Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Przez cały weekend wstrzymywałyśmy oddech, czekając na oświadczenie któregoś z naszych braci, że widział nas na mieście w ostatni piątek, i radość zmieniała się w rozpacz. Byłyśmy bliskie szaleństwa. Koniecznie musiałyśmy coś wymyślić. — Po każdym spotkaniu przez dwie noce nie mogę zmrużyć oka — wyznała Dalia. — Cały czas czekam, aż któryś z braci powie: „Hej, miałem wrażenie, że wczoraj po południu widziałem ciebie i Normę". Nie wytrzymam tego dłużej, ale muszę jakoś spotykać się z Michaelem. — Doskonale cię rozumiem. Też się tego obawiam. Zastanawiałam się, czy nie powinnyśmy poprosić, by jeden z nich odwoził nas do szkoły. Dzięki temu nie musiałybyśmy się martwić, że zobaczą, jak wsiadamy do taksówki — odparłam. 104 — To mogłoby nam ułatwić wyjście z domu, wciąż jednak musiałybyśmy liczyć się z tym, że ktoś nas zobaczy, jak biegniemy do restauracji. .— Wiem, ale przynajmniej wyeliminowałybyśmy część zagrożenia. Jestem pewna, że razem wymyślimy jakiś sposób, by zmniejszyć ryzyko. Po kolejnej niekończącej się dyskusji na temat zalet i wad różnych propozycji straciłam cierpliwość. — Powinnyśmy zapomnieć o tym pomyśle kursów w piątki — stwierdziłam. — Zamiast tego musimy namówić Mu-hammada, by zabrał nas gdzieś z Dżahan i zostawił na parę godzin. Teraz, gdy rozgrywki piłkarskie już się skończyły, chyba nie będzie to takie trudne. Ostatecznie jednak postanowiłyśmy dalej realizować oryginalny plan, ponieważ inne pomysły wydawały się jeszcze gorsze. Przez kilka miesięcy trzymałyśmy się czwartkowego rozkładu zajęć, by nie wzbudzać podejrzeń. Godzinami wysiadywałyśmy w moim pokoju lub u Dalii i obmyślałyśmy kolejne kroki i wybiegi. Byłyśmy wyczerpane życiem w nieustannym napięciu i ciągłym planowaniem. Początkowo sądziłyśmy, że spiskowanie będzie podniecające, choć niezbyt wierzyłyśmy w powodzenie naszych planów. Teraz zmieniło się to w obsesyjne dążenie do kolejnych sukcesów. Wszystkie te działania pochłaniały tyle czasu, że miało to negatywny wpływ na naszą pracę. Przyjmowałyśmy teraz mniej klientów. Nasze rodziny niezbyt się tym przejmowały; z punktu widzenia ojców i braci założyłyśmy salon tylko po to, aby zabić czas i być razem. To nie było poważne przedsięwzięcie. Nigdy się nie interesowali, czy mamy dużo klientek i ile zarabiamy. Pieniądze i tak były przeznaczone na nasze drobne wydatki: książki, farby do malowania, dekora- 105 cje i kobiece drobiazgi. Dopóki nie wydano nas za mąż ojcowie i bracia mieli obowiązek zadbać o zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb, takich jak jedzenie, ubranie i lekarstwa. Szybko przekonałyśmy się jednak, że prowadzenie podwójnego życia jest kosztowne — musiałyśmy kupować braciom prezenty i płacić za ich dodatkowe zajęcia, by odwrócić ich uwagę. Była to niewielka cena za nieco spokoju, ale musiałyśmy postarać się o rozszerzenie praktyki. Pieniądze stanowiły tylko niewielką część korzyści z naszej działalności. Godzinami analizowałyśmy i udoskonalałyśmy każdy nowy pomysł. Nasza niezależność zależała od rozkładu zajęć braci, musiałyśmy więc wpływać jakoś na ich decyzje, przez cały czas przekonując ich, że to nie my podsunęłyśmy im nowe pomysły, lecz że sami na nie wpadli. Wymagało to dobrej znajomości ich życia i upodobań. W miarę jak coraz lepiej opanowywałyśmy sztukę manipulacji i coraz sprawniej subtelnie sterowałyśmy ich życiem, nabierałyśmy przekonania, że wiemy o nich więcej niż oni sami. W Jordanii niemal wszystkie dodatkowe zajęcia i imprezy odbywają się w piątki i soboty, toteż nie było trudno zadbać o synchronizację zajęć braci z naszymi spotkaniami. Zabierało to jednak sporo czasu. Każde wspaniałe popołudnie kosztowało nas wiele godzin, a nawet dni starań. Dalia bujała w obłokach, często była roztargniona, dlatego to ja musiałam sprawdzać wszystkie szczegóły i chronić nas przed wpadką. Było rzeczą zdumiewającą, jak bardzo moja przyjaciółka zmieniła się pod wpływem Michaela. Od kiedy pamiętam, zawsze miała buntownicze usposobienie. W dzieciństwie, im surowiej czegoś jej zabraniano, z tym większym uporem dążyła do tego. W okresie dojrzewania, gdy liczba narzu- 106 c0nych nam ograniczeń znacznie wzrosła, tkwiąca w niej nonkonformistka zaczęła buntować się przeciwko regułom rządzącym jej życiem. Dalia z rosnącym gniewem myślała o wszystkich, którzy narzucali jej te ograniczenia, lecz bała się wyraźnie zaprotestować. Teraz, pod wpływem uczucia do Michaela, stopniowo zmieniała się z pe-symistki w optymistkę. Poznała mężczyznę, który cenił jej swobodnego ducha. Obudziło to w niej ponownie zbuntowane dziecko i Dalia zachłystywała się z podniecenia