Sparhawk złowieszczo. - Zawsze to robiłem, bracie. Jak mówią, bez ryzyka nie ma zysku. Obawiam się, że Ehlana umrze. Lycheas będzie jej następcą, a Annias zostanie arcyprałatem. Spodziewam się sporo na tym zarobić. - Czy ty zawsze myślisz tylko o pieniądzach? - A co jeszcze jest istotne na tym świecie? - Martel wzruszył ramionami. - Wszystko inne jest jeno złudzeniem